– Zawsze uważałam, że głupotą jest ukrywanie swojego wieku albo udawanie, że się jest młodszą. Wypierać się własnego wieku to jak wypierać się własnego życia. – Mądra filozofia. – Raczej roztropność, mistrzu, roztropność, nic innego. – Trudno uznać to za cechę bardzo kobiecą – uśmiechnął się. – Zdziwiłby się pan, mistrzu, gdyby dowiedział się pan, ilu kobiecych cech jestem pozbawiona. Zapukano do drzwi. Adela de Otero nadąsała się lekko. – To pewnie Lucía. Powiedziałam jej, żeby przyszła po mnie za godzinę. Don Jaime przeprosił i poszedł otworzyć. Istotnie, była to służąca. Kiedy wrócił do galerii, Adela de Otero już przebierała się w garderobie. Znów zostawiła drzwi niedomknięte. Mistrz powiesił florety na panopliach i pozbierał maski z podłogi. Po chwili jego klientka stała przed nim na nowo odziana w muślinową suknię i czesała się trzymając spinkę w zębach. Jej czarne włosy były długie i zadbane, sięgały jej daleko za ramiona. – Kiedy nauczy mnie pan swojego pchnięcia? Jaime Astarloa nie miał wątpliwości, że może z czystym sumieniem pokazać jej pchnięcie za dwieście eskudów. – Pojutrze o tej samej porze – odrzekł. – W cenie lekcji jest zarówno nauka samego pchnięcia, jak i jego parowania. Przy pani doświadczeniu sądzę, że do jego opanowania wystarczą pani dwie, trzy lekcje. Była wyraźnie zadowolona. – Chyba chciałabym poćwiczyć z panem, don Jaime – powiedziała bez ogródek, w porywie szczerości. – To zaiste rozkosz walczyć z kimś tak... cudownie klasycznym. Nie da się ukryć, że należy pan do starej szkoły francuskiej: ciało wyprostowane, noga wyprężona, wypad do przodu tylko wówczas, gdy to konieczne. Już nie spotyka się takich szermierzy. – Niestety, droga pani. Niestety. – Zauważyłam także – dodała – że ma pan jeszcze jedną cechę wielkiego szermierza... Coś, co znawcy nazywają... Jak to się mówi? Sentiment du fer[2]. Nie mam racji? Zdaje się, że posiedli to tylko naprawdę utalentowani mistrzowie. Don Jaime skinął niedbale głową, jakby chcąc tę sprawę zaliczyć do błahostek. W głębi duszy spostrzegawczość Adeli de Otero sprawiła mu jednak dużą przyjemność. – To wyłącznie owoc długiej pracy – odpowiedział. – Cnota, o której pani mówi, to swego rodzaju szósty zmysł, który zezwala przedłużyć wrażenia dotykowe palców trzymających floret aż po czubek broni... Specjalny instynkt ostrzegający o zamiarach przeciwnika, czasem umożliwiający przewidywanie jego ruchów na ułamek sekundy wcześniej, zanim tamten je wykona. – Też chciałabym się tego nauczyć. – Niemożliwe. To jedynie kwestia praktyki. Nie ma tu żadnej tajemnicy, niczego, co można by mieć za pieniądze. Na jego zdobycie potrzeba całego życia. Tak długiego jak moje. Wydawało się, że o czymś sobie przypomniała. – Co się tyczy pańskiego wynagrodzenia – rzekła – pragnęłabym wiedzieć, czy woli pan wypłatę w gotówce, czy czekiem na rachunek w którymś towarzystwie bankowym. Na przykład w Banco d’Italia. Nawet kiedy nauczę się pańskiego pchnięcia, będę chciała jeszcze jakiś czas ćwiczyć z panem. Mistrz uprzejmie zaprotestował. Zważywszy okoliczności z największą rozkoszą oferuje jej swoje usługi bez jakiegokolwiek wynagrodzenia i tak dalej. Dlatego rozmowa na temat pieniędzy wydaje mu się niewłaściwa. Popatrzyła na niego chłodno i oznajmiła, że korzysta przecież z zawodowych usług mistrza fechtunku, które powinny zostać opłacone. Następnie, uznawszy sprawę za zakończoną, szybko i precyzyjnie zebrała włosy na karku, spinając je następnie klamrą z masy perłowej. Jaime Astarloa nałożył kurtkę i poprowadził swoją nową klientkę do gabinetu. Służąca czekała na schodach, Adeli de Otero nie było wszelako spieszno do odejścia. Poprosiła o szklankę wody i z nietajoną ciekawością zaczęła przyglądać się tytułom książek ustawionych na regałach. – Oddałbym mój najlepszy floret, żeby dowiedzieć się, kto był pani nauczycielem, pani de Otero.
|