— czyż nie Å›miano siÄ™ z mitycznych bogów? Nawet zjawiska peÅ‚ne powagi, ba — tragiczne, bywajÄ… przedmiotem żartów...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
traci! czas procesora na zbyt cz(ste testy; zbyt d!ugi czas u$pienia b(dzie oznacza!, "e w'tek b(dzie przebywa! w tym stanie nawet po zako&czeniu zadania, na...
»
16|98|Kiedy recytujesz Koran, to szukaj ucieczki u Boga przed szatanem przekletym!16|99|Nie ma on bowiem zadnej wladzy nad tymi, którzy uwierzyli i którzy ufaja...
»
a) relatywizm - dopuszczaj¹cy prawdy cz¹stkowe,b) pluralizm - dopuszczaj¹cy wieloœæ definicji prawdy,c) sceptycyzm - dopuszczaj¹cy nawet klasyczne...
»
Psychologia fizjologiczna miala w zasadzie byc tylko jednym ze specjalnych dzialów psychologii, czy nawet tylko dyscyplina pomocnicza dla psychologii: ale ze wzgledu...
»
Jednak nawet wtedy rabusie mieli doœæ w³asnych zmartwieñ, poniewa¿ nieznany sprzymierzeniec w ciemnoœci wypuszcza³ starannie wycelowan¹ strza³ê za strza³¹, trafiaj¹c...
»
co są najgotowsi do ofiary? Posłuchajcie! Chcecie walki? Macie ją przed sobą; godna Polski i polskich dzieci, będzie to bój nie mniej srogi, nie mniej...
»
Morgiana nie mogÅ‚a powstrzymać Å›miechu:– Urok? Na ciebie? A to po co? Avallochu, gdyby nawet wszyscy mężczyźni oprócz ciebie zniknÄ™li z powierzchni...
»
Jedna z trudności, jakie wiążą się ze stosowaniem terapii awersyjnej, polega na skłonieniu danej osoby, aby poddała się dobrowolnie tej terapii (a nawet...
»
36bóle wewnêtrzne stanowi¹ zwykle sygna³ mniej lub bardziej powa¿nej choroby, gro¿¹cej utrat¹ sprawnoœci ¿yciowej, a nawet œmierci¹, st¹d nie tylko "bol¹", ale te¿...
»
Dwukrotnie otwierał jeszcze usta, żeby się do mnie odezwać, zanim się oddaliłem, i nawet zrobił krok za mną, lecz zatrzymał się i uderzając biczem po nogach...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Dość wspomnieć o humorze cmentarnym, o pokpi-waniu ze śmierci i nieboszczyków.
Zresztą szyderstwo nie zatrzymało się w atakach i wobec ciał niebieskich. Weźmy choćby słońce lub księżyc.
Księżyc bywa przedstawiany jako chytry chudzielec z rogatą czapką błazeńską i wystającym jak sierp podbródkiem, słońce zaś jako pyzaty, poczciwy grubas w rozczochranej aureoli. A jednak, choć przedmiotem kpin jest zarówno królestwo życia jak i śmierci, zarówno rzeczy małe jak wielkie, jest coś, czego nikt dotąd nie ośmielił się wyszydzić ani wyśmiać. Przy tym owa rzecz nie należy do rzędu takich, o których dałoby się
zapomnieć, które ujść mogą uwagi, albowiem idzie o wszystko, co istnieje, to znaczy o Kosmos. Jeżeli zaś zastanowisz się nad tym, królu, pojmiesz, jak bardzo jest Kosmos śmieszny...
W tym miejscu po raz pierwszy zdziwił się król Glo-bares i z rosnącym skupieniem słuchał słów mędrca, który mówił:
— Kosmos skÅ‚ada siÄ™ z gwiazd. Brzmi to dość poważnie, ale kiedy rozważymy rzecz gÅ‚Ä™biej, trudno nie powÅ›ciÄ…gnąć uÅ›miechu. W samej istocie — czym sÄ… gwiazdy? Kulami ognistymi, zawieszonymi wÅ›ród
wiekuistej nocy. Obraz z pozoru patetyczny. Czy przez swą naturę? Bynajmniej, tylko wskutek rozmiarów.
