Durnik spojrzaÅ‚ na postrzÄ™pione kontury kilu o powierz­chni dwóch stóp kwadratowych, które tarÅ‚y Å›ciany, gdy rufa okrÄ™tu koÅ‚ysaÅ‚a siÄ™ leniwie na...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
- ustaw federalnych i innych aktów normatywnych prezydenta, parlamentu i rzdu,- konstytucji i statutów podmiotów Federacji, jak równie| innych aktów normatywnych,- porozumieD midzy organami wBadzy paDstwowej a organami podmiotów Federacji oraz porozumieD midzy organami wBadzy poszczególnych podmiotów,- porozumieD midzynarodowych, które zostaBy podpisane, lecz nie weszBy jeszcze w |ycie
»
Mimo tych problemów oraz mimo braku zgodnoÅ›ci miÄ™dzy wÅ‚asno­Å›ciami czÄ…stek przewidywanych w teoriach supergrawitacji a wÅ‚asnoÅ›ciami czÄ…stek...
»
zanosi³o siê na to, ¿e wp³yw jego stanie siê powszech­nym; ale Bóg wypuÅ“ci³ ze swego oÅ“rodka b³yskawicê mocy, b³yskawicê gniewu potê¿niejsz¹ od...
»
WyjÄ…tek z tajnych instrukcji Wysokiej Wenty17„Papież, jaki by nie byÅ‚, nie zbliży siÄ™ nigdy do tajnych stowa­rzyszeÅ„; to tajne stowarzyszenia powinny...
»
W ciÄ…gu kilku nastÄ™pnych sesji Cletus pracowaÅ‚ wraz z caÅ‚Ä… grupÄ… nad tym, by wszyscy potrafili osiÄ…gnąć uczucie unosze­nia siÄ™, nie zapadajÄ…c przy tym w sen...
»
Z drugiej strony - albo raczej wÅ‚aÅ›nie z powodu te­go kompletnego braku uczuć - madame Gaillard miaÅ‚a bezlitosny zmysÅ‚ porzÄ…dku i sprawiedliwoÅ›ci...
»
Jeszcze raz powracam do zanalizowania tej paskalowskiej konkluzji: Prawdziwa wiara znajdzie siÄ™ dokÅ‚adnie w poÅ‚o­wie drogi miÄ™dzy przesÄ…dem a libertynizmem...
»
Doktor William Abrahams z Instytutu BadaÅ„ Motywacji Ludzkich w Seattle wyraziÅ‚ w telewizji przekonanie, że Ame­rykanie osiÄ…gnÄ™li “nieodwoÅ‚alnie ten stan,...
»
Jednak zanim jeszcze komisja kontrolna (kierowa­na przez Paula Volckera) zdoÅ‚aÅ‚a siÄ™ zebrać, „przedsiÄ™biorstwo holokaust" zaczęło nalegać na zawarcie...
»
Mackiewicz StanisÅ‚aw (Cat), MyÅ›l w obcÄ™gach7 czerwca 1954 roku zostaje powoÅ‚any na premiera polskie­go rzÄ…du emigracyjnego (pozostaje nim, a także...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


- Zbyt niebezpieczne - stwierdziÅ‚ krótko. - BÄ™dziemy mu­sieli wyjść przez dziób. WezmÄ™ topór.
Garion potrząsnął głową.
- JeÅ›li rufa odpadnie, dziób może siÄ™ przekrÄ™cić. Straciliby­Å›my wtedy nastÄ™pne cztery, pięć koni i mielibyÅ›my naprawdÄ™ niewiele czasu.
Durnik wziął głęboki oddech i rozłożył ramiona. Miał nieszczęśliwy wyraz twarzy.
- Wiem - powiedziaÅ‚ Garion, kÅ‚adÄ…c dÅ‚oÅ„ na ramieniu przyjaciela. - Ja też jestem zmÄ™czony. Zajmijmy siÄ™ dziobem. Nie ma sensu rozbijać kadÅ‚uba w miejscu, w którym musieli­byÅ›my skakać na gÅ‚Ä™bokÄ… wodÄ™.
