.. zwłaszcza biorąc pod
uwagę jego źródło.
Obejrzał się przez ramię na piątego pasażera LSR i jedynego
cywila na pokładzie.
- Nie obraź się, Karrde.
- Ani mi się śni - zapewnił go Karrde ze swojego miejsca. Spojrzał
na Kalendę i dodał:
- Niech pan jej przypomni, majorze, dlaczego przede wszystkim
nie poszliśmy z tym do wojska.
Showolter prychnÄ…Å‚ pogardliwie.
- Uznaliśmy za mało prawdopodobną sytuację, że admirał Sovv
rzeczywiście nas wysłucha i wyśle na Tynnę oddziały obronne.
Kalenda smętnie zadumała się nad jego słowami.
- Gdyby Yuzzhanie natrafili na czekajÄ…ce na nich statki Nowej Re-
publiki, dowiedzieliby się, że ich mamy. - Wyjrzała przez iluminator. -
Tynna musi zginąć, żeby ocalała Korelia i Bothawui.
Showolter znacząco wzruszył ramionami.
- Może będzie musiało zginąć jeszcze z tuzin innych. Kalenda
westchnęła wymownie.
- Odwiedziłam Tynnę. To był jeden z najpiękniejszych światów w
Regionie Ekspansji. A Tynnanie to prawdopodobnie najlepiej poin-
formowane i najprzyzwoitsze istoty w całej galaktyce. - Obejrzała się
na Karrde'a. - Po prostu nie mogę się pogodzić z tym, że nie ma
żadnego innego sposobu, aby sprawdzić informację, którą nam
przekazałeś.
- W każdym razie szybko się to skończy - zauważył jeden z pilo-
tów. - Obrona powietrzna Tynnę nie liczyła sobie więcej niż dwie setki
myśliwców, a z naszych obliczeń wynika, że zostało ich już najwyżej
trzydzieści.
Kalenda zamknęła oczy, jakby chcąc odgrodzić się od bitwy.
- Dlaczego się nie poddadzą? To samobójstwo! - Z goryczą zaci-
snęła usta. - Gdyby chociaż wiedzieli, za co giną...
- Nic by to nie zmieniło, gdybyśmy im powiedzieli - szepnął Karrde,
podchodząc do niej i stając obok. - Gdyby miała pani do wyboru:
walczyć do ostatniego tchu lub pozwolić się schwytać i poświęcić, co
by pani zrobiła?
W czasie gdy Kalenda zastanawiała się nad odpowiedzią, Showol-
ter studiował ekran identyfikujący LSR-a.
- Czy skanery rozpoznają jakieś statki Yuzzhan? Pilotka ściągnęła
dane.
- Jeśli w ogóle rozpoznają cokolwiek, to nie same statki, ale ich
typy. Ale dla trzech mamy potwierdzenie weryfikacji. Dwa były pod
Obroa-skai. Jeden, ten ciężki analog krążownika, był na Gyndine.
Myśliwce wroga i statki desantowe przebiły powłokę - zaanonsowała kobieta na stanowisku drugiego pilota. - Wchodzą na kurs do
kompleksu Uskoku Tallanaya
- Czy możemy dotrzeć do informacji z satelitów? - zapytał Sho-
wolter.
Drugi pilot przerzuciła kilka przełączników.
- Na ekranie. To, co widzicie, idzie na żywo do wszystkich miast na
Tynnie.
Ekran ukazywał rozpostartą szeroko, wielopoziomową budowlę,
zwanÄ… kompleksem Uskoku, wraz z otaczajÄ…cymi jÄ… basenami, fontan-
nami i wodospadami. Na szerokich frontowych schodach kompleksu, o
dolnych stopniach zanurzonych w wodzie, stało kilkaset ciemnych,
dwunożnych istot o lśniącej sierści, nastawiając spiczastych uszu i pro-
stując wysmukłe ogony. Drżące, wąsate pyszczki wznosiły ku niebu.
Nagle ekran przełączył się na inny punkt obserwacyjny, ukazując
obraz yuzzhańskich statków opadających przez atmosferę jak spowol-
nione meteory. Kamery śledziły drogę pojazdów najbliższych od strony
Uskoku i odprowadzały je aż do momentu lądowania po drugiej stronie
mostów, łączących oba brzegi malowniczej laguny, nad którą zebrali
siÄ™ Tynnanie.
- W grupie Tynnan nie widać żadnej broni - zauważył Showolter,
kiedy na ekran wrócił obraz istot o palcach połączonych błoną i wysta-
jÄ…cych siekaczach. - Pewnie to komitet powitalny.
- Prawdopodobnie tak jest - mruknęła Kalenda. - Spryt i inteligen-
cja zawsze były najlepszą bronią Tynnan, ale zanim jej użyją, musi
upłynąć trochę czasu.
- Tymczasem wygląda na to, że mają zamiar bez walki przekazać
kody do miasta - uzupełnił Showolter. Karrde przygładził wąsy.
- Wciąż nie mogę sobie wyobrazić, czego Yuzzhanie Vong
szukajÄ… na Tynnie. Fakt, jest bogata w surowce naturalne, ale nie ma
|