Ale czy to znaczy, że są one tylko dlatego sensowne? Czy miałoby kogokolwiek obchodzić to, co Druga Fundacja myśli o Ziemi? To, czy jest ona naprawdę planetą, z której pochodzi rodzaj ludzki, czy tylko mitem, a przede wszystkim czy w ogóle jest jakaś jedna planeta, z której pochodzą ludzie, jest na pewno problemem, którym powinni się zajmować historycy, antropolodzy i zbieracze podań, tacy jak ten twój Pelorat. Ale dlaczego mielibyśmy się tym zajmować my? - No właśnie, dlaczego? - podchwycił Gendibal. - A dlaczego w bibliotece nie ma żadnej wzmianki na temat Ziemi? Jak to możliwe? Po raz pierwszy w atmosferze panującej wokół Stołu dało się odczuć coś innego niż wrogość. - A nie ma? - powiedziała Delarmi. - Kiedy dotarła do mnie wiadomość - rzekł zupełnie spokojnie Gendibal - że Trevize i Pelorat mogą przybyć tutaj w poszukiwaniu informacji dotyczących Ziemi, to oczywiście poleciłem naszemu komputerowi bibliotecznemu, żeby sporządził listę dokumentów zawierających takie informacje. Specjalnie się nie przejąłem, kiedy okazało się, że w bibliotece nie ma nic na ten temat. Zupełnie nic. Najmniejszej wzmianki... Nic! Ale potem uparliście się kazać mi czekać dwa dni na ten proces i w tym samym czasie dowiedziałem się, że w końcu Trevize i Pelorat nie mają zamiaru tu przylecieć. To pobudziło moją ciekawość. Zresztą musiałem się jakoś rozerwać i czymś zająć. A więc podczas gdy - jak głosi stare porzekadło - siedzieliście tu popijając wino, a dom się walił, ja przejrzałem stare książki historyczne w swoich prywatnych zbiorach. Znalazłem w nich ustępy, które wyraźnie mówiły o badaniach dotyczących “Problemu Pochodzenia", prowadzonych u schyłku Imperium. Powoływano się tam na konkretne dokumenty, zarówno druki, jak i mikrofilmy, a nawet cytowano niektóre z nich. Poszedłem więc raz jeszcze do biblioteki i sam próbowałem je znaleźć. Zapewniam was, że nie znalazłem nic. - Nawet jeśli jest tak, jak mówisz - powiedziała Delarmi - to niekoniecznie musi być w tym coś dziwnego. Jeśli Ziemia jest faktycznie mitem... - To znalazłbym coś na ten temat w dziale mitologii. Gdyby była to opowieść Babci Czarnej Dziury, to znalazłbym to w zbiorze opowieści Babci Czarnej Dziury. Gdyby był to wytwór chorego umysłu, to znalazłbym to w dziale psychopatologii. Jest faktem, ,że istnieje coś na temat Ziemi, bo w przeciwnym razie nikt z was nic by o tym nie słyszał, a tymczasem z miejsca zorientowaliście się, że jest to nazwa planety, z której przypuszczalnie pochodzi rodzaj ludzki. Dlaczego wobec tego nie ma na ten temat ani jednej wzmianki w bibliotece, i to w żadnym dziale? Delarmi tym razem nic nie powiedziała, za to odezwał się inny Mówca. Był to Leonis Cheng, dość niski mężczyzna, o encyklopedycznej zaiste wiedzy na temat najdrobniejszych szczegółów Planu Seldona, ale o krótkowzrocznym stosunku do faktycznie istniejącej Galaktyki. Miał zwyczaj mrugać szybko powiekami, kiedy mówił. - Jest rzeczą ogólnie znaną, że u swego schyłku Imperium starało się stworzyć kult imperatora, starannie tłumiąc wszelkie objawy zainteresowania czasami przedimperialnymi. Gendibal skinął głową: - Tłumienie to precyzyjny termin, Mówco Cheng. Nie jest to równoznaczne z niszczeniem dowodów. Powinieneś wiedzieć o tym lepiej niż ktokolwiek z tu obecnych, że inną charakterystyczną cechą okresu schyłkowego Imperium był nagły przypływ zainteresowania wcześniejszymi - i przypuszczalnie lepszymi - czasami. Mam tu na myśli wzrost zainteresowania “Problemem Pochodzenia" w czasach Hari Seldona. Cheng przerwał mu głośnym chrząknięciem: - Wiem o tym bardzo dobrze, młody człowieku. O społecznych problemach okresu schyłkowego Imperium wiem o wiele więcej, niż przypuszczasz. Proces “imperializacji" wziął ostatecznie górę nad tymi dyletanckimi rozważaniami dotyczącymi Ziemi. Za rządów Cleona II, w ostatnim okresie pewnego ożywienia Imperium, proces ten osiągnął punkt kulminacyjny i ustały wszelkie spekulacje na temat Ziemi. Było to dwieście lat po Seldonie. W czasach Cleona został nawet wydany edykt, w którym zainteresowanie takimi rzeczami określano (myślę, że cytuję dokładnie) jako “jałowe i nieproduktywne spekulacje, które prowadzą do podważenia zaufania i miłości ludu do tronu Imperium". Gendibal uśmiechnął się. - A zatem, Mówco Cheng, skłonny byłbyś datować zniszczenie wszystkich danych dotyczących Ziemi na okres panowania Cleona II? - Nie wyciągam żadnych wniosków. Po prostu stwierdziłem to, co stwierdziłem. - Sprytnie się z tego wywinąłeś, nie wyciągając żadnych wniosków. Za czasów Cleona Imperium mogło przeżywać pewien renesans, ale przynajmniej Uniwersytet i biblioteka znajdowały się w naszych rękach, a w każdym razie w rękach naszych poprzedników. Usunięcie jakichkolwiek materiałów z biblioteki bez wiedzy Mówców z Drugiej Fundacji było niemożliwe. Prawdę mówiąc, zadanie to zostałoby powierzone właśnie Mówcom, choć ginące Imperium nie zdawałoby sobie z tego sprawy. Gendibal przerwał, ale Cheng nie powiedział nic, spoglądając w jakiś punkt ponad jego głową. - Wynika z tego - podjął Gendibal na nowo - że materiały dotyczące Ziemi nie mogły zostać usunięte z biblioteki za czasów Seldona, gdyż zainteresowanie Problemem Pochodzenia było wówczas zbyt duże. Nie mogły też zostać usunięte później, gdyż wówczas biblioteka znajdowała się już w pieczy Drugiej Fundacji. A mimo to nie ma ich teraz w bibliotece. Jak to możliwe? - Może przestaniesz wreszcie rozwodzić się nad tym dylematem, Gendibal - wtrąciła niecierpliwie Delarmi. - Rozumiemy, o co chodzi. Jakie jest, twoim zdaniem, rozwiązanie? Że ty sam usunąłeś te dokumenty? - Jak zwykle, Delarmi, zaskakujesz swą przenikliwością - Gendibal pochylił głowę w szyderczym ukłonie (na który odpowiedziała lekkim wydęciem ust). - Jedno z możliwych rozwiązań tej zagadki jest takie, że oczyścił bibliotekę z tych materiałów któryś z Mówców Drugiej Fundacji, czyli ktoś, kto wiedział, jak skłonić do tego kustoszy, nie zostawiając żadnego śladu o tym w ich pamięci, i jak skorzystać z komputerów, nie zostawiając żadnego śladu w ich danych. Pierwszy Mówca Shandess poczerwieniał.
|