Nie byÅ‚o to tak trudne, jak siÄ™ spodziewali. Toth bardzo im pomógÅ‚. Wybrali miejsce pomiÄ™dzy dwoma mocnymi żebrami i zabrali siÄ™ do pracy. Gdy Durnik i Garion za pomocÄ… zogniskowanej Woli zaczÄ™li wyÅ‚amywać belki pomiÄ™dzy tymi żebrami, Toth zaatakowaÅ‚ to samo miejsce żelaznym Å‚omem. PoÅ‚Ä…czenie czarów i niezwykÅ‚ej siÅ‚y fizycznej olbrzyma sprawi­Å‚o, że na dziobie wkrótce pojawiÅ‚ siÄ™ niewielki otwór.
Silk staÅ‚ na brzegu tam, gdzie nie dolatywaÅ‚y wióry z wyÅ‚o­mu, nad którym pracowali. Wiatr targaÅ‚ jego pÅ‚aszczem jak szalony, fale uderzaÅ‚y o jego kostki.
- Nic wam się nie stało? - jego krzyk był głośniejszy od odgłosów burzy.
- W zasadzie nic - odkrzyknął Garion. - Pomóż nam z końmi.
W końcu musieli zawiązać im przepaski na oczach. Mimo że Durnik i Eriond starali się je uspokoić, przerażone konie ruszyły się dopiero wtedy, gdy nie widziały niebezpiecznej wody wokół swych kończyn. Każdego trzeba było długo nakłaniać, by dał się poprowadzić przez zaśmieconą wodę w ładowni i spienioną na zewnątrz. Kiedy już ostatni koń stanął drżąc na suchym piasku, a deszcz siąpił na jego boki, Garion obrócił wzrok na leniwie kołyszący się wrak.
- Idziemy po pakunki - zawoÅ‚aÅ‚ do pozostaÅ‚ych. - Ratuj­cie, co siÄ™ da, ale bÄ…dźcie ostrożni.
Murgoscy marynarze zeskoczyli z dziobu i dotarli do brze­gu, po czym znaleźli sobie wÄ…tpliwe schronienie w dalszej części plaży, po osÅ‚oniÄ™tej od wiatru stronie wielkiej, sterczÄ…cej nad ziemiÄ… skaÅ‚y. Stali Å›ciÅ›niÄ™ci razem, posÄ™pnie przypatrujÄ…c siÄ™ rozÅ‚adowywaniu bagaży. Garion i pozostali skÅ‚adali paczki powyżej utworzonej z piany linii, która oznaczaÅ‚a zasiÄ™g najwiÄ™kszych fal.
- Straciliśmy trzy konie i wszystkie pakunki z jedzeniem - Garion poinformował Belgaratha i Polgarę. - Wszystkie inne rzeczy chyba mamy, oprócz tego, co musieliśmy zostawić w kajutach.
Starzec popatrzył z ukosa na niebo.
- Paczkami możemy siÄ™ podzielić - stwierdziÅ‚ - ale bÄ™dzie­my potrzebować jedzenia.
- Jest teraz przypływ czy odpływ? - zapytał Silk, kładąc na stertę ostatni tobołek.
Durnik spojrzał na przesmyk prowadzący na Morze Gorandzkie.
- Według mnie właśnie zaczyna się przypływ.
- W takim razie problem mamy z gÅ‚owy - stwierdziÅ‚ niski mężczyzna. - Poszukajmy jakiegoÅ› ustronnego miejsca i za­czekajmy na odpÅ‚yw. Wtedy wrócimy i spokojnie przetrzÄ…Å›-memy wrak. Gdy obniży siÄ™ poziom wody, caÅ‚y okrÄ™t powi­nien być na powierzchni.
- Jedna rzecz psuje twój plan, książę Kheldarze - rzekł do niego Sadi, spoglądając w drugi skraj plaży. - Zapominasz o murgoskich marynarzach. Wyładowani na opuszczonym brzegu, a wzdłuż wybrzeża krąży i szuka ich co najmniej tuzin malloreańskich okrętów. Malloreanie uwielbiają zabijać Murgów prawie tak samo, jak Alornowie, więc ci żeglarze zechcą się stąd wydostać. Myślę, że rozsądnie byłoby trzymać konie w pewnej odległości od nich, jeśli chcemy je zachować.
