Wcześniej były wstrząsy w Turcji; wysyłaliśmy nawet kilku ratowników z naszej jednostki. – Widzi pan, u nas traktowano to jak niedorobione teorie, ale mocarstwa drążyły temat. Nie mnie sądzić, jakie wyniki otrzymano w tych testach, ale chyba na tyle obiecujące, że doktryna wojenna przyjęła uderzenia na uskoki jako więcej niż pożądane. A to, drogi panie marszałku, jest pośredni efekt takiego działania. – Banecki zatoczył laską półkole, wskazując na horyzont widoczny pomiędzy podtopionymi domami. Traczyk zdjął czapkę i otarł pot z czoła. – Zawsze zdawało mi się, że Polska leży z dala od takich uskoków. – Bo i leży. – Hrabia uśmiechnął się i pokręcił lekko głową. – Też i skutki u nas są raczej mało odczuwalne. Nie wiem czy pan kiedykolwiek słyszał o pewnej teorii, którą głoszono w związku z potopem. Tym biblijnym. – Szczerze mówiąc, nie śledziłem... – Rozumiem, rozumiem. – Banecki pokiwał głową, nie komentując – Otóż kilku naukowców wysnuło taką tezę, iż niemożliwe jest, by woda na całym globie podniosła się tak znacznie. Niemożliwe, bo nie ma tyle wody na powierzchni planety, zważywszy całkowite roztopienie czap polarnych, co z oczywistych względów nastąpić nie może. – Wierzę na słowo. – Ale ślady na Araracie i w innych miejscach wyraźnie świadczą, że kataklizm taki mógł mieć miejsce. – Czyżby interwencja sił nadprzyrodzonych? – W zamierzeniu miał to być żart, ale suchość w gardle marszałka sprawiła, że słowa te sugerowały coś wręcz przeciwnego. – Otóż nie. – Hrabia chyba nie zwrócił na to uwagi. – Jakkolwiek i takie rozwiązanie ludzie, zwłaszcza wierzący, mogą brać pod rozwagę. Już jakiś czas temu stwierdzono, że pod powierzchnią skorupy ziemskiej są wielkie morza, ogromne oceany nawet, i w pewnych warunkach ta woda, ściśnięta ogromnym ciśnieniem naporu miliardów ton skał, uwolniła się na skutek czynnika, którego nie sposób dzisiaj określić. Uwolnienie to było na tyle gwałtowne, że lądy znalazły się w krótkim czasie pod wodą, i tylko najwyższe szczyty znajdowały się na powierzchni, a proszę pamiętać – Bliski Wschód, kolebka naszych cywilizacji, w wysokie góry nie obfituje,. – I co się stało z tą wodą? – Nie mnie powinien pan pytać... Jak już wspomniałem, to jedna z teorii, nie pamiętam jej dokładnie, ale myślę, że mamy tu do czynienia z podobnym zjawiskiem. Podnoszący się poziom wody powoduje większy nacisk na dolne pokłady skorupy ziemskiej, które miejscami nie wytrzymują tego naporu i zapadają się. Szczecin, Koszalin, Gdańsk, te miasta zniknęły z powierzchni ziemi zaraz po Ataku, przy pierwszych trzęsieniach ziemi. Jedyne świadectwa tych kataklizmów przynieśli uchodźcy, ale upadek Bydgoszczy albo Piły już obserwowaliśmy sami. Ziemia po prostu zapadała się, gdy woda pokryła dany teren. Nie została wypłukana, ale zapadała się, jakby naciskana dodatkowym ciężarem. W jednym miejscu o pięć metrów, w innym nawet dwadzieścia i więcej. Jeśli pan ma ochotę, możemy wybrać się do Torunia, to kwestia dni, zanim to miasto podda się żywiołowi. Podobno część starówki już runęła, nie dalej jak przedwczoraj... – Skąd pewność, że ten proces nie będzie trwał dalej, aż pochłonie cały kraj? – Traczyk spoglądał na morze z przestrachem, a gdy jedna ze skrajnych płyt chodnika, na którą stąpnął nieostrożnie, zsunęła się po piaszczystym zboczu, odruchowo się przeżegnał. – Pewności nie ma, ale jak już wspomniałem, ostatnimi czasy procesy te wyraźnie słabną. Dysponujemy wyliczeniami, które świadczą, że już za rok sytuacja powinna się ustabilizować. To bardzo złożony proces. Nie znamy wszystkich jego przyczyn, niemniej z tego, co wiemy, zapadliska były pochodną trzęsień ziemi, a te, dzięki Bogu, już od roku nie nawiedzają naszego regionu. – Czyli nie ma powodu do obaw. – Wy we Wrocławiu, nie macie czego się bać, my i owszem. – Jesteśmy pięćdziesiąt kilometrów, od rogatek Poznania. Skoro proces wygasa, a te upały... – Nie widział pan najlepszego. – Hrabia strącił kamyk, leżący na skraju urwiska i patrzył jak ten, pociągając za sobą następne, toczy się na brunatną plażę. – Skoro pan tak mówi... – Od strony Obornik, wzdłuż koryta Warty i parku krajobrazowego, już w pierwszych miesiącach po Ataku utworzyło się ogromne, szerokie na kilkadziesiąt kilometrów zapadlisko. Jego południowy skraj jest oddalony zaledwie o siedem kilometrów od tablicy z napisem Poznań. – Rozumiem. Przyznał pan jednak, że zdecydował się na poddanie miasta ze względu na nowe okoliczności. Jak rozumiem, to nie należy do nowości... – Marszałek wskazał na morze. – Raczej nie – przyznał hrabia. – Niedługo zobaczy pan, co skłoniło nas do zmiany zdania. A raczej usłyszy.
|