Kiedy bliski był już spełnienia, Sara położyła się na plecach i wciągnęła go na siebie, by złączyć się z nim w ostatecznym uniesieniu...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
wszystkim, dał mu przeto taką kurę, na którą, kiedy zawołać: – Kurko, kurko! znieś mi złote jajko! – w istocie złote znosiła jajko...
»
16|98|Kiedy recytujesz Koran, to szukaj ucieczki u Boga przed szatanem przekletym!16|99|Nie ma on bowiem zadnej wladzy nad tymi, którzy uwierzyli i którzy ufaja...
»
Przez większą część następnego miesiąca — czyli od końca września, kiedy ucie- kłyśmy, do końca października — moja pani wahała się...
»
3|51|Zaprawde, Bóg jest moim i waszym Panem! Przeto czcijcie Go! To jest droga prosta!"3|52|A kiedy Jezus poczul w nich niewiare, powiedzial: "Kto jest moim...
»
Tak zatem, kiedy następna grupa żałobników weszła do kościoła, myśli inspektora Sloana odbiegły jeszcze dalej w przeszłość niż myśli Cynthii Paterson...
»
Niezawiadomienie przez sąd o terminie rozprawy oskarżonego, kiedy obecność jego nie jest obowiązkowa, jest uchybieniem naruszającym jego prawa do obrony (art...
»
Kiedy korzystasz z biblioteki open-uri, wystarczy, że wpiszesz instrukcję open() z adresem URL, a skrypt zwróci odpowiednią stronę WWW...
»
Trudno było pojąć opowieść na wpół szalonego ślepca, lecz kiedy Guthwulf mówił, Simon wyobraził sobie, jak hrabia wędruje tunelami, kuszony przez coś, co...
»
Dzwoniono na Angelus, kiedy zjawił się obok mnie wieśniak włoski na ośle swoim i obadwa zdjęliśmy kapelusze, po krótkiej modlitwie wraz przez toż uczestnictwo w...
»
Kiedy więc King robiąc któregoś wieczoru rundkę po restauracjach i klubach trafił na * MacIntosh, jego córkę, psa i dwoje innych ludzi, spożywających późną...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Kiedy wbijał się w nią raz za razem, wymawiała jego imię, powtarzała je niczym jakąś przerywaną modlitwę. I wciąż płakała, nawet kiedy jej ciało wygięło się w łuk i przywarło do niego. Jej łzy działały nań niczym potężny afrodyzjak, rozpalały go do szaleństwa, prowokowały do tego, by bez reszty napełnił ją namięt­nością i rozkoszą i przegnał z niej wszelki żal.
Kiedy pożądanie i smutek połączyły się w przejmującej, wszechoga­rniającej chwili upojenia, leżeli wtuleni w siebie, wyczerpani, niezdolni do najmniejszego ruchu. Wreszcie Mikahl przetoczył się na bok i przygarnął ją do siebie, wplatając palce w jej gęste, splątane włosy. Lekki oddech Sary pieścił jego wilgotną skórę.
Nie pozwolił sobie na sen. dopóki nie poczuł, że Sara jest już całkiem rozluźniona i spokojna. Dopiero wtedy zasnął, z przekonaniem, że jego żona porzuciła niemądre pomysły i nigdy go już nie zostawi.
Sara spała przez jakieś trzy godziny. Kiedy się obudziła, do pokoju wpadał szary blask świtu. Mikahl leżał na brzuchu, jedną ręką obejmował ją w talii, jakby chciał ją chronić i więzić jednocześnie. Jego twarz, odprężona i spokojna, wydawała się teraz niezwykle młoda i przystojna. Przez chwilę Sara przyglądała mu się z czułością, zapamiętując zarys ust i nosa, długie czarne rzęsy, twardy, męski podbródek.
Choć ciało przesycone było zmęczeniem, jej umysł pozostawał zupełnie jasny. Może łatwiej byłoby wyjechać w ciągu dnia, pod jego nieobecność, pragnęła jednak uciec jak najszybciej, natychmiast. Wiedziała, że z czasem coraz trudniej przychodziłoby jej zdobyć się i na taki krok, a świadomość, że nie może zostać z Mikahlem, czyniłaby z każdej chwili prawdziwą męczarnię.
Sara zsunęła się powoli z łóżka. Kiedy jej mąż mruknął coś przez sen i poruszył się niespokojnie, włożyła mu pod rękę poduszkę. Mikahl przygarnął ją do siebie i uspokoił się.
Chciała pocałować go na pożegnanie, bała się jednak, że może go obudzić. Powiedzieli już wszystko, co mieli sobie do powiedzenia; kolejna kłótnia niczego by nie zmieniła.
Choć kochała go nie mniej niż dotychczas, a może nawet bardziej, wiedziała, że nie może żyć z człowiekiem, który bez skrupułów przysparza innym cierpień. Nie wierzyła, by cokolwiek mogło go teraz powstrzymać przed dopełnieniem zemsty, to zaś oznaczało, że nigdy już nie będzie mogła być z nim szczęśliwa - chyba że zmieniłaby swoje poglądy na naturę dobra i zła, i stała się kimś, kim nie chciała być.
Sara powoli przeszła przez pokój, musiała jednak zatrzymać się jeszcze przy drzwiach, by po raz ostatni spojrzeć na człowieka, którego pokochała, poślubiła i utraciła. Zastanawiała się, czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczy.
Weszła do garderoby i cicho zamknęła za sobą drzwi. Kiedy była już ubrana, zaczęła się pakować. Część ubrań została w Londynie, nie musiała więc zabierać dużego bagażu.
Kończyła już, kiedy z korytarza weszła do garderoby Jenny. Pokojówka zatrzymała się w drzwiach, szeroko otwierając oczy ze zdumienia.
Sara przyłożyła palec do ust, prosząc ją o ciche zachowanie.
- Wyjeżdżam, Jenny - oświadczyła szeptem. - Chcesz pojechać ze mną? Daję ci wolną rękę.
- To znaczy, że opuszcza pani księcia? Nie wyjeżdża pani po prostu na kilka dni na zakupy? - pytała Jenny z niedowierzaniem.
- Otóż to.
Pokojówka przełknęła ciężko, nie zadawała jednak żadnych pytań.
- W takim razie pojadę z panią. Przyda się pani ktoś do pomocy.
- Doskonale. Poproszę, by powóz był gotowy za pół godziny. Ty tymczasem spakuj się szybko i pożegnaj ze wszystkimi.
Jenny jeszcze raz spojrzała na nią pytająco, po czym ukłoniła się grzecznie i wyszła, zabierając ze sobą jedną z dwóch toreb swej pani.
Sara zastanawiała się przez chwilę, czy Jenny spędziła noc z Benjaminem Slade'em, uznała jednak w końcu, że woli tego nie wiedzieć. Z pewnością nie był to typowy przypadek uwiedzenia młodej i naiwnej pokojówki przez starszego mężczyznę; Jenny nie była naiwna, a Slade nie wyglądał bynajmniej na uwodziciela. Sara widziała kiedyś, jak ci dwoje rozmawiali ze sobą; pomimo różnicy wieku i pochodzenia, najwyraźniej niebyli sobie obojętni. Może będą szczęśliwsi i mądrzejsi niż ona i Mikahl.

Powered by MyScript