–A co pisze Augustyn, doctor Ecclesiae, w De ciuitate Dei?–zakrzyknął jeden z pątników, demonstrując oczytanie–dość zaskakujące, kolor...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Regulator temperatury w akwarium M I N I P R O J E K T Y Regulator temperatury w akwarium Przedstawiamy jeden Schemat elektryczny...
»
g) taki jeden koleś w śmiesznej czapce, dwojga imion: Osama Bin o nazwisku Laden h) urzędnicy Urzędu Skarbowego oraz w ogóle wszyscy urzędnicy, bo czemu nie?...
»
kiej trawy, farba, jeden lub wiê- cej kaczanów kukurydzy (odpowiadaj¹ce Matce Kukurydzy); skór-ki ró¿nych ptaków i czasami skalp...
»
Jeden li tylko okręt Argo228, sławion wszędy,Gdy wracał od Ajeta, mógł się przemknąć tędy -Lecz te rafy i Argo by nie oszczędziły,Gdyby nie pomoc...
»
Obcy jeździec (a był tylko jeden), z pewnością pomyślał, że wzywam go, by stawił mi czoło, gdyż ruszył w moją stronę, a błękitny blask na szczycie jego lancy...
»
Jeden miał żebra złamane, a drugi Był wpół harmatnym przejechany kołem; Wnętrzności ze krwią wypadły mu z brzucha, Trzykroć okropnie spod...
»
Zatem musiało być dwóch autorów anonimów, tyle że jeden z nich autentycznie oddawał się swemu sprośnemu zajęciu...
»
stanowio jeden z najpowaniejszych problemw, z jakim musiaa si uporawczesna Europa, i z pewnoci czytelnicy Nostradamusa poszukiwali w je-go...
»
Jednak nawet wtedy rabusie mieli do wasnych zmartwie, poniewa nieznany sprzymierzeniec w ciemnoci wypuszcza starannie wycelowan strza za strza, trafiajc...
»
Obecnie nie istnieje jeden zestaw technik określających terapię zorientowaną poznawczo...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

