– Winieneś odzyskać męstwo i odwagę, drogi książę...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Jednakże gdy opuścił swe zakrwawione ręce – gdy od trucizny dotyku Foula jego usta poczerniały i napuchły tak, że nie mógł dłużej wytrzymać dotyku...
»
Morgiana nie mogła powstrzymać śmiechu:– Urok? Na ciebie? A to po co? Avallochu, gdyby nawet wszyscy mężczyźni oprócz ciebie zniknęli z powierzchni...
»
– Proszę mi wierzyć, poruczniku, kiedy zobaczyłem, jaki efekt wywołała ta kaseta na pani Marshall i kiedy sam jej wysłuchałem, próbowałem dowiedzieć...
»
Przyjdźcie! Pójdźmy do Pana! Ja na przedzie, wy – za Mną! Chodźmy do wód zbawczych, na święte pastwiska, chodźmy na ziