znaczeniu jako znak czegoś, signifiant odnoszący się do signifié, signifiant różne od swego signifié...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
400 Jest to nazwa ograniczonej zakrzepicy ylnej zlokalizowanej pod skra wok odbytu, inaczej znanej jako zakrzepica ylakw zewntrznych odbytu; objawia si pod...
»
Serwer udzielił mu dostępu do swej pamięci jako Zygmuntowi Sygusiowi, ale w osobistym katalogu Zygmunta Sygusia Robert nie znalazł niczego ciekawego...
»
Tej to duszy przysuguje istnienie, a porednio dopiero ciau zorganizowanemu przez dusz,podczas gdy zwierztom i rolinom istnienie przysuguje jako jU...
»
System znany dziś jako Wiedza Tajemna istniał początkowo nic posiadając nazwy, przekazywany z pokolenia na pokolenie przez długie wieki...
»
W ostatnich latach pojawio si kilka inicjatyw odbudowy obiektu, bd z przywrceniem pierwotnych funkcji, bd jako schroniska turystycznego...
»
Chociaż wiele współczesnych kobiet traktuje tę tendencję jako przykrą przypadłość, ma ona tak szeroki zasięg, że trudno uznać ją za przypadek...
»
Agnes poczuła ulgę: Laura zapewne nie umiała wyobrazić sobie niczego konkretnego jako “czegoś”, lecz jej gest nie pozostawiał cienia wątpliwości: to...
»
Dlatego też unikano bombardowania, a nawet bezładnego używania ciężkiej broni w pobliżu terenów zabudowanych oraz - jako że samoloty były równie kosztowne,...
»
W Warszawie, jako zastępcy Rządu Tymczasowego, zostali trzej ludzie: Stefan Bobrowski, Władysław Daniłowski i Witold Marczewski: pierwsi dwaj młodzi,...
»
- Skoro jesteś odpowiedzialny za moje bezpieczeństwo, to ja jako żona jestem odpowiedzialna za twoje zdrowie...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Jeśli zatrzemy radykalną różnicę między signifiant i signifié, to
właśnie samo słowo signifiant powinno zostać odrzucone jako pojęcie
metafizyczne. Kiedy Lévi-Strauss stwierdza w przedmowie do Le cru et le cuit*, że
"starał się wyjść poza opozycję tego, co zmysłowe, i tego, co rozumowe, lokując
się od samego początku na poziomie znaków", konieczność, siła i zasadność jego
postępowania nie mogą pozwolić nam zapomnieć, że pojęcie znaku nie może jako
takie przekroczyć czy pominąć opozycji tego, co zmysłowe, i tego, co rozumowe.
Pojęcie znaku jest zdeterminowane przez tę opozycję - przez całą jej historię i
system. Ale nie możemy obejść się bez pojęcia znaku, nie możemy zrezygnować z
tego metafizycznego współudziału, nie rezygnując jednocześnie z krytyki, którą
wymierzamy przeciwko temu współudziałowi, nie ryzykując zatarcia różnicy
(całkowitego) w tożsamości samego signifié lub wchłaniającego signifiant lub - co
sprowadza się do tego samego - wyrzucającego je po prostu poza siebie. Istnieją
bowiem dwa heterogeniczne sposoby zacierania różnicy między signifiant i signifié:
jeden, klasyczny, sposób polega na zredukowaniu lub derywowaniu signifiant, tzn.
na
ostatecznym
podporządkowaniu
znaku
myśli;
drugi,
ten,
który
przeciwstawiamy tutaj pierwszemu, polega na podaniu w wątpliwość systemu, w
którym powyższa redukcja funkcjonowała - przede wszystkim opozycji tego, co
zmysłowe, i tego, co rozumowe.
Paradoks polega na tym, że metafizyczna redukcja znaku potrzebowała opozycji,
którą redukowała. Opozycja jest częścią systemu, razem z redukcją. A to, co
mówię tutaj o znaku, można rozciągnąć na wszystkie pojęcia i wszystkie
stwierdzenia metafizyczne, zwłaszcza na dyskurs dotyczący "struktury". Ale jest
wiele sposobów dostania się do tego kręgu. Są one mniej lub bardziej naiwne,
mniej lub bardziej empiryczne, mniej lub bardziej systematyczne i w mniejszym lub
większym stopniu bliskie sformułowaniu czy nawet sformalizowaniu tego kręgu. To
właśnie te różnice tłumaczą mnogość destruktywnych dyskursów i brak zgody
pośród ich autorów. To właśnie w obrębie pojęć przejętych z metafizyki działali np.
Nietzsche, Freud czy Heidegger. Jako że pojęcia te nie stanowią elementów czy
atomów i jako że zostały przejęte z jakiejś syntaksy i systemu, każde zapożyczenie
pociąga za sobą całą metafizykę. To właśnie pozwala tym niszczycielom niszczyć
się wzajemnie - np. Heidegger rozpatrujący Nietzschego z równą klarownością i
ostrością co w złej wierze i z błędną interpretacją jako ostatniego metafizyka,
ostatniego "platonika". Można by to samo zrobić z samym Heideggerem, z
Freudem i z wieloma innymi. I nie ma chyba dzisiaj bardziej popularnego zajęcia.
Jakie znaczenie ma ten formalny schemat w odniesieniu do tzw. nauk
humanistycznych? Jedna z nich zdaje się zajmować uprzywilejowaną pozycję -
etnologia. Można właściwie przyjąć, że etnologia mogła się narodzić jako nauka
dopiero w chwili, gdy nastąpiła decentracja: w momencie, gdy kultura europejska -
a w wyniku tego historia metafizyki i jej pojęć - uległa dyslokacji, została
pozbawiona swego locus i zmuszona do tego, by przestać uważać się za kulturę
referencyjną [ culture of reference]. Moment ten nie jest przede wszystkim
momentem filozoficznego czy naukowego dyskursu, jest to także moment
polityczny, ekonomiczny, techniczny itd. Można stwierdzić z całkowitą pewnością,
że nie ma nic przypadkowego w fakcie, iż krytyka etnocentryzmu (która stanowi
właśnie warunek etnologii), jest systemowo i historycznie współczesna destrukcji
historii metafizyki. Obie należą do jednej i tej samej ery.
Etnologia - jak każda nauka - zajmuje miejsce w obrębie elementu dyskursu. Jest
to przede wszystkim nauka europejska wykorzystująca tradycyjne pojęcia,
jakkolwiek zajadle by je zwalczała. W rezultacie etnolog, bez względu na to, czy
chce tego, czy nie (a to nie zależy od decyzji z jego strony), przyjmuje do swego
dyskursu przesłanki etnocentryczne w tej samej chwili, gdy zajęty jest ich

Powered by MyScript