–Toć mowa jest tam o wojnie sprawiedliwej. A cóż bardziej sprawiedliwego niźli wojna z pogaństwem i herezją? Nie jestli taka wojna miła Bogu? Nie jest Mu miłe, gdy ktoś zabija Jego wrogów?
–A Jan Chryzostom, a Izydor, co piszą?–zawołał drugi erudyta, z podobnie sinoczerwonym nosem.–A święty Bernard z Clairvaux? Zabijać każe kacerzy, Maurów i bezbożników! Wieprzami ich nazywa nieczystymi. Zabijać takich, rzecze, to nie grzech! To na chwałę Bożą!
–Kimżeż jestem, Boże bądź miłościw–złożył ręce franciszkanin–bym miał przeczyć świętym i doktorom Kościoła? Toż ja nie do dysputy tu staję. Ja jeno powtarzam słowa Chrystusa na Górze. A nakazał on miłować bliźniego swego. Przebaczać tym, którzy przeciw nam zawinili–Miłować nieprzyjacioły i modlić się za nich.
–A Paweł każe Efezjanom–dorzucił drugi z mnichów, głosem równie cichym–zbroić się przeciw szatanowi w miłość i wiarę. Nie w dzidy.
–Da to i Bóg, amen–przeżegnał się znakiem krzyża trzeci z franciszkanów–że miłość i wiara zwyciężą. Że zgoda i pax Dei zapanują między chrześcijany. Bo też popatrzcie, kto z dyferencji między nami korzysta? Bisurmanin! My się dziś spieramy z Czechami o Słowo Boże, o postać komunii, a jutro co może być? Mahomet i półksiężyce na kościołach!
–Cóż–parsknął najstarszy pątnik–może i Czesi przejrzą na oczy, wyrzekną się kacerstwa. Może im w tym głód dopomoże! Bo cała Europa przystąpiła do embarga, handlu i wszelakiego przemysłu z husytami zakazała. A im potrzebne broń i proch, sól i żywność! Jeśli im tego nie stanie, to się ich rozbroi i zagłodzi. Gdy na kiszkach głód zagra, to się poddadzą, obaczycie.
–Wojna–powtórzył z naciskiem pierwszy franciszkanin–jest złem. To już ustaliliśmy. A wam co, zda się owa blokada po myśli z Chrystusa nauką? Kazał Jezus na Górze bliźniego głodem morzyć? Chrześcijanina? Religijne dyferencje pomijając, Czesi są chrześcijanami. Nie godzi się owo embargo.
–Racja, bracie–wtrącił rozparty pod dębem Tybald Raabe.–Nie godzi się to. A to wam jeszcze powiem, że to czasem obosieczne bronie bywają, takie blokady. Żeby nas one tylko do nieszczęść nie przywiodły, jak przywiodły Łużyczan. Żeby nie kosztowały Śląska tyle, co Górne Łużyce Wojna Śledziowa roku łońskiego.
–Wojna Śledziowa
–Tak ją nazwano–wyjaśnił spokojnie goliard.–Bo o embargo poszło, i o śledzie. Chcecie, opowiem.
–Toć chcemy! Chcemy!
–Owóż–Tybald Raabe wyprostował się, rad z zainteresowania–było tak: pan Hynek Boczek z Kunsztatu, szlachcic czeski, husyta, wielkim był smakoszem śledzi, mało co z równym smakiem jadał jak bałtyckie uliki, osobliwie pod piwo lub gorzałkę albo w post. A górnołużycki rycerz Henryk von Dohna, pan na Grafensteinie, wiedział o pana Beczkowym apetycie. Że zaś akuratnie Reichstag o embargu radził, postanowił pan Henryk w czyn gadanie obrócić i na własną rękę husytę pognębić. I dostawy śledzi mu zablokował. Zezłościł się pan Boczek, jął prosić pry, religia religią, ale śledź śledziem! Wojuj, papisto jeden, o doktrynę i liturgię, ale śledzie mi ostaw, bo ich lubię! A pan Dohna mu na to: śledzi ci, heretyku, nie przepuszczę, żryj, Boczku, boczek nawet w piątek. I tu przebrała się miarka! Skrzyknął rozwścieczony pan Hynek Boczek drużynę, runął na łużyckie dzierżawy, niosąc tam miecz i ogień. Pierwszy poszedł z dymem zamek Karlsfried, graniczny punkt celny, gdzie śledziowe transporty zatrzymywano. Ale tego mało było panu Boczkowi, strasznie był ozeźlony. Zapłonęły wsie wokół Hartau, kościoły, folwarki, ba, przedmieściom samej Żytawy zaświeciła w oczy łuna. Trzy dni pan Boczek palił i łupił. Nie opłaciła się, oj, nie opłaciła Łużyczanom Śledziowa Wojna! Nie życzę Śląskowi czegoś podobnego.
–Będzie–rzekł franciszkanin–co Bóg zdarzy. Długo nikt nic nie mówił.
·
Pogoda jęła się psuć, gnane wiatrem chmury ściemniały groźnie, las szumiał, pierwsze krople deszczu zaczęły znaczyć kaptury, opończe, zady koni i wańtuch czarnego wozu. Reynevan zbliżył wierzchowca do Tybalda Raabe, jechali strzemię w strzemię.
–Ładna opowieść–zagadnął z cicha.–Ta o śledziach. I kantylena o Wiklefie też niczego sobie. Dziw tylko, żeś wszystkiego nie podsumował, jak w Kromolinie, odczytaniem czterech artykułów praskich. Podatkowy kolektor zna, ciekawość, twoje zapatrywania?
–Pozna je–odrzekł cicho goliard–gdy czas przyjdzie. Bo jest, jak mówi Eklezjastes, czas milczenia i czas mówienia. Czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania, czas miłowania i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju. Jest czas na wszystko.
–Tym razem zgodzę się z tobą w całej rozciągłości.
 
Na rozstaju, wśród jasnej brzeziny, stał kamienny krzyż pokutny, jedna z licznych na Śląsku pamiątek zbrodni i skruchy. Na wprost jaśniał piaszczysty gościniec, w pozostałych kierunkach wiodły mroczne leśne dukty. Wiatr szarpał korony drzew, miotał suchymi liśćmi. Deszcz–na razie tylko drobny–zacinał w twarze.
–Na wszystko–rzekł Reynevan do Tybalda Raabe–jest czas. Tak mówi Eklezjastes. Przyszedł zatem czas się pożegnać. Zawracani ku Ziębicom. Nic nie mów.

Powered by MyScript