- Załadujmy pakunki na juczne zwierzęta i ruszajmy - zdecydował Belgarath. - Myślę, że Sadi ma rację. Później możemy tu wrócić i zabrać, co zostało jeszcze na pokładzie.
Podzielili paczki, noszone dotychczas przez trzy konie, które stracili, po czym zaczęli dosiadać swych wierzchowców.
Marynarze na czele z wysokim, potężnie zbudowanym Murgiem z niepokojącą blizną pod lewym okiem, zbliżyli się ku nim.
- Dokąd chcecie zabrać te konie? - zapytał ich przywódca.
- Nie rozumiem, dlaczego miałoby to cię interesować -odparł zimno Sadi.
- Właśnie mamy zamiar się nimi zainteresować, prawda, chłopcy?
WÅ›ród przemokniÄ™tych Murgów rozlegÅ‚ siÄ™ pomruk ap­robaty.
- Konie należą do nas - rzekł do niego eunuch.
- Nic nas to nie obchodzi. Jest nas tylu, że możemy wziąć, co zechcemy.
- Po co tracić czas na gadanie? - zawoÅ‚aÅ‚ jeden z maryna­rzy stojÄ…cych z tyÅ‚u.
- Słusznie - zgodził się przywódca.
Wyciągnął krótki, zardzewiały miecz z pochwy, którą miał przytroczoną do biodra, podniósł go nad głowę i obejrzał się przez ramię, wołając.
- Za mnÄ…!
Wtem upadÅ‚ na mokry piach, wijÄ…c siÄ™ i ryczÄ…c z bólu; trzymaÅ‚ siÄ™ za zÅ‚amanÄ… prawÄ… rÄ™kÄ™. ChwilÄ™ wczeÅ›niej nie­wzruszony Toth niemal od niechcenia wykonaÅ‚ szybki ruch jednÄ… rÄ™kÄ… i cisnÄ…Å‚ żelazny prÄ™t w powietrze; narzÄ™dzie zawiro­waÅ‚o i trafiÅ‚o w uzbrojone w miecz ramiÄ™ Murga.
Å»eglarze cofnÄ™li siÄ™, ostrzeżeni nagÅ‚ym upadkiem swego przywódcy. Wtem nie ogolony mężczyzna stojÄ…cy w pierw­szym szeregu, podniósÅ‚ ciężki hak.
- Na nich! - ryknÄ…Å‚. - Chcemy tych koni i mamy przewagÄ™.
- Może chciałbyś policzyć jeszcze raz - rzekła chłodno Polgara.
Gdy Garion wystÄ…piÅ‚ naprzód i wyciÄ…gnÄ…Å‚ z pochwy miecz, poczuÅ‚ po swej lewej stronie obecność jakiegoÅ› dziwnego cienia. Ze zdumieniem zamrugaÅ‚ oczami. Tak prawdziwy, jakby rze­czywiÅ›cie tu byÅ‚, staÅ‚ przy nim ogromny, rudobrody Barak.
Coś zabrzęczało po jego prawej stronie. Zobaczył Mandorallena w lśniącej na deszczu zbroi; nieco za nim pojawił się Hettar o jastrzębiej twarzy.
- Jakie jest zdanie wasze, panowie? - zapytała radośnie postać, która zdawała się być niezwyciężonym baronem z Vo Mandor. - Czy damy tym oto rycerzom sposobność ucieczki, zanim ich zaatakujemy i wytoczymy ich krew?
- Chyba warto to zrobić - zahuczało potakująco widmo Baraka. - Co o tym sądzisz, Hettarze?
- To Murgowie - stwierdził cień Hettara cichym, zimnym głosem, wyciągając szablę. - Zabijmy ich wszystkich tu i teraz. Dzięki temu potem nie będziemy musieli tracić czasu i ścigać ich pojedynczo.
- Nie wiem dlaczego, ale byłem przekonany, że tak na to spojrzysz - roześmiał się Barak. - A więc dobrze, panowie, do dzieła. - Wyciągnął swój ciężki miecz.

Powered by MyScript