Leński i jego zwolennicy nie widzieli sensu w negocjacjach, które mogły jedynie osłabić czujność Rosji Sowieckiej na froncie zachodnim...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
- ustaw federalnych i innych aktw normatywnych prezydenta, parlamentu i rzdu,- konstytucji i statutw podmiotw Federacji, jak rwnie| innych aktw normatywnych,- porozumieD midzy organami wBadzy paDstwowej a organami podmiotw Federacji oraz porozumieD midzy organami wBadzy poszczeglnych podmiotw,- porozumieD midzynarodowych, ktre zostaBy podpisane, lecz nie weszBy jeszcze w |ycie
»
– Skoroś go nie widział, skąd możesz wiedzieć, że był na strychu? – Toć jego własna żona musiała chyba wiedzieć, gdzie przebywa! –...
»
spełnienie przez przychodzącego świeżo człowieka, w jego historyczności, posiada ono moc, która budzi, a nie moc, która obdarza, bo ta raczej zwodziłaby...
»
było pilno porwać z teatru tę, która miała zostać hrabiną de Telek, i zabrać ją daleko, bardzo daleko; tak daleko, aby była tylko jego niczyja więcej!...
»
współobywatelom, że właściwie jego wypychano, ażeby się bił z synem margrabiego o obra- zę księcia Napoleona – mais je leur ai dit 353 –...
»
Wtpliwoci co do stanu psychicznego wiadka i jego stanu rozwoju umysowego mog wynika z informacji uzyskanych od innych osb w toku postpowania przygotowawczego, w...
»
Mieszka, który do innego obejścia i innych stosunków przywykł z Jordanem, drażniła zarówno wyniosłość biskupa, jak i to, że pod bokiem jego, który zwykł...
»
Jednakże gdy opuścił swe zakrwawione ręce – gdy od trucizny dotyku Foula jego usta poczerniały i napuchły tak, że nie mógł dłużej wytrzymać dotyku...
»
Wejście do tego zakątka ciepła i światła przyniosło Mellesowi ogromną ulgę; poczuł, jak pod wpływem ciepła rozluźniają się jego napięte mięśnie...
»
Regis wdrapał się na stojące obok krzesło, by lepiej przyjrzeć się znamieniu, lecz już wcześniej był pewien, że jego bystre oczy nie zwiodły go, że znamię na...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Tydzień później Marchlewski spotkał się z krytykami i przedstawił im stanowisko Lenina. Argumentował, że pokój z Polakami jest konieczny, służy bowiem sowieckiemu zwycięstwu na ważniejszych frontach wojny domowej. Zapewnił ich, że można poczynić ustępstwa terytorialne, albowiem „wszelkie granice stracą wkrótce znaczenie, skoro już za kilka lat rewolucja przetoczy się przez Europę”. Na koniec postraszył ich, że nieudana sowiecka inwazja na Polskę będzie oznaczać krach polskiego ruchu komunistycznego. Leński nie dał się przekonać - potwierdził swoją wiarę w wojnę rewolucyjną. Nie znaczy to jednak, ze sprzeciw Leńskiego miał jakiekolwiek znaczenie. Już wtedy Marchlewski był w drodze do Polski, wyposażony w formalne pełnomocnictwa Lenina.
Misja Marchlewskiego z lipca 1919 roku została nazwana „spotkaniem białowieskim”. Marchlewski wyruszył z Mińska dziesiątego. Na posterunku frontowym w Radoszkowiczach podał wcześniej uzgodniony pseudonim „pan Kujawski” i czekał na przybycie Olszamowskiego, osobistego adiutanta Piłsudskiego.
Polscy żołnierze potraktowali go obcesowo: przeszukali go, zawiązali mu oczy i nakłonili do podpisania zobowiązania, ze nie będzie próbował przekazywać żadnych funduszy na działalność wywrotową, ani - co dość dziwne - że nie będzie w Polsce z nikim rozmawiał. Dwudziestego pierwszego przewieziono go na stację w Baranowiczach - gdzie spotkał się z negocjatorem ze strony polskiej, Więckowskim - a stamtąd do leśniczówki w głębi Puszczy Białowieskiej. Większość czasu spędził tam na czekaniu, gdyż Więckowski udał się do Warszawy po odpowiedź na przedstawione propozycje. Przez tydzień niczego nie uzgodniono poza ustaleniami dotyczącymi wymiany jeńców, wyrażono również pragnienie przyszłego spotkania między przedstawicielami sowieckiego i polskiego Czerwonego Krzyża. Dalej idące propozycje Marchlewskiego - dotyczące ustępstw terytorialnych, plebiscytu i wstępnych warunków pokojowych - nie wywarły na Polakach żadnego wrażenia. Marchlewski był ewidentnie rozczarowany 30 lipca ponownie przekroczył linię frontu.
Zorganizowanie następnego spotkania zajęło dziesięć tygodni Prezydium Rady Ministrów w Warszawie omawiało tę sprawę 26 sierpnia, ale dopiero w ostatnim tygodniu września Piłsudski wyraził zgodę. Misję Polskiego Czerwonego Krzyża powierzono hr Michałowi Kossakowskiemu, który był urzędnikiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych, członkiem Komitetu Obrony Kresów oraz - z korzyścią dla wszystkich historyków tego okresu - namiętnym parniętnikarzem. Misji Sowieckiego Czerwonego Krzyża przewodził Marchlewski, tym razem w meloniku, surducie i z dyplomatyczną walizeczką. Rendez-vous miało miejsce w Mikaszewiczach - małej stacyjce lezącej przy jednotorowej linii kolejowej sto kilometrów na wschód od Pińska. Znajdowała się ona po polskiej stronie frontu - w punkcie, gdzie mogło dojść do kontaktu między siłami polskimi z zachodu, wojskami bolszewickimi z północy, wojskami Denikina ze wschodu i Ukraińcami z południa. 11 października, w dniu spotkania, Denikin właśnie zdobył Orzeł. Od Moskwy dzieliła go tylko Tuła. W takich okolicznościach Kossakowski łatwo wymusił zgodę na dwie nader korzystne umowy. Pierwsza, zawarta 2 listopada, mówiła o jednostronnym zwrocie polskich zakładników znajdujących się w niewoli bolszewickiej5, druga, podpisana 9 listopada, dotyczyła wzajemnej wymiany jeńców cywilnych.6
 

Powered by MyScript