- Myślę, że szukamy czegoś w tym rodzaju, ale prawie zawsze albo nas oszukują, albo my oszukujemy, Paryż - to miłość na ślepo, wszyscy jesteśmy beznadziejnie...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Ze wzgldu na rodzaj podmiotu, ktry jest zwizany terminem:- terminy wice organy procesowe;- terminy wice strony bd innych uczestnikw procesu...
»
— Jakiego rodzaju kłopot z policjantem?— Jakiś świeży czarnuch w mundurze chciał nam po prostu udowodnić, że ma władzę — wyjaśnił...
»
Otóż jednymi z najbardziej letalnych chorób są bakteryjne infekcje w rodzaju choleryazjatyckiej – Vibrio cholerae, czy dżumy dymienicznej – Yersinia...
»
Po jakichś pięciu minutach zapadałem zwykle w rodzaj półsnu, po czym roztaczałem przed sobą taką wizję: Oto w moim ciele wyraża się doskonałość Boga...
»
Kiedy zobaczyła go dziś na pustyni Mojave, pomyślała, że podlega on wstecznej ewolucji, że jego genetycznie zmieniony organizm staje się czymś w rodzaju zlepka...
»
Poza pytaniami tego rodzaju interesujące są również przewidywania dotyczące skutków, z którymi trzeba będzie się liczyć, jeżeli koncepcja Dennetta i jej...
»
Nexus 57 2008-1 Strefa mroku 1 2008Wyglądało na to, że się całkowicie z nami zgadza, kiedy podkreśliliśmy, że główną ochroną tego rodzaju twierdzeń jest...
»
Ale w³aœciwie dlaczego mielibyœmy poczuwaæ siê do odwzajemniania ustêpstw? OdpowiedŸ raz jeszcze le¿y w korzyœciach, jakie tego rodzaju sk³onnoœci daj¹...
»
przemykających się zwierząt, jak myszy, szczury czy jaszczurki;zdolne jest także przy tego rodzaju czynności, jak wydrążanie dyni - wyobrażać sobie...
»
Jaki był rezultat? Nie było ani jednego protestu, ponieważ kinematografy w Stanach Zjednoczonych nie wyświetlają już wcale tego rodzaju obrazów”...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

.. W Montevideo też tak było, nie udawało się nikogo kochać naprawdę, zaraz zaczynały się jakieś dziwne rzeczy, awantury o prześcieradła, o włosy, a dla kobiet jeszcze tyle innych przykrości, na przykład skrobanki. Ech...
- Miłość. Zmysłowość. Czy mówimy o tym samym?
- Tak - odparła Maga. - Jeżeli mówimy o miłości, mówimy o seksie. Na odwrót już nie tak. Przecież zmys­łowość to nie to samo co seks. No nie?
- Byle bez teorii - powiedział nieoczekiwanie Osip.
- Te dychotomie, tak jak i te synkretyzmy... Prawdopodob­nie Horacio szukał w Poli czegoś, czego pani mu nie dawała... jeśli przeniesiemy te sprawy na teren praktyczny.
- Horacio zawsze szukał wielu rzeczy - powie­działa Maga. - Zmęczył się mną, ponieważ nie umiem myśleć, to wszystko. Za to Pola pewnie bezustannie myśli...
- „Biedna miłość, która musi karmić się myśleniem” - zacytował Osip.
- Trzeba być sprawiedliwym - powiedziała Maga.
- Pola jest bardzo piękna, wiem to po wzroku, jakim na mnie patrzył Horacio, kiedy od niej wracał. Wracał jak zapałka, która zapała się nagle i wyrasta jej cały warkocz. Chociaż to trwa tylko sekundę, ale jest cudowne. Najpierw potarcie, potem mocny zapach fosforu, a potem ten olb­rzymi płomień, który zaraz niknie. Taki wracał: ona napeł­niała go pięknością. Ja mu to mówiłam, Osip, i słusznie robiłam, że mu to mówiłam. Już byliśmy trochę dalej od siebie, ale jeszcze kochaliśmy się. To nie przychodzi nagle, Pola nadchodziła jak słońce do okna. Ja zawsze muszę myśleć o takich rzeczach, żeby wiedzieć, że mówię prawdę. Wchodziła po trochu, odbierając mi cień, a Horacio opalał się niby na pokładzie statku, przypiekał się, był taki szczęśliwy...
- Nigdy bym nie przypuścił. Wydawało mi się, że pani... no, że Pola minie jak tyle innych. Bo wobec tego trzeba by wymienić na przykład i Françoise...
- Bez znaczenia - powiedziała Maga strząsając popiół na podłogę. - Tak jakbym ja zaczęła cytować takich face­tów, jak Ledesma. To prawda, że pan nic nie wie. Nie wie pan także, jak się skończyło z Polą.
- Nie wiem.
- Pola jest umierająca - powiedziała Maga. - Nie przez te szpilki, to były głupstwa, jakkolwiek robiłam to na serio, niech mi pan wierzy, że robiłam to na serio. Jest umierająca, bo ma raka w piersi.
- A Horacio?...
- Niech pan nie będzie obrzydliwy. Horacio nic o tym nie wiedział, kiedy z nią zrywał.
- Ależ, Luisa, ja...
- Pan dobrze wie, co pan mówi i na co czeka pan tutaj dziś wieczór, Osip. Ale niech pan nie będzie podły i chociaż tego nie insynuuje.
- Ależ czego? Czego?
- Że Horacio wiedział o tym, zanim ją porzucił.
- Przecież ja - zaczął Gregorovius - przecież ja w ogóle...
- Niech pan nie będzie obrzydliwy - powtórzyła mono­tonnie Maga. - Dlaczego chce pan pogrążyć Horacia? Nie wie pan, żeśmy się rozstali, że poszedł sobie w taki deszcz...
- Ja niczego nie chcę - powiedział Osip wtulając się głębiej w fotel. - Ja nie jestem taki, Luisa. Pani się upiera, żeby mnie źle zrozumieć. Powinienem rzucić się na kolana, jak w swoim czasie kapitan „Gräffďn”, błagać, żeby mi pani uwierzyła i żeby...
- Niech mi pan da spokój - powiedziała Maga. - Naj­pierw Pola, teraz pan... Te plamy na ścianach i ta noc, która nie chce się skończyć... Pan byłby w stanie uwierzyć nawet w to, że to ja zabijam Polę.
- Nigdy w życiu nie przeszłoby mi nic podobnego przez głowę...
- Dosyć, dosyć. Horacio nigdy mi tego nie przebaczy, mimo że już nie jest zakochany w Poli. Śmiechu warte, gówniana mała laleczka, którą zrobiłam z wosku ze świeczek na choinkę, z delikatnego, zielonkawego wosku, przecież pamiętam...
- Luisa, nie mogę uwierzyć, żeby pani...
- On mi nigdy tego nie przebaczy, chociaż nie mówiliś­my o tym. Ale wie, bo widział i laleczkę, i szpilki. Rzucił ją na ziemię i zdeptał. Nie wiedział, że to jeszcze gorzej, że tym tylko wzmógł niebezpieczeństwo. Pola mieszka na rue Dauphine, on chodził do niej niemal codziennie po połu­dniu. Myśli pan, że opowiedział jej o tej zielonej laleczce? Jak się panu wydaje Osip?
- Możliwe - odparł Osip, wrogi i pełen pretensji. - Wszyscy jesteśmy zdrowo kopnięci.

Powered by MyScript