— Cóż, pani...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
— Ha! Pora ci już, pora rozejrzeć się za jaką głupią panną…Było rzeczą powszechnie wiadomą, że John Nieven jest nieprzejednanym wrogiem kobiet,...
»
Dziesięcioletnie bliżniaczki ze Złotego Brzegu stanowiły całkowite przeciwieństwo tego, jak ludzie wyobrażają sobie bliźniacze siostry — były do...
»
miejskiej partyzantki? Baader (z odpowiednim naciskiem) — a czy wasza interwencja nie jest niezbitym dowodem na to, że taka partyzantka jest...
»
Uszczęśliwieni chłopcy natychmiast pobiegli na dwór, Una poszła pomóc cioci Marcie przy zmywaniu — choć gderliwa staruszka niechętnie przyjmowała jej...
»
W moich rozmowach ze Stanisławom Beresiem znajduje się kilka miejsc wykropkowanych — wtedy już pozwalano znaczyć w taki sposób ingerencje cenzury...
»
Że ktoś ze mną zagra w berka, Lub przynajmniej w chowanego… Własne pędy, własne liście, Zapuszczamy — każdy sobie I korzenie...
»
— Czy moglibyśmy zwabić Gurboriana w pułapkę za pomocą rzekomego listu Voloriana? Przypuśćmy, że twój stryj zapragnął poznać prawdziwe...
»
— Mam nadzieję, że żądam większej forsy od tych tanich drani! I nie fałszywek, które ostatnio wpakowały mnie w takie tarapaty...
»
Ów największy Memnóg wstał i tak mi powiedział:— Czcigodny ojcze, wiemy dobrze, że będziemy potępieni i męczeni do końca świata, i...
»
— To, że jestem jednym z Cayhallów? Nie zamierzam mówić każdemu, kogo spotkam, ale nie będę zaskoczony, jeśli wkrótce się to wyda...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

. . — mruknął zakłopotany. — Byłem wówczas nowicjuszem
w tamtych czasach, chciałem jakoś odbudować mą reputację, a Orient był akurat w modzie. . . Niemniej, jeśli chodzi o me dojrzałe dzieła. . .
— To jest wyjątkowo sentymentalne, mistrzu, ale pomogło mi niegdyś prze-
pędzić kilka ponurych chwil. I dlatego wciąż lubię to właśnie takim. Potem jest 40
jeszcze Pieśń Iananthe, najlepszy oczywiście twój utwór.
— Wielkie nieba, pani, ale ja jeszcze tego nie napisałem! W Putney został
zaledwie szkic, brudnopis. . .
— Ale jest wspaniałe, sir. Więcej słowa nie powiem.
— Czuję się zobowiązany, pani. Te pochwały. . . — Wreszcie uporał się z kon-sternacją. — I ja też darzę sentymentem mój okres orientalny. Czy czytała pani może powieść, którą wydałem całkiem niedawno, nazywa się Manfred.
— Nie było jej w kanonie pańskich dzieł gdy ostatnio miałam sposobność
sięgnąć po lekturę.
Rozmawiali tak o poezji, Elryk tymczasem oparł głowę na stole i przysnął
niepostrzeżenie. Nagle obudził go głos Wheldrake’a:
— Jak to się dzieje, że ci Cyganie uchodzą wciąż kary? Nie ma tu żadnych
władz, które położyłyby kres ich rozbojom?
— Wiem tylko, że są plemieniem koczowniczym — powiedziała cicho Róża.
— Kimś w rodzaju nader licznych nomadów. Sami nazywają siebie Wolnymi Wę-
drowcami lub Ludźmi Dróg i bez wątpienia są na tyle silni, by miejscowi mieli podstawy się ich obawiać. O ile dobrze zrozumiałam różne sugestie, trzy siostry zamierzają dostać się do Państwa Cyganów. Postanowiłam zatem uczynić to sa-mo.
Elryk przypomniał sobie szeroki pas ubitej ziemi i zastanowił się, czy ma to jakiś związek z owym Państwem Cyganów i czy nie sprzymierzyli się oni przypadkiem z jakimiś ciemnymi mocami. Wszystko to zaczynało wyglądać naprawdę intrygująco.
— Jak długo będziemy utrzymywać naszego gospodarza w przekonaniu, że
padliśmy ofiarą Cyganów, tak długo cieszyć będziemy się jego łaskami — stwierdziła Róża. — To zaś oznacza, że nie możemy wziąć go uczciwie na spytki i pozostaje nam tylko delikatne sondowanie jego zasobów wiadomości. Przynajmniej do chwili, gdy zdecydujemy się ujawnić, kim naprawdę jesteśmy.
— Mam wrażenie, że to ostatnie mogłoby nie zjednać nam przyjaźni tubylców, którzy są wyraźnie dumni ze swej działalności dobroczynnej wobec kupców, nie wiemy zaś, jak traktują tych wszystkich, którzy kupcami nie są. Niewykluczone, że ich los jest mniej słodki — westchnął Elryk. — Ale mniejsza o to. Jeśli nie wadzi pani nasze towarzystwo, to proponuję połączyć siły i razem poszukać trzech sióstr.
— W obecnej chwili nie widzę nic niestosownego w takim przymierzu —
powiedziała rozsądnie dziewczyna. — Słyszeliście coś o nich ostatnio?
— Dokładnie tyle, co i ty — odparł szczerze Elryk. Skoro i tak nie miał zielonego pojęcia, gdzie skierować kroki w tym świecie, może przyłączenie się do kogoś lepiej zorientowanego naprowadzi go na trop różanego puzdra zawierające-41
go duszę ojca. Poza tym, towarzystwo tej kobiety wydawało mu się czemuś nader atrakcyjne. Odnajdywał w niej spokój i zrozumienie, cechy tak rzadkie, że zaraz lęk go ogarnął, iż na drugą taką istotę nie trafi już nigdy w swym życiu. Zapragnął
nagle zwierzyć się jej ze wszystkich sekretów, wyznać nadzieje i lęki, podzielić się marzeniami i smutkami, ale nie po to, by dołożyć jej brzemienia. Szukał raczej czegoś, czym mógłby ją obdarować, czegoś do wspólnego przeżywania. Wiedział
już na pewno, że więcej łączy ich, niż dzieli.

Powered by MyScript