najlepszym przypadku za zbieg okoliczności...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Po wejœciu Wooda do zespo³u, choæ na razie tylko tymczasowym, zaczê³o siê wyczuwaæ obecnoœæ elementu przyjaŸni, o której w przypadku Taylora trudno w³aœciwie by³o mówiæ...
»
bardzo ważna w przypadku tak kluczowej cechy, jak iloraz inteligencji:jednostki znajdujące się w obszarze powyżej krzywej I, lecz poniżej krzywej...
»
Inny natomiast charakter ma trzecia forma uwarunkowania, poniewa¿ g³ówny udzia³ przypada tu sytuacji, a determinanty osobowoœciowe schodz¹ na plan dalszy...
»
Nie mogąc wejrzeć do umysłu Davida ani go przywołać, miałem do dyspozycji tylko jedną telepatyczną sztuczkę: zaglądanie do umysłów przypadkowo wybranych...
»
Rzuciła się teraz do tego bigosu, ratując go przed najmniejszym cieniem przypalenia i nagle łyżka omal nie wypadła jej z ręki...
»
Rozważmy, co się stało w pewnym badaniu wykonanym na nowojorskiej plaży, w którym sprawdzano, czy przypadkowi świadkowie zaryzykują osobiste bezpieczeństwo,...
»
Jak za chwilę zobaczymy, jedynie w przypadku algorytmów o niewielkiej złożoności w rodzaju O(n)czy O(n log n) zwiększenie szybkości komputera ma znaczący...
»
W przypadku Poliq'i, z formalnego punktu widzenia mo¿emy mówiæ o zasadzie podwójnego podporz¹dkowania komendantaftl3 Por...
»
kilka podstawowych zasad dotyczÄ…cych różnego typu zdaÅ„ angielskich – w tym przypadku oznajmujÄ…cych i pytajÄ…cych...
»
Niewątpliwie, ten szczególny przypadek szczęśliwych mężów i pięknych żon niezbyt dobrze nadaje się do laboratorium eksperymentalnego...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

.. zwłaszcza biorąc pod
uwagę jego źródło.
Obejrzał się przez ramię na piątego pasażera LSR i jedynego
cywila na pokładzie.
- Nie obraź się, Karrde.
- Ani mi się śni - zapewnił go Karrde ze swojego miejsca. Spojrzał
na Kalendę i dodał:
- Niech pan jej przypomni, majorze, dlaczego przede wszystkim
nie poszliśmy z tym do wojska.
Showolter prychnÄ…Å‚ pogardliwie.
- Uznaliśmy za mało prawdopodobną sytuację, że admirał Sovv
rzeczywiście nas wysłucha i wyśle na Tynnę oddziały obronne.
Kalenda smętnie zadumała się nad jego słowami.
- Gdyby Yuzzhanie natrafili na czekajÄ…ce na nich statki Nowej Re-
publiki, dowiedzieliby się, że ich mamy. - Wyjrzała przez iluminator. -
Tynna musi zginąć, żeby ocalała Korelia i Bothawui.
Showolter znacząco wzruszył ramionami.
- Może będzie musiało zginąć jeszcze z tuzin innych. Kalenda
westchnęła wymownie.
- Odwiedziłam Tynnę. To był jeden z najpiękniejszych światów w
Regionie Ekspansji. A Tynnanie to prawdopodobnie najlepiej poin-
formowane i najprzyzwoitsze istoty w całej galaktyce. - Obejrzała się
na Karrde'a. - Po prostu nie mogę się pogodzić z tym, że nie ma
żadnego innego sposobu, aby sprawdzić informację, którą nam
przekazałeś.
- W każdym razie szybko się to skończy - zauważył jeden z pilo-
tów. - Obrona powietrzna Tynnę nie liczyła sobie więcej niż dwie setki
myśliwców, a z naszych obliczeń wynika, że zostało ich już najwyżej
trzydzieści.
Kalenda zamknęła oczy, jakby chcąc odgrodzić się od bitwy.
- Dlaczego się nie poddadzą? To samobójstwo! - Z goryczą zaci-
snęła usta. - Gdyby chociaż wiedzieli, za co giną...
- Nic by to nie zmieniło, gdybyśmy im powiedzieli - szepnął Karrde,
podchodząc do niej i stając obok. - Gdyby miała pani do wyboru:
walczyć do ostatniego tchu lub pozwolić się schwytać i poświęcić, co
by pani zrobiła?
W czasie gdy Kalenda zastanawiała się nad odpowiedzią, Showol-
ter studiował ekran identyfikujący LSR-a.
- Czy skanery rozpoznają jakieś statki Yuzzhan? Pilotka ściągnęła
dane.
- Jeśli w ogóle rozpoznają cokolwiek, to nie same statki, ale ich
typy. Ale dla trzech mamy potwierdzenie weryfikacji. Dwa były pod
Obroa-skai. Jeden, ten ciężki analog krążownika, był na Gyndine.
Myśliwce wroga i statki desantowe przebiły powłokę - zaanonsowała kobieta na stanowisku drugiego pilota. - Wchodzą na kurs do
kompleksu Uskoku Tallanaya
- Czy możemy dotrzeć do informacji z satelitów? - zapytał Sho-
wolter.
Drugi pilot przerzuciła kilka przełączników.
- Na ekranie. To, co widzicie, idzie na żywo do wszystkich miast na
Tynnie.
Ekran ukazywał rozpostartą szeroko, wielopoziomową budowlę,
zwanÄ… kompleksem Uskoku, wraz z otaczajÄ…cymi jÄ… basenami, fontan-
nami i wodospadami. Na szerokich frontowych schodach kompleksu, o
dolnych stopniach zanurzonych w wodzie, stało kilkaset ciemnych,
dwunożnych istot o lśniącej sierści, nastawiając spiczastych uszu i pro-
stując wysmukłe ogony. Drżące, wąsate pyszczki wznosiły ku niebu.
Nagle ekran przełączył się na inny punkt obserwacyjny, ukazując
obraz yuzzhańskich statków opadających przez atmosferę jak spowol-
nione meteory. Kamery śledziły drogę pojazdów najbliższych od strony
Uskoku i odprowadzały je aż do momentu lądowania po drugiej stronie
mostów, łączących oba brzegi malowniczej laguny, nad którą zebrali
siÄ™ Tynnanie.
- W grupie Tynnan nie widać żadnej broni - zauważył Showolter,
kiedy na ekran wrócił obraz istot o palcach połączonych błoną i wysta-
jÄ…cych siekaczach. - Pewnie to komitet powitalny.
- Prawdopodobnie tak jest - mruknęła Kalenda. - Spryt i inteligen-
cja zawsze były najlepszą bronią Tynnan, ale zanim jej użyją, musi
upłynąć trochę czasu.
- Tymczasem wygląda na to, że mają zamiar bez walki przekazać
kody do miasta - uzupełnił Showolter. Karrde przygładził wąsy.
- Wciąż nie mogę sobie wyobrazić, czego Yuzzhanie Vong
szukajÄ… na Tynnie. Fakt, jest bogata w surowce naturalne, ale nie ma

Powered by MyScript