mienionych w zielnikach, wraz z nasionami do wyhodowania roślin, które nie zniosły- by podróży...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
- ustaw federalnych i innych aktów normatywnych prezydenta, parlamentu i rzdu,- konstytucji i statutów podmiotów Federacji, jak równie| innych aktów normatywnych,- porozumieD midzy organami wBadzy paDstwowej a organami podmiotów Federacji oraz porozumieD midzy organami wBadzy poszczególnych podmiotów,- porozumieD midzynarodowych, które zostaBy podpisane, lecz nie weszBy jeszcze w |ycie
»
Patrząc gołym okiem na nasze ulice, a zwłaszcza na nasze plaże widzimy jak wielu panów zapomina o przestrzeganiu podstawowych zasad, które pozwalają cieszyć się...
»
Omówione poni¿ej zostan¹ te stany chorobowe, które bezpoœrednio lub poœrednio zale¿¹ od wadliwej fonacji, a tak¿e choroby wynikaj¹ce z nadmiernego wysi³ku g³osowego...
»
Lud rozmawiał głośno, nawoływał się, śpiewał, chwilami wybuchał śmiechem nad jakimś dowcipnym słowem, które przesyłano sobie z rzędu do rzędu, i...
»
— Co ciÄ™ goni? — NastÄ™pny przekaz, który dotarÅ‚ do niej za poÅ›rednictwem zorsala, byÅ‚ przynajmniej logicznÄ… konsekwencjÄ… słów, które padÅ‚y...
»
dawa³ mi ró¿ne pytania,na które mu do rzeczy odpowiada³em,wyj ¹wszy cudzoziemsk¹ wy-mowê,niektóre b³êdy i wyra¿enia ch³opskie,których siê w domu gospodarza mego...
»
Psychologia społeczna jest nauką empiryczną i dysponuje rozwiniętą grupą metod, które pomagają odpowiedzieć na pytania dotyczące zachowań społecznych,...
»
Zawsze, gdy wracała od swej siostry Nesty, mieszkającej w San Francisco, liczyła z okna samolotu wszystkie te turkusowe baseny pływackie, które zdobiły Dolinę,...
»
Durnik spojrzaÅ‚ na postrzÄ™pione kontury kilu o powierz­chni dwóch stóp kwadratowych, które tarÅ‚y Å›ciany, gdy rufa okrÄ™tu koÅ‚ysaÅ‚a siÄ™ leniwie na...
»
- po pierwsze: są one przedsiębiorstwami, które przejmują szereg czynności finansowych z jednostek gospodarczych i gospodarstw domowych;- po drugie: są...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Nie był to błahy podarunek, a ja byłem odpowiedzialny za to, by został
dostarczony w należytym stanie — odpowiedzialny w tym samym stopniu co za swojÄ…
drugą misję. Wszystko sam troskliwie opakowałem i umieściłem w rzeźbionej cedrowej
skrzyni. Właśnie sprawdzałem stan bagażu po raz ostatni przed zniesieniem skrzyni na podwórze, gdy usłyszałem za sobą głos błazna.
— PrzyniosÅ‚em coÅ›.
Odwróciłem się i ujrzałem go stojącego tuż za progiem mojej komnaty. Nie słysza-
łem otwierania drzwi. Ofiarowywał mi skórzany woreczek ściągnięty rzemieniem.
647
— Co to jest? — spytaÅ‚em, dokÅ‚adajÄ…c wszelkich staraÅ„; by nie dosÅ‚yszaÅ‚ w moim gÅ‚osie wiedzy o kwiatach i lalce.
— Åšrodek przeczyszczajÄ…cy.
Uniosłem brwi.
— Åšrodek przeczyszczajÄ…cy? W prezencie Å›lubnym? Zapewne wielu uznaÅ‚oby taki
podarunek za właściwy, ale zabieram ze sobą zioła działające w ten sposób, mogące być z powodzeniem uprawiane w górach. Nie sądzę. . .
— To nie jest prezent Å›lubny. To dla ciebie.
Z mieszanymi uczuciami przyjąłem woreczek i zajrzałem do środka. Był to wyjąt-
kowo silny specyfik.
— DziÄ™kujÄ™, że o mnie pomyÅ›laÅ‚eÅ›, ale zazwyczaj kiedy jestem w podróży nie jadam
dużo i. . .
— Zazwyczaj kiedy jesteÅ› w podróży nie grozi ci otrucie.
— Czy chciaÅ‚byÅ› mi coÅ› powiedzieć? — próbowaÅ‚em mówić tonem lekkim i żarto-
bliwym. Błazen był zastanawiająco poważny, brakowało mi jego zwykłych kpin.
648
— Tylko tyle, że mÄ…drze zrobisz, jeÅ›li bÄ™dziesz jadÅ‚ niewiele lub wcale, chyba że sam przygotujesz sobie posiÅ‚ek.
— Na wszystkich ucztach i przyjÄ™ciach?
— Nie. Tylko na tych, które chcesz przeżyć. — OdwróciÅ‚ siÄ™ do wyjÅ›cia.
— BÅ‚aźnie, proszÄ™, wybacz mi — wyrzuciÅ‚em z siebie. — Nie chciaÅ‚em siÄ™ okazać
intruzem. Szukałem ciebie, chciało mi się pić, drzwi nie były zamknięte, więc wsze-
dłem. Nie miałem zamiaru być wścibski.
Nadal stał plecami do mnie.
— I co, dobrze siÄ™ bawiÅ‚eÅ›?
— Ja. . . — nie wiedziaÅ‚em, co powiedzieć, jak go zapewnić, że to co widziaÅ‚em,
zatrzymałem wyłącznie dla siebie.
Postąpił dwa kroki naprzód i zaczął zamykać za sobą drzwi.
