kłopoty z wyjściem z roli monarchini traktującej dziecko jako osobistą własność...

Linki


» Dzieci to nie ksiÄ…ĹĽeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeĹ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
znaczeniu jako znak czegoś, signifiant odnoszący się do signifié, signifiant różne od swego signifié...
»
400 Jest to nazwa ograniczonej zakrzepicy żylnej zlokalizowanej pod skóra wokół odbytu, inaczej znanej jako zakrzepica żylaków zewnętrznych odbytu; objawia się pod...
»
Tej to duszy przysługuje istnienie, a pośrednio dopiero ciału zorganizowanemu przez duszę,podczas gdy zwierzętom i roślinom istnienie przysługuje jako jUŻ...
»
System znany dziś jako Wiedza Tajemna istniał początkowo nic posiadając nazwy, przekazywany z pokolenia na pokolenie przez długie wieki...
»
W ostatnich latach pojawiło się kilka inicjatyw odbudowy obiektu, bądź z przywróceniem pierwotnych funkcji, bądź jako schroniska turystycznego...
»
Agnes poczuła ulgę: Laura zapewne nie umiała wyobrazić sobie niczego konkretnego jako “czegoś”, lecz jej gest nie pozostawiał cienia wątpliwości: to...
»
Dlatego też unikano bombardowania, a nawet bezładnego używania ciężkiej broni w pobliżu terenów zabudowanych oraz - jako że samoloty były równie kosztowne,...
»
W Warszawie, jako zastępcy Rządu Tymczasowego, zostali trzej ludzie: Stefan Bobrowski, Władysław Daniłowski i Witold Marczewski: pierwsi dwaj młodzi,...
»
- Skoro jesteś odpowiedzialny za moje bezpieczeństwo, to ja jako żona jestem odpowiedzialna za twoje zdrowie...
»
Oby nam się dobrze działo! Bohu! wszystkie bohy w niebie - Jako w tęczę patrzą w ciebie! - 36 Szczodre na nas wielkie bogi, Dają co rok pokój...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


