- Jesteś złodziejem par excellence - rzekł...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
- Myślę, że szukamy czegoś w tym rodzaju, ale prawie zawsze albo nas oszukują, albo my oszukujemy, Paryż - to miłość na ślepo, wszyscy jesteśmy beznadziejnie...
»
— Chyba nie — odparł — ale przecież wszyscy jesteście nomami, nie? A miejsca tu starczy dla każdego, więc spędzanie czasu na kłótniach o...
»
— Jeżeli zawsze żebrzesz w taki sposób — rzekł pan Ralf — dobrze wystudiowałeś rolę...
»
- Skoro jesteś odpowiedzialny za moje bezpieczeństwo, to ja jako żona jestem odpowiedzialna za twoje zdrowie...
»
hodować rasę niewolników, jakimi dzisiaj sami jesteśmy – dlatego teŜw poprzednim przebiegu czasu to my mogliśmy być tymi ufonautami, którzy...
»
duszy dostojnej; a przezegoizm rozumiem ow niewzruszon wiar, e takiejistocie, jak my jestemy, inne istoty z natury rzeczy musz podlega, i epowinny...
»
Mick Jagger odpowiada na pytania dotyczce nowego albumu sowami: Ta pyta pokae, jacy jestemy w tym momencie - to nie jest podsumowanie ostatnich 5 lat"...
»
I znowu upłynął czas, aż wreszcie Robin raz jeszcze zapytał młodego Dawida, co słychać za murem, a Dawid rzekł:— Słyszę kukułkę i widzę, jak wiatr...
»
— Zdaje się poruszać — rzekł do Mukiego...
»
Dziadek rzekł pół żartem, pół serio, iż Waleria na pewno wkrótce go opuści, ponieważ Fred mu ją zabierze...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

- Skradłeś każdy oddech! Och tak, muszę mieć powłokę Lestata. Muszę tego doświadczyć. Dotarcie do akt wampirów w Talamascę oznaczało sukces, ale posiąść powłokę Lestata i kraść krew, przebywając w nim! Ach, to przewyższy moje najwspanialsze dokonania! Jesteś złodziejem ostatecznym.
- Odejdź - wyszeptałem.
- Och, daj spokój, nie grymaś. Nie znosisz, gdy robią to inni. Jesteś uprzywilejowany, Lestacie de Lioncourt. Znalazłeś to, czego szukał Diogenes. Uczciwego człowieka! - Kolejny szeroki uśmiech, a potem niska salwa kpiącego śmiechu, jakby nie mógł powstrzymać go dłużej. - Zobaczymy się w środę. Musisz przyjść wcześnie. Chcę tyle z tej nocy, ile tylko mogę mieć.
Odwrócił się i pospieszył w dół ulicy, machając szaleńczo na taksówkę, rzucając się w ruch uliczny, by wsiąść do auta, które najwidoczniej zatrzymało się dla kogoś innego. Wyniknęła sprzeczka, ale wygrał natychmiast i trzasnął drzwiami tuż przed twarzą jakiegoś mężczyzny. Samochód ruszył. Widziałem, że mrugnął do mnie i pomachał przez brudną szybę. Potem taksówka zniknęła.
Mdliło mnie od chaosu. Stałem tam niezdolny wykonać ruchu. Zimna noc wrzała życiem, pełna głosów przechodzących turystów, sunących ulicami aut. Nie myśląc o niczym, próbowałem zobaczyć ją w blasku słońca, wyobrazić sobie niebo nad tym miejscem, szokujący błękit.
Potem powoli postawiłem kołnierz płaszcza.
Spacerowałem całe godziny. Wciąż dźwięczał mi w uszach kulturalny głos.
Kradniesz nie tylko krew, ale i życie. Nigdy nie ukradłem czegoś tak cennego. Ciało, tak, ale nie krew i życie.
Nie mogłem stanąć twarzą w twarz z Louisem. Nie zniósłbym też myśli o rozmowie z Davidem. A gdyby dowiedział się o tym Marius, byłbym skończony przed początkiem. Kto wie, co zrobiłby mi Marius na samą wzmiankę o pomyśle? A jednak to właśnie on dzięki swemu doświadczeniu wiedziałby, czy to prawda czy ułuda! Czy nigdy nie pragnął tego dla siebie?
W końcu wróciłem do apartamentu, zgasiłem światło i siedziałem rozciągnięty na krytej aksamitem sofie, przed ścianą z ciemnego szkła, wyglądając na miasto rozpościerające się poniżej.
/ proszę, pamiętaj, jeśli mnie skrzywdzisz, stracisz okazję na zawsze... Wykorzystaj mnie albo nigdy się nie dowiesz, jak to jest ponownie stać się człowiekiem... Nie dowiesz się, jak spaceruje się w słońcu, rozkoszuje prawdziwym pożywieniem, uprawia miłość z kobietą lub mężczyzną.
Rozmyślałem o mocy pozwalającej unieść się z materialnej powłoki. Nie lubiłem jej i nie przychodziła spontanicznie, tak zwana astralna projekcja, duch podróży. Doprawdy korzystałem z niej tak niewiele razy, że mógłbym zliczyć owe przypadki na palcach jednej ręki.
Nawet podczas cierpień na Gobi nie próbowałem opuścić materialnej powłoki, nie zostałem z niej wypchnięty ani nie brałem pod uwagę takiego rozwiązania.
Pomysł o rozłączeniu z ciałem - o unoszeniu się ponad nim bez możności znalezienia drzwi do nieba lub piekła - przerażał mnie całkowicie. A to, że podróżująca, uwolniona od powłoki cielesnej dusza nie mogła przedostać się przez wrota śmierci na własną wolę, było dla mnie jasne od pierwszego razu, gdy doświadczyłem owej sztuki. Jednak wejść w ciało śmiertelnika! Zakotwiczyć się tam, spacerować, czuć, widzieć jak człowiek, ach, nie mogłem ukryć podniecenia. Stawało się czystym bólem.
Po zamianie będziesz mieć środową noc oraz cały czwartek. Cały czwartek. Pełny dzień...
W końcu przed porankiem zadzwoniłem do mojego agenta w Nowym Jorku. Raglan James nie wiedział nic o podobnym współpracowniku w Paryżu. Znał mnie tylko pod dwoma pseudonimami. A nie używałem ich często. Było też bardzo mało prawdopodobne, by kojarzył ze sobą te postacie oraz ich rozmaite zasoby. Operacja wyglądała na prostą do przeprowadzenia.
- Mam dla ciebie bardzo skomplikowaną robotę. Należy ją wykonać natychmiast.
- Tak, proszę pana, zawsze do usług.
- Dobrze, oto nazwa i adres banku w Dystrykcie Kolumbia. Chcę, byś je zapisał...
ROZDZIAŁ 9
 

Powered by MyScript