— Kiedy to zobaczyÅ‚em — wybuchnÄ…Å‚em — zaczÄ…Å‚em żaÅ‚ować, że nie ma miejsca
tak bardzo mojego, jak tamto jest twoje. Miejsca, które mógłbym utrzymać w sekrecie.
Drzwi zatrzymały się uchylone na szerokość dłoni.
649
— PamiÄ™taj o mojej radzie, a może przeżyjesz tÄ™ wyprawÄ™. Gdy rozważasz motywy dziaÅ‚ania czÅ‚owieka, nie zapominaj, że nie wolno ci go mierzyć wÅ‚asnÄ… miarÄ….
Drzwi się domknęły. Ostatnie słowa błazna miały taki znajomy wydźwięk: tajemne
i niezrozumiałe. Pomyślałem, iż może wybaczył mi najście.
Wetknąłem woreczek w kieszeń kaftana. Niechętnie zabierałem ten lek, ale też nie
miałem śmiałości go zostawić. Rozejrzałem się po swojej komnacie. Wnętrze nagie
i funkcjonalne.
Mistrzyni Ściegu, nie dowierzając mi w kwestii nowych ubrań, dopilnowała mojego
pakowania. Zauważyłem już wcześniej, że przekreślony kozioł na piersi moich koszul
został zastąpiony kozłem z rogami opuszczonymi do ataku.
— Na rozkaz ksiÄ™cia Szczerego — tylko tyle mi powiedziaÅ‚a, gdy zapytaÅ‚em. —
Mnie się podoba bardziej niż przekreślony kozioł, tobie nie?
— Chyba tak — odparÅ‚em i na tym siÄ™ skoÅ„czyÅ‚o. Tak wiÄ™c miaÅ‚em miano i herb.
Pokiwałem głową, wziąłem skrzynię oraz zwój i ruszyłem na dół, by dołączyć do
orszaku.
650
Na schodach spotkałem jakiegoś starca, idącego z trudem w przeciwną stronę, w gó-
rę. Usunąłem się z drogi, chciałem go przepuścić. Dopiero gdy na mnie spojrzał, pozna-
łem księcia Szczerego. Dziwnie jest człowieka niegdyś znajomego spotkać jak obcą
osobę. Zauważyłem, że ubranie na nim wisi, a rozwichrzone ciemne włosy przyprószy-
ła siwizna. Uśmiechnął się nieobecnym uśmiechem, a potem zatrzymał mnie, jak gdyby
nagle coś przyszło mu do głowy.
— Wyjeżdżasz do Królestwa Górskiego, prawda? Na ceremoniÄ™ Å›lubnÄ…?
— Tak.
— WyÅ›wiadczysz mi przysÅ‚ugÄ™, chÅ‚opcze?
— OczywiÅ›cie — odrzekÅ‚em, zdumiony nagÅ‚ym wahaniem w jego gÅ‚osie.
— Odmaluj mnie dobrze w jej oczach. Ale prawdziwie, nie proszÄ™ o kÅ‚amstwa. Mów
o mnie dobrze. Zawsze uważałem, że dobrze o mnie myślisz.
— To prawda — rzekÅ‚em, a on już szedÅ‚ dalej. — ZrobiÄ™ tak, panie. — Nie odwróciÅ‚
się, żeby mi odpowiedzieć, i poczułem się podobnie jak wtedy, gdy opuszczał mnie
błazen.
651
Na podwórcu było tłoczno od ludzi i zwierząt. Tym razem nie podróżowano ka-retami, zrezygnowano też z wozów bagażowych; pojazdy kołowe z trudem pokonują
górskie drogi, więc zdecydowano, że lepiej z nich zrezygnować na rzecz znacznie szyb-szych wierzchowców i zwierząt jucznych. Nie mogliśmy się spóźnić na ślub; wystar-
czyło już, że pan młody nie podążał z orszakiem.
Trzoda ruszyła przodem nieco wcześniej. Przewidywano, że dotrze na miejsce prze-
znaczenia za trzy tygodnie, podczas gdy nasza podróż miała trwać dwa. Dopilnowałem
przytraczania cedrowej skrzyni do muła, a potem stałem obok Sadzy i czekałem. By-
ło gorąco. Nawet tu, na brukowanym dziedzińcu unosił się kurz. Pomimo starannych
przygotowań karawana wydawała się chaotyczna. Kątem oka dostrzegłem Sarkazma,
ulubionego kamerdynera księcia Władczego. Został przysłany do Koziej Twierdzy mie-
siąc temu, ze szczegółowymi instrukcjami dotyczącymi ubrań, jakie jego pan życzył
sobie mieć uszyte na okazję zaślubin. Sarkazm szedł za Pomocnikiem, denerwując się
i czyniąc mu o coś wymówki, Pomocnik wyglądał, jakby miał wszystkiego serdecznie
dosyć. Mistrzyni Ściegu, dając mi ostatnie instrukcje, jak dbać o nowe ubrania, wspomniała, że Sarkazm bierze tak wiele nowych strojów, kapeluszy i ozdób dla księcia
652
Władczego, iż potrzeba było trzech dodatkowych mułów, by wszystko zabrać. Opieka nad nimi spadła zapewne na Pomocnika, gdyż Sarkazm był doskonałym kamerdynerem, lecz obawiał się większych zwierząt. Arogant, zaufany służący księcia Władczego, wlókł się ciężko za nimi dwoma, zły i zniecierpliwiony. Na ramieniu niósł jeszcze jeden kufer. Może właśnie załadowanie tego dodatkowego bagażu tak rozdrażniło Sarkazma.
Wkrótce straciłem ich z oczu, zagubili się w dumie.

Powered by MyScript