Insygna unikała jego spokojnego wzroku.
- Nie rób mi wykładów, Sieverze. Nigdy nie miałeś dzieci. Łatwo jest radzić innym.
- Czy ja tobie radzę? Przepraszam. Powiedzmy, że nie jestem tak bardzo jak ty emocjonalnie związany ze
wspomnieniem Mar-lenyjako niemowlęcia. Bardzo ją lubię, jednak jedyny obraz Mar-leny, jaki znam, to obraz
dorastającej młodej kobiety o wspaniałym umyśle. Ona jest ważna, Eugenio. Wydaje mi się, że jest o wiele
ważniejsza niż ja czy ty. Należy porozmawiać z nią...
- Należy zapewnić jej bezpieczeństwo - sprzeciwiła się Insygna.
- Zgadzam się, ale należy poradzić się jej, jak zapewnić to bezpieczeństwo. Jest młoda, jest niedoświadczona, ale
być może wie lepiej od nas, co trzeba zrobić. Porozmawiajmy tak jak trójka dorosłych. Obiecaj mi, Eugenio, że nie
będziesz nadużywać władzy rodzicielskiej.
- Jak mogę ci to obiecać? - powiedziała gorzko Insygna. - Ale zgoda, porozmawiajmy z nią.
Siedzieli więc teraz we trójkę w biurze Genarra, z włączoną tarczą dźwiękochłonną, a Martena rzucała szybkie
spojrzenia to na Genarra, to na Insygnę i przygryzała nerwowo wargi.
- Chyba nie spodoba mi się to, co usłyszę - powiedziała nieszczęśliwie.
164
- Obawiam się, że mamy złe wieści - odpowiedziała Insygna.
• Mówiąc krótko: rozważamy możliwości powrotu na Rotora. Martena wyglądała na zaskoczoną.
- Ale twoja praca, mamo. Nie możesz jej tak zostawić. Widzę ednak, że wcale nie masz takiego zamiaru. Nic nie
rozumiem.
- Marleno - Insygna mówiła wolno l z emfazą - rozważamy woj powrót na Rotora. Tylko twój.
Zapadła cisza. Martena przyglądała się ich twarzom. A potem zaczęła mówić szeptem:
- Jesteście poważni. Nie mogę w to uwierzyć. Nie wrócę na rotora. Nie chcę. Nigdy. Erytro jest moim światem.
Chcę być utaj i tylko tutaj.
- Marleno... - głos Insygny załamał się. Genarr wyciągnął rękę w kierunku Insygny i potrząsnął głową. Eugenia
zamilkła i teraz on zaczął mówić:
- Dlaczego tak bardzo zależy ci, by być tutaj, Marleno?
- Ponieważ już tutaj jestem - głos Marteny brzmiał płasko. -Czasami chce się zjeść coś szczególnego, po prostu się
chce. I nie można wytłumaczyć dlaczego. Chce się i koniec. Ja mam apetyt aa Erytro. Nie wiem dlaczego, ale mam.
Nie muszę tego wyjaśniać.
- Niech twoja matka powie ci, co wiemy - odparł Genarr. Insygna wzięła zimną i bezwładną rękę Marteny w swoje
dłonie.
- Marleno, czy pamiętasz, jak tuż przed odlotem na Erytro opowiadałaś mi o swojej rozmowie z komisarzem
Pittem...
-Tak?
[ - Powiedziałaś mi wtedy, że kiedy zgodził się na nasz przyjazd na Erytro, nie mówił wszystkiego. Nie umiałaś
powiedzieć mi, co Eostawił dla siebie, ale wiedziałaś, że było to coś nieprzyjemnego, fcoś złego.
• - Tak, pamiętam.
• Insygna zawahała się, a ogromne, świdrujące oczy Marteny rtały się nagle czujne. I znów zaczęła szeptać, tak jak
gdyby nie Edawała sobie sprawy z obecności innych i wypowiadała na głos trłasne myśli.
.' - Zmrużenie powiek. Ręka niemal przy skroni. Odsuwa się. Jej głos zamarł, chociaż usta poruszały się dalej.
165
A potem Marlena wybuchnęła:
- Czy wydaje wam się, że zwariowałam?
- Nie - odpowiedziała szybko Insygna - wręcz odwrotnie, kochanie. Wiemy, że twój umysł jest wspaniały i
chcemy, żeby taki pozostał. A cała sprawa wygląda tak...
Marlena wysłuchała opowieści o Pladze Erytro z podejrzliwym wyrazem twarzy. Na końcu powiedziała:
- Widzę, że wierzysz w to, co mówisz, mamo, ale być może ktoś cię okłamał.
- Usłyszała to ode mnie - powiedział Genarr. - A ja powtarzam - i popieram to swoim autorytetem - że jest to
prawda. A teraz ty mi powiedz, czy kłamię?
Marlena zaakcentowała jego słowa.
- Dlaczego akurat mi grozi jakieś niebezpieczeństwo? Dlaczego ja jestem bardziej narażona niż ty czy mama?
- Tak jak powiedziała twoja matka, Marleno... Plaga uderza, według wszelkiego prawdopodobieństwa w ludzi
obdarzonych dużą wyobraźnią czy fantazją. Istnieją dowody - w które częściowo wierzymy - że niezwykłe umysły
są bardziej narażone na działanie Plagi, a ponieważ twój umysł jest najbardziej niezwykły ze wszystkich, z jakimi
zetknąłem się do tej pory, wydaje mi się możliwe, że jesteś narażona na niebezpieczeństwo. Komisarz przysłał mi
instrukcje, że mam zostawić ci wolną rękę na Erytro, że mam umożliwić ci zobaczenie i zbadanie wszystkiego,
czego zażądasz, i że powinienem nawet zezwolić na wyjście poza Kopułę, jeśli przyjdzie ci to do głowy. Brzmi to
bardzo uprzejmie z jego strony, lecz czy przypadkiem nie zależy mu na tym, abyś wyszła na zewnątrz po to, by - jak
ma nadzieję - zwiększyć niebezpieczeństwo zarażenia cię Plagą?
Marlena rozważała jego słowa bez cienia emocji.
- Czy nie rozumiesz, Marleno? - zapytała Insygna. - Komisarz nie chce cię zabić - nie oskarżamy go o to. Chce
tylko wyeliminować twój umysł, który mu przeszkadza. Ty z łatwością odkrywasz jego zamiary i rzeczy, o których
nie powinien wiedzieć ktokolwiek. Nie może tego znieść. Lubuje się w tajemniczości.

Powered by MyScript