— O delfiny? — Tak w każdym razie nazywa je Assigi — zauważył, jak komendant wymienił spojrzenia z żoną na wspomnienie tego autorytetu. — Jak wiecie, przybyły tu razem ze Starożytnymi. Podawano im mentasynth w celu rozwinięcia ich zdolności do porozumiewania się za pomocą mowy z ludzkimi partnerami, których nazywano opiekunami — udało mu się wypowiedzieć płynnie wszystkie te ważne słowa. T’gellan zmarszczył czoło. — Byłeś z tą sprawą u Assigi? — Tak!… Nie, to on przeprowadził ze mną wywiad. Mistrz Alemi w Siedlisku Rajskiej Rzeki bardzo blisko współpracuje z delfinami. One mu podają prognozy pogody i wiadomości o ławicach ryb. To bardzo ułatwia pracę rybakom. Co ważniejsze, delfiny ostrzegają ich także o nadchodzących sztormach. — Rzeczywiście to robią! — odpowiedział T’gellan i było to bardziej stwierdzenie niż pytanie. Równocześnie zastanawiał się nad wyjaśnieniami udzielanymi wesołym głosem przez T’liona. — Jak do tego doszło, że zacząłeś się zajmować delfinami? — chciała się dowiedzieć Mirrim. — No wiesz, Mirrim, jak takie rzeczy się przytrafiają. Tak jak ty kiedyś dokonałaś Przyzwania latających jaszczurek. Zmarszczyła brwi i popatrzyła na niego wzrokiem mówiącym: „Nie rób ze mną takich sztuczek, chłopcze”. — A więc dokonałeś Przyzwania tych stworzeń? — Nic podobnego! — T’lion odrzucił tę sugestię, podkreślając słowa energicznym ruchem ręki. — Sprawa wygląda zupełnie inaczej niż ze smokami — jego ton wskazywał, że dwustronne kontakty mają znacznie mniejsze znaczenie. — Jednakże delfiny też mogą być użyteczne. — Postanowił nie dodawać zdania: „podobnie jak latające jaszczurki”. — Wzywa się je za pomocą wydzwanianego sygnału. Jeżeli mają ochotę, przypływają. Najczęściej robią to chętnie, gdyż stanowimy dla nich nową zabawę. — Nową zabawę? — T’gellan aż pochylił się do przodu. — Tak właśnie twierdził mistrz Alemi. Stado żyjące w tutejszych wodach jest inne od tego, z którym on ma kontakty. Assigi polecił nam ustalić liczebność delfinów i udoskonalić ich zdolność mówienia. — Zdolność mówienia? — zapytała Mirrim, ze zdumienia mrugając oczami. T’lion wzruszył ramionami. — Jest to określenie używane przez Assigi. Delfiny mówią niewyraźnie. Posługują się dziwnym językiem… na przykład mówią „człowieki” zamiast „ludzie”, „dyyyj”, a nie „daj”. W okropny sposób przekręcają słowa. Ja w pewnym sensie mam ich uczyć poprawnej wymowy. K’din wybuchnął pogardliwym śmiechem. — Ty występujesz jako nauczyciel? — W każdym razie znam więcej słów niż one — odpowiedział T’lion pogodnym głosem. — Kiedy prowadzisz z nimi lekcje, T’lionie? Młody jeździec spiżowego rozumiał, że ciągle jeszcze rozmowa znajdowała się w niebezpiecznym dla niego stadium. — Po prostu w wolnych chwilach. Na przykład, kiedy kąpię Gadaretha. On także lubi delfiny. Przepływają pod nim i łaskoczą go po brzuchu. Kiedy szoruję mu skrzydła, przeskakują nad nim. — A więc tak się bawią? — retorycznym tonem stwierdził komendant. T’lion milczał, usiłując zachowywać się naturalnie. Czyżby K’din sugerował, że brat mniej się interesuje Gadarethem lub zaniedbuje go z powodu delfinów? Nie chodzi o to, że mogliby go usunąć ze Strażnicy lub zastosować jakąś podobną karę! Mogą jednak zakazać mu kontaktowania się z delfinami. Czy w dostatecznym stopniu podkreślił rolę, jaką w tej sprawie odegrał Assigi, żeby uspokoić T’gellana? A może trochę z tym przesadził i komendant znalazł się w kłopotliwym położeniu? — Myślę, że powinniśmy zobaczyć te… — Delfiny, komendancie, na pewno bardzo się ucieszą ze spotkania. — T’lion starał się, żeby jego głos brzmiał wesoło i miał nadzieję, że delfiny zademonstrują swoje pożyteczne talenty, a nie wyłącznie ukochane przez siebie zabawy i sztuczki. — Czy mój brat mógłby pójść z nami? Takie spotkanie pozwoliłoby mu dobrze się przyjrzeć delfinom. T’gellan popatrzył na starszego jeźdźca dziwnym wzrokiem. — O, tak, to może przynieść bardzo pożądany efekt. — Ja też tak myślę — dodała Mirrim i obrzuciła K’dina kwaśnym spojrzeniem. — Monarth i Path są zainteresowane. Przekazałem im wszystko o tym, co robimy. Powinniśmy byli wcześniej zawiadomić komendanta i jego żonę. To z pewnością było pierwszym błędem, ale nie rozumiem, na czym polegał drugi. Uwaga zgłoszona przez Gadaretha nie była bardzo uspokajająca. T’lion obrócił się i ruszył za komendantem i Mirrim, zbliżającymi się do czekających na nich smoków. Idąc uświadomił sobie, że Gadareth miał rację zarzucając mu, że nie poinformował wcześniej Komendanta. Ponieważ był stale zajęty przewożeniem Menolly i innych osób, ostatnio bardzo niewiele czasu spędzał w Strażnicy.
|