Kiedy skończył, leżała wycieńczona, bezwładna i gapiła się w sufit...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
wszystkim, dał mu przeto taką kurę, na którą, kiedy zawołać: – Kurko, kurko! znieś mi złote jajko! – w istocie złote znosiła jajko...
»
16|98|Kiedy recytujesz Koran, to szukaj ucieczki u Boga przed szatanem przekletym!16|99|Nie ma on bowiem zadnej wladzy nad tymi, którzy uwierzyli i którzy ufaja...
»
Przez większą część następnego miesiąca — czyli od końca września, kiedy ucie- kłyśmy, do końca października — moja pani wahała się...
»
3|51|Zaprawde, Bóg jest moim i waszym Panem! Przeto czcijcie Go! To jest droga prosta!"3|52|A kiedy Jezus poczul w nich niewiare, powiedzial: "Kto jest moim...
»
Tak zatem, kiedy następna grupa żałobników weszła do kościoła, myśli inspektora Sloana odbiegły jeszcze dalej w przeszłość niż myśli Cynthii Paterson...
»
Niezawiadomienie przez sąd o terminie rozprawy oskarżonego, kiedy obecność jego nie jest obowiązkowa, jest uchybieniem naruszającym jego prawa do obrony (art...
»
Kiedy korzystasz z biblioteki open-uri, wystarczy, że wpiszesz instrukcję open() z adresem URL, a skrypt zwróci odpowiednią stronę WWW...
»
Trudno było pojąć opowieść na wpół szalonego ślepca, lecz kiedy Guthwulf mówił, Simon wyobraził sobie, jak hrabia wędruje tunelami, kuszony przez coś, co...
»
Dzwoniono na Angelus, kiedy zjawił się obok mnie wieśniak włoski na ośle swoim i obadwa zdjęliśmy kapelusze, po krótkiej modlitwie wraz przez toż uczestnictwo w...
»
Kiedy więc King robiąc któregoś wieczoru rundkę po restauracjach i klubach trafił na * MacIntosh, jego córkę, psa i dwoje innych ludzi, spożywających późną...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


- Nie wierzę, że zmusiłeś mnie do krzyku.
- Trzy razy. - Rozwiązał ją. Zmarszczył brwi, widząc czerwone ślady na nadgarstkach. - Nic ci nie jest? Nie zraniłem cię, prawda?
- Nawet jeśli, to warto było - odparła nadal odurzona. - A ja za bardzo oszalałam, żeby cokolwiek zauważyć. Boże! Kto by pomyślał, że spodoba mi się wiązanie?
- Hm. - Przyjrzał się jej twarzy. - Mam taką teorię, że kobiety, które lubią kontrolować, lubią też tracić kontrolę.
Przyjrzała mu się.
- Robiłeś to już wcześniej?
- Nigdy nie zdradzam takich sekretów. Pokręciła głową z lekkim uśmiechem.
- A pomyśleć, że jak cię pierwszy raz zobaczyłam, wzięłam cię za chłopca z chóru kościelnego.
- Aha, wielu ludzi nabrało się na tę twarz. - Ugniótł poduszkę pod głową. - To działało naprawdę dobrze, gdy chodziłem do szkoły. „Nie, panie Truant, to nie mnie widział pan wczoraj na wagarach. Siedziałem w domu chory”. - Zakasłał trzy razy.
- Jesteś okropny.
- Nie słyszałem, żebyś narzekała minutę temu. Co właściwie mówiłaś? „Tak, och, tak, Boże, tak!”.
- Przestań! - Szturchnęła go w ramię, ale śmiech sprawił, że słowa nie zabrzmiały groźnie. - Masz jeszcze jakieś inne perwersyjne pomysły?
- Och, skarbie, całe mnóstwo.
- Na przykład? - zainteresowała się.
- Ostatni? Zrobić to na wyciągu.
- Chyba sobie żartujesz!
- No wiesz, to przez patrzenie ci w oczy... - Przesunął palcem po jej szczęce.
- Myślałeś wtedy o seksie?
- Tak, pani doktor, jestem facetem. Zawsze myślę o seksie. Ej, ale może to pomogłoby ci przezwyciężyć lęk wysokości? Spróbujemy jutro? Zostaw rodzinę i spędź ten dzień ze mną. Albo jeszcze lepiej: noc też.
- Wiesz, że nie mogę. A właśnie, która to godzina? - Obróciła zegarek na nocnym stoliku. - Rety! Muszę wracać.
- Nie, zostań. - Złapał ją za rękę, gdy zaczęła wstawać.
- Nie mogę. Co by rodzina pomyślała?
- Kogo to obchodzi? Jesteś dorosła.
- Nie, serio. - Poszukała ubrania. - Muszę wracać do domu.
- Och, no dobrze. - Westchnął ciężko i usiadł. - Odprowadzę cię.
- Nie musisz. Skrzywił się.
- Dobra, wyjaśnijmy to sobie raz na zawsze. Niewiele dobrego można powiedzieć o mojej rodzinie, ale jeśli idzie o maniery, my, Hunterowie, nigdy się nie wykręcamy. Odprowadzam cię. Przytrzymuję ci drzwi. Odsuwam krzesło. Jasne?
Uśmiechnęła się szeroko.
- Mogę być politycznie niepoprawna i powiedzieć, że mi się to podoba?
- Możesz.
Kiedy się ubrali, stawili czoło mrozowi i pospiesznie przeszli przez miasteczko. W holu u rodziców Alec objął ją i pocałował.
- Zobaczymy się jutro?
- To zależy. - Trzymając go, uśmiechnęła się. - Co ci chodzi po głowie?
- A na co masz ochotę? - zapytał znacząco. Nie mogła powstrzymać śmiechu.
- Najwyraźniej na mnóstwo rzeczy.
- A co powiesz na to? Muszę wziąć skuter śnieżny i sprawdzić jedną z naszych chat na uboczu szlaków. Pojedziesz ze mną?
- Na skuterze?
- Bez żadnych głupich numerów w stylu Paula i Teda. Weźmiemy trochę jedzenia, rozpalimy ogień i pobawimy się w odciętych przez śnieg pionierów. Wiesz, będziemy udawać, że dorwała nas zamieć, wpełzniemy pod koce i podzielimy się ciepłem naszych ciał.
- Och, czekaj. - Wpadła na lepszy pomysł. - Możemy zabawić się w samotną wdowę, która znajduje rannego wędrowca samego w górach?
- A czy obudzę się w twoim łóżku, gdzie oboje będziemy nadzy, bo spróbujesz mnie rozgrzać?
- Zdecydowanie.
- Wchodzę w to.
- Dobra. - Drzwi windy otworzyły się. - Teraz muszę iść. Naprawdę.
- Poczekaj.
Przytrzymując jedną ręką drzwi windy, przesunął się tak, jakby chciał jej zetrzeć coś z nosa.

Powered by MyScript