— Popow wstał, wyszedł z biura i zjechał windą na parter.
Postanowił pójść piechotą do biblioteki z lwami od frontu. Pomyślał, że spacer rozjaśni mu w głowie, zwłaszcza, że miał nad czym pomyśleć. „Kiedy będę cię potrzebował”, prawdopodobnie oznaczało kolejną operację, i to niedługo.
* * *
— Erwin? Tu George. Jak się masz, przyjacielu?
— To był tydzień pełen wrażeń — przyznał Ostermann. Jego osobisty lekarz podawał mu
środki uspokajające, które jednak, zdaniem Ostermanna, nie były skuteczne. Wciąż pamiętał
tamten strach. Ale za to Ursel wróciła do domu. Przybyła, jeszcze zanim rozpoczęła się operacja ratunkowa i tamtej nocy — do łóżka położył się parę minut po czwartej rano — przyszła do niego, tylko po to, żeby go objąć, a on trząsł się i szlochał w jej ramionach, mając świeżo w pamięci niedawne przerażające wydarzenia. Panował nad sobą do chwili, kiedy Fürchtner zginął
niespełna metr od niego. Ubranie trzeba było oddać do pralni — była na nim krew i strzępy tkanek. W najgorszym stanie był Dengler. Lekarze powiedzieli, że przynajmniej przez tydzień nie będzie zdolny do pracy. Ostermann postanowił zatelefonować do Brytyjczyka, który jakiś czas temu proponował mu ochronę. Podjął tę decyzję, usłyszawszy profesjonalną opinię ludzi, którzy go uratowali.
— Tak się cieszę, że wyszedłeś z tego cało, Erwin.
— Dziękuję, George — powiedział Ostermann do amerykańskiego sekretarza skarbu. —
Patrzysz teraz na swoich ochroniarzy innym okiem niż tydzień temu?
— Żebyś wiedział. Oczekuję ożywienia w tej branży, i to niedługo.
— Okazja do zrobienia interesu? — spytał Ostermann, uśmiechając się smętnie.
— Nie to miałem na myśli — odpowiedział Winston i omal nie wybuchnął śmiechem.
Nie jest źle, pomyślał, jeśli można się z tego śmiać.
— George?
— Tak?
— To nie byli Austriacy, bez względu na to, co mówią w telewizji i piszą w gazetach.
Prosili mnie, żebym tego nie ujawniał, ale przecież tobie mogę powiedzieć. To byli Amerykanie i Brytyjczycy.
— Wiem, Erwin. Wiem, kim są, ale to wszystko, co mogę powiedzieć.
— Zawdzięczam im życie. Jak mógłbym spłacić ten dług?
— Przyjacielu, oni wykonywali po prostu swoją robotę. Za to im płacą.
— Vielleicht, ale uratowali życie mnie i moim pracownikom. Mam wobec nich dług wdzięczności. Jak mógłbym coś dla nich zrobić?
— Nie wiem — przyznał George Winston.
— A mógłbyś się dowiedzieć? Skoro ich znasz, może znalazłbyś jakiś sposób? Mają
przecież dzieci, prawda? Mogę zapłacić za ich wykształcenie, ustanowić jakiś fundusz, czy coś takiego, nie sądzisz?
— Raczej nie, Erwin, ale spróbuję coś zrobić — powiedział sekretarz skarbu, zapisując
coś sobie w notesie na biurku. Paru facetom, odpowiedzialnym za sprawy bezpieczeństwa na pewno nie będzie się to podobać, ale może znalazłby się jakiś sposób. Pośredniczyć mogłaby któraś z kancelarii adwokackich w Waszyngtonie — w ten sposób zatarłoby się ślady.
Winstonowi podobała się postawa Erwina. Są jeszcze ludzie, dla których dewiza noblesse oblige nie jest pustosłowiem. — Na pewno nic ci nie jest, stary?
— Na pewno. I wiesz, czyja to zasługa.
— Wspaniale. Miło cię było znów usłyszeć. Zobaczymy się, kiedy znów będę w Europie.
— Chętnie, George. Trzymaj się.
— Ty też. Cześć. — Winston rozłączył się, ale nie odłożył słuchawki. Równie dobrze
mógł się tym zająć od razu. — Mary — powiedział do sekretarki — mogłabyś mnie połączyć z Edem Foleyem z CIA?
10
Śledztwo
Popow nie robił tego od wieków, ale niczego nie zapomniał. O jego pracodawcy pisano
|