W kraju o reżimie policyjnym jest niewskazane stawić się na kontrolę na lotnisku z bronią w bagażach. Chyba że chce się wylądować w ciemnym i wilgotnym kryminale, nawiedzanym przez szczury, z bardzo niepewną szansą wyjścia. Jeżeli więc jakiś policjant o kwalifikacjach intelektualnych poniżej średniej, jak to bywa w tych krajach, wpadnie na pomysł, żeby cię przeszukać, co znajdzie w twoich kieszeniach? Mike O’Flaherty sporządził listę: Paszport Portfel zawierający bilety wizytowe, fotografie rodzinne, pieniądze, czeki kredytowe, prawo jazdy Grzebień Pióro wieczne Notes z ołówkiem Pilnik do paznokci Cążki do obcinania paznokci Chustka Zapalniczka Papierosy Klucze Bilon Pudełko zapałek Okulary Chusteczki odświeżające (kraje tropikalne) Guma do żucia Fiolka z tabletkami aspiryny. W piwnicy swego atelier w Minneapolis Mike O’Flaherty łamał sobie głowę, jak się popisać. Poświęcił na to miesiące, ale udało mu się. Guma do żucia to był plastyk, jeden z kluczy - detonator. Bilety wizytowe po rozpuszczeniu w płynie z napisem “after shave”, w ciągu sześciu godzin dawały w efekcie nitroglicerynę. Wieczne pióro przemieniało się w pistolet na cyjanek, z trzema zachodzącymi na siebie częściami. Pierwsza zawierała sprężynę, druga - iglicę, trzecia - ampułkę z cyjankiem. Cyjanek otrzymywało się zanurzając fałszywą tabletkę aspiryny w kwasie pruskim, który jako krople do oczu znajdował się w apteczce. Pistolet, pod działaniem iglicy zwolnionej przez sprężynę, wyrzucał cyjanek w twarz ofiary i zabijał ją w ciągu kilku sekund; pudełko zapałek i paczka papierosów to były w rzeczywistości bomby. Podobnie zapalniczka i cążki do paznokci. Pilnik służył do otwierania drzwi. Harry Shulz usiadł w fotelu, przymknął oczy i oddał się rozmyślaniom. Dokonywał przeglądu informacji, których mu dostarczył Francois Chaive. Krótko je podsumował. Barto Scalisio, szef mafii, niedościgły, żeby się tak wyrazić. Trzy jachty na Morzu Śródziemnym pływały bez przerwy, nigdy nie zawijając do portu. Nikt nie wiedział, na którym z trzech jachtów się znajdował, jeżeli się tam znajdował. Meliny na lądzie. Nieznane. Liczni wspólnicy. Transport między lądem a morzem przez helikoptery i ślizgacze. Potężna organizacja na usługi. Obstawa w ciągłym ruchu. Nikomu nie ufał. Najmniejszej wskazówki, jak go znaleźć. Bez przerwy zmieniał miejsce pobytu. Nie był idiotą. Najlepsza metoda, żeby uniknąć zdrad i strzałów ze strony tych, którzy chcieliby go zabić. Niemniej musi istnieć jakaś luka w tym systemie. Żaden człowiek na świecie nie może wiecznie żyć w ten sposób. Na początek: jakiego rodzaju człowiekiem był Barto Scalisio? Gdy się pozna czyjąś osobowość, dostrzega się słabości. A przez słabości można go dosięgnąć. Ale Harry Shulz na próżno wypytywał Francuza na ten temat. Niczego się nie dowiedział. Francois Chaive był sumienny. Wrócił do Nicka De Luki, zadawał mu pytania, ale nie uzyskał wartościowych informacji. Barto Scalisio pozostawał nieprzenikniony, nieuchwytny... Nieuchwytny z każdego punktu widzenia. Co o nim wiadomo? W wieku dwudziestu lat był zarządcą dóbr. To mu pozwoliło egzekwować haracz za przymusową ochronę terenów rolnych i zwrócić na siebie ogólną uwagę masą zbrodni. Następnie wziął rozpęd, chciał podbić świat, porwał się na Stany Zjednoczone i Europę Zachodnią. Wniosek: nadzwyczaj ambitny, bardziej dumny niż chciwy, okrutny, bez skrupułów. A gdzie słabości? Hazard? Alkohol? Kobiety? Narkotyki? Miłość synowska? Miłość ojcowska? Homoseksualizm? Harry Shulz odrzucił od razu homoseksualizm i narkotyki. Mało prawdopodobne. Trudno sobie wyobrazić Barta Scalisio w tych rolach. Sprzedawał narkotyki, ale ich nie używał, jak wszyscy zresztą handlarze na świecie. Alkohol do niczego nie prowadził. Jeżeli Sycylijczyk pił, to na pokładzie jachtu albo w jakiejś melinie.
|