Rozmiary nie mogą jednak same przesądzić wagi zjawiska. Czy bazgroty kretyna, przeniesione z kartki papieru na rozległą równinę, staną się przez to czymś doniosłym?
GÅ‚upstwo, rozmnożone, nie przestaje być gÅ‚upstwem, potÄ™guje siÄ™ tylko jego Å›mieszność. Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków! Gdziekolwiek spojrzeć, dokÄ…dkolwiek siÄ™gnąć — nic nad to! Monotonia Kreacji wydaje siÄ™ najbardziej trywialnym i pÅ‚askim konceptem, jaki można sobie wyobrazić. Kropkowane nic i tak w nieskoÅ„czoność — któż sprokurowaÅ‚by rzecz tak niepomysÅ‚owÄ…, gdyby należaÅ‚o jÄ… dopiero stworzyć? Chyba tylko kretyn. Wziąć, proszÄ™, niezmierzone obszary pustki i kropkować je raz koÅ‚o razu, jak popadnie — jak można takiej budowie przypisywać Å‚ad i majestatyczność? Rzuca na kolana? Chyba przez rozpacz, że nie ma od niej odwoÅ‚ania. Przecież to tylko wynik autoplagiatu, dokonanego na poczÄ…tku, a poczÄ…tek ów z kolei byÅ‚
najbezmyÅ›lniejszym aktem z możliwych, cóż bowiem można zrobić, majÄ…c przed sobÄ… czystÄ… kartÄ™ papieru, a w rÄ™ku pióro, i nie wiedzÄ…c, ale to nie majÄ…c najsÅ‚abszego pojÄ™cia, czym jÄ… wypeÅ‚nić? Rysunkami? Ba, trzeba wiedzieć, co jest do narysowania. A jeÅ›li nie ma siÄ™ na uwadze nic? JeÅ›li jest siÄ™ pozbawionym cienia imaginacji? Cóż, pióro, postawione na papierze niejako samo, mimowolnym dotkniÄ™ciem zrobi kropkÄ™. A raz postawiona kropka stworzy, w owym bezmyÅ›lnym zapatrzeniu, towarzyszÄ…cym takiej impotencji twórczej —
wzór, sugestywny przez to, że oprócz niego nie ma absolutnie niczego i że najmniejszym wysiłkiem da się ów wzór powtarzać w nieskończoność. Powtarzać, ale jak? Kropki mogą się przecież złożyć na jakąś konstrukcję.
Ale cóż, jeÅ›li siÄ™ i tego nie może? Nie pozostaje nic innego, jak tylko, potrzÄ…sajÄ…c w takiej niemocy piórem, chlapiÄ…c kropelkami atramentu, wypeÅ‚niać jÄ… byle jak, na oÅ›lep stawianymi kropkami. — MówiÄ…c to, mÄ™drzec wziÄ…Å‚ wielkÄ… kartÄ™ papieru i umoczonym w kaÅ‚amarzu piórem bryznÄ…Å‚ na niÄ… kilkakroć, po czym dobyÅ‚ spod szaty mapÄ™ nieba i pokazaÅ‚ jedno i drugie królowi. PodobieÅ„stwo byÅ‚o uderzajÄ…ce. Miliardy kropek widniaÅ‚y na papierze, wiÄ™kszych i mniejszych, bo czasem pióro chlapaÅ‚o obficiej, a czasem schÅ‚o. A niebo na mapie przedstawiaÅ‚o siÄ™ tak samo. Król patrzaÅ‚ z tronu na obie pÅ‚achty papieru i milczaÅ‚. A mÄ™drzec ciÄ…gnÄ…Å‚:
— Uczono ciÄ™, królu, że WszechÅ›wiat to budowla nieskoÅ„czenie wspaniaÅ‚a, potężna w majestacie ogromów, przeszywanych gwiazdami. Ale spójrz, czy czcigodna ta, wszechobecna i wszechwieczna konstrukcja nie jest dzieÅ‚em skrajnej gÅ‚upoty, czy nie stanowi przeciwieÅ„stwa myÅ›li i porzÄ…dku? Dlaczego nikt dotÄ…d tego nie zauważyÅ‚? — spytasz. Gdyż gÅ‚upstwo jest wszÄ™dzie! Ale powszechność ta tym przeraźliwiej zasÅ‚uguje na drwinÄ™, na Å›miech dystansujÄ…cy, gdyż Å›miech taki bÄ™dzie zarazem zwiastunem buntu i wyzwolenia. Niechybnie godziÅ‚oby siÄ™ napisać w takim wÅ‚aÅ›nie duchu Paszkwil na WszechÅ›wiat, aby to dzieÅ‚o najwyższej bezmyÅ›lnoÅ›ci otrzymaÅ‚o zasÅ‚użonÄ… odprawÄ™, aby odtÄ…d towarzyszyÅ‚ mu już nie chór rozmodlonych westchnieÅ„, lecz ironiczny Å›miech.
Król słuchał, osłupiały, a mędrzec podjął po chwili milczenia:
— ObowiÄ…zkiem każdego uczonego byÅ‚oby napisanie takiego Paszkwilu, gdyby nie to, że wówczas musiaÅ‚by poÅ‚ożyć palce na pierwszej przyczynie, jaka powoÅ‚aÅ‚a do bytu ten stan godny tylko ironicznego ubolewania, zwany Uhiversum. A staÅ‚o siÄ™ to, kiedy Bezmiar byÅ‚ jeszcze doskonale pusty i oczekiwaÅ‚ dopiero czynów stwórczych, Å›wiat zaÅ› pÄ…czkujÄ…cy z mniej niż nicoÅ›ci poprzez nicość wydaÅ‚ zaledwie garstkÄ™ skupionych ciaÅ‚, na których sprawowaÅ‚ wÅ‚adzÄ™ twój pra-pra-praprzodek, AUegoryk. ZamierzyÅ‚ on wówczas rzecz niemożliwÄ… i szalonÄ…, postanowiÅ‚ bowiem zastÄ…pić NaturÄ™ w jej dziele nieskoÅ„czenie cierpliwym i powolnym! PostanowiÅ‚ on, za niÄ…, stworzyć Kosmos obfity i peÅ‚en dziwów bezcennych. A że nie umiaÅ‚ uczyniÄ™ tego sam, kazaÅ‚ zbudować maszynÄ™ najrozumniejszÄ…, aby dokonaÅ‚a dzieÅ‚a. Budowano tego molocha przez trzysta i jeszcze raz trzysta lat, rachuba czasu byÅ‚a zresztÄ… inna wówczas niż teraz. Nie szczÄ™dzono siÅ‚ ani Å›rodków i mechaniczny potwór osiÄ…gnÄ…Å‚ rozmiary i moc jakby bezgraniczne. Kiedy maszyna byÅ‚a gotowa, kazaÅ‚ jÄ… uzurpator uruchomić. Nie przeczuwaÅ‚, co wÅ‚aÅ›ciwie czyni. ByÅ‚a ona, wskutek jego bezgranicznej pychy, nazbyt już wielka, a przez to mÄ…drość jej, pozostawiwszy daleko w tyle szczyty rozumu, przekroczywszy kulminacjÄ™ geniuszu, stoczyÅ‚a siÄ™ w caÅ‚kowity rozkÅ‚ad myÅ›lowy, w beÅ‚kotliwÄ… ciemność odÅ›rodkowych prÄ…dów, rozszarpujÄ…cych wszelkÄ… treść, tak że owo niczym metagalaktyka poskrÄ™cane monstrum, pracujÄ…c zaciekÅ‚ymi obrotami, rozpeÅ‚zÅ‚o siÄ™ duchem już na pierwszych nie wypowiedzianych sÅ‚owach i z caÅ‚ego niby myÅ›lÄ…cego najstraszliwszym wysiÅ‚kiem chaosu, w

Powered by MyScript