.. W Montevideo też tak było, nie udawało się nikogo kochać naprawdę, zaraz zaczynały się jakieś dziwne rzeczy, awantury o prześcieradła, o włosy, a dla kobiet jeszcze tyle innych przykrości, na przykład skrobanki. Ech... - Miłość. Zmysłowość. Czy mówimy o tym samym? - Tak - odparła Maga. - Jeżeli mówimy o miłości, mówimy o seksie. Na odwrót już nie tak. Przecież zmysłowość to nie to samo co seks. No nie? - Byle bez teorii - powiedział nieoczekiwanie Osip. - Te dychotomie, tak jak i te synkretyzmy... Prawdopodobnie Horacio szukał w Poli czegoś, czego pani mu nie dawała... jeśli przeniesiemy te sprawy na teren praktyczny. - Horacio zawsze szukał wielu rzeczy - powiedziała Maga. - Zmęczył się mną, ponieważ nie umiem myśleć, to wszystko. Za to Pola pewnie bezustannie myśli... - „Biedna miłość, która musi karmić się myśleniem” - zacytował Osip. - Trzeba być sprawiedliwym - powiedziała Maga. - Pola jest bardzo piękna, wiem to po wzroku, jakim na mnie patrzył Horacio, kiedy od niej wracał. Wracał jak zapałka, która zapała się nagle i wyrasta jej cały warkocz. Chociaż to trwa tylko sekundę, ale jest cudowne. Najpierw potarcie, potem mocny zapach fosforu, a potem ten olbrzymi płomień, który zaraz niknie. Taki wracał: ona napełniała go pięknością. Ja mu to mówiłam, Osip, i słusznie robiłam, że mu to mówiłam. Już byliśmy trochę dalej od siebie, ale jeszcze kochaliśmy się. To nie przychodzi nagle, Pola nadchodziła jak słońce do okna. Ja zawsze muszę myśleć o takich rzeczach, żeby wiedzieć, że mówię prawdę. Wchodziła po trochu, odbierając mi cień, a Horacio opalał się niby na pokładzie statku, przypiekał się, był taki szczęśliwy... - Nigdy bym nie przypuścił. Wydawało mi się, że pani... no, że Pola minie jak tyle innych. Bo wobec tego trzeba by wymienić na przykład i Françoise... - Bez znaczenia - powiedziała Maga strząsając popiół na podłogę. - Tak jakbym ja zaczęła cytować takich facetów, jak Ledesma. To prawda, że pan nic nie wie. Nie wie pan także, jak się skończyło z Polą. - Nie wiem. - Pola jest umierająca - powiedziała Maga. - Nie przez te szpilki, to były głupstwa, jakkolwiek robiłam to na serio, niech mi pan wierzy, że robiłam to na serio. Jest umierająca, bo ma raka w piersi. - A Horacio?... - Niech pan nie będzie obrzydliwy. Horacio nic o tym nie wiedział, kiedy z nią zrywał. - Ależ, Luisa, ja... - Pan dobrze wie, co pan mówi i na co czeka pan tutaj dziś wieczór, Osip. Ale niech pan nie będzie podły i chociaż tego nie insynuuje. - Ależ czego? Czego? - Że Horacio wiedział o tym, zanim ją porzucił. - Przecież ja - zaczął Gregorovius - przecież ja w ogóle... - Niech pan nie będzie obrzydliwy - powtórzyła monotonnie Maga. - Dlaczego chce pan pogrążyć Horacia? Nie wie pan, żeśmy się rozstali, że poszedł sobie w taki deszcz... - Ja niczego nie chcę - powiedział Osip wtulając się głębiej w fotel. - Ja nie jestem taki, Luisa. Pani się upiera, żeby mnie źle zrozumieć. Powinienem rzucić się na kolana, jak w swoim czasie kapitan „Gräffďn”, błagać, żeby mi pani uwierzyła i żeby... - Niech mi pan da spokój - powiedziała Maga. - Najpierw Pola, teraz pan... Te plamy na ścianach i ta noc, która nie chce się skończyć... Pan byłby w stanie uwierzyć nawet w to, że to ja zabijam Polę. - Nigdy w życiu nie przeszłoby mi nic podobnego przez głowę... - Dosyć, dosyć. Horacio nigdy mi tego nie przebaczy, mimo że już nie jest zakochany w Poli. Śmiechu warte, gówniana mała laleczka, którą zrobiłam z wosku ze świeczek na choinkę, z delikatnego, zielonkawego wosku, przecież pamiętam... - Luisa, nie mogę uwierzyć, żeby pani... - On mi nigdy tego nie przebaczy, chociaż nie mówiliśmy o tym. Ale wie, bo widział i laleczkę, i szpilki. Rzucił ją na ziemię i zdeptał. Nie wiedział, że to jeszcze gorzej, że tym tylko wzmógł niebezpieczeństwo. Pola mieszka na rue Dauphine, on chodził do niej niemal codziennie po południu. Myśli pan, że opowiedział jej o tej zielonej laleczce? Jak się panu wydaje Osip? - Możliwe - odparł Osip, wrogi i pełen pretensji. - Wszyscy jesteśmy zdrowo kopnięci.
|