— W tej kwestii Dick Hemmings się pomylił. Kiedy mu to dziś wypomniałem, natychmiast się ze mną zgodził. Stwierdził zresztą, że sam odkrył ten szczegół i nie wie, dlaczego nie umieścił go w raporcie. — Mów dalej, Jasonie. — Co do Flannery, drań wepchnął ją do furgonetki i wywiózł. Jak sądzę, wtedy odkrył, że jest zdolny zabierać swoje ofiary i przetrzymywać je przez pewien czas. Myślę, że o to właśnie mu chodzi, o władzę nad nimi. Władza jest w mojej opinii ważniejsza dla niego od seksualnego zaspokojenia. Nie było przecież w całej tej sprawie przypadku, by osiągnął je inaczej niż poprzez masturbację. — Zgadzam się, że gnojkowi chodzi o dominację — Przyznał Peter. — A upokorzenie jest jej częścią. — Więc teraz wie — podjął detektyw — że może bezkarne porywać kobiety z domów. Udowodnił to nam i sobie, wywożąc Flannery na Forbidden Drive. Zabawił się tak dobrze, że następną ofiarę również porwał. Może zawiózł ją swojego domu, a może gdzieś dalej, na przykład za miasto. — A im dłużej trzyma ofiarę, tym większe jest niebezpieczeństwo… — …Że maska mu spadnie albo coś się… — Albo kobieta się rozejrzy i zobaczy szczegóły, które pomogą nam tam trafić, gdy drań już wypuści babkę — dodał Washington. — Ten facet jest inteligentny, Peterze. Prędzej czy później, jeśli nie już, pomyśli, że porwana może przyprowadzić do niego policję. A to by oznaczało koniec zabawy. Jason Washington podkreślił swoje słowa gestem: nie dramatycznie, lecz rzeczowo przesunął sobie palcem wskazującym na wysokości szyi, wykonując ruch podcinania gardła. — Mógłby odkryć, że zabójstwo jest jeszcze zabawniejsze niż bieganie w masce na golasa i wymachiwanie kutasem — dokończył detektyw. — Tak samo ja to widzę — podsumował Wohl. — Właśnie dlatego chciałem, żebyś zajął się tą sprawą. Pragnę złapać faceta, zanim zacznie mordować. — Dick Hemmings, gdybyś go spytał, przedstawiłby ci identyczny scenariusz. — Ale teraz ty, Jasonie, prowadzisz śledztwo. Powiedz mi zatem, co powinniśmy zrobić w tej chwili. — Tony Harris zdobył długą listę nazwisk mężczyzn skazanych za mniej groźne przestępstwa na podłożu seksualnym — odparł Washington. — Na twoim miejscu, Peterze, załatwiłbym mu wszelką pomoc, o jaką poprosi. — Pytanie, skąd wziąć ludzi — mruknął inspektor, myśląc głośno. — Lepiej ich znajdź — odparował detektyw. — Na razie nie mamy nic więcej. Tony jest w Harrisburgu i próbuje dopasować facetów ze spisu do posiadaczy wszelkiego typu furgonetek. Jak dotychczas, efekty zerowe. — Sabara dostał jakichś ludzi — stwierdził Wohl. — Prawdopodobnie niektórzy z nich zjawią się tutaj rano. Skieruję ich do tego zadania. Myślę też, że uda mi się załatwić pomoc od detektywów z Północno–Zachodniego, może nawet jeszcze dziś wieczorem. — Nie liczyłbym na to — odciął się Washington. — Pewnie się cieszą, że odebrałeś im tę robotę. — Nie odebrałem! — wybuchnął inspektor. — Została mi przydzielona. — Jak zwał, tak zwał. — Jasonie, zasugerowano mi, że mógłby nam się przydać profil psychiatryczny sprawcy… — Nie sądzisz, że mamy taki? — odparł detektyw, wstając. — A czyja to sugestia? Denny’ego Coughlina? A może samego Czernicka? Wohl nie odpowiedział. — Idę do domu — zakończył rozmowę Washington. — To był długi dzień. — Dobranoc, Jasonie — odrzekł inspektor. — Dzięki. — Za co, Peterze? — rzucił Washington i opuścił biuro. Wohl poczuł lekką urazę do detektywa za to, że wyszedł do domu. Skoro Elizabeth J. Woodham, biała kobieta, lat trzydzieści trzy, zamieszkała w Roxborough przy East Mermaid Lane 300, zniknęła, przypuszczalnie uprowadzona przez działającego od jakiegoś czasu przestępcę seksualnego, wydawało się logiczne, że powinni coś zrobić, aby znaleźć ją. I to żywą! Natychmiast zrozumiał, że ta myśl była nieuczciwa. Gdyby Jason Washington wymyślił, co jeszcze mógłby zrobić, podjąłby działania. Nie, nic nie można było zrobić — musieli jedynie czekać na to, co się zdarzy. Nagle pewien pomysł przemknął mu przez głowę, więc sięgnął po książkę telefoniczną. Czternaście Apartament pod dachem obecnej siedziby Towarzystwa Onkologicznego Delaware Valley powstał dopiero po odnowieniu większej części gmachu. C. Kenneth Warble, architekt ze Stowarzyszenia Architektów Amerykańskich, spotkał się z Brewsterem C. Payne’em II z Rittenhouse Properties podczas uroczystego lunchu w Union League przy South Broad Street, aby opowiedzieć mu o postępach w projekcie, a także wyjaśnić, dlaczego kilka drobiazgów — szczególnie instalacja windy — przekroczyło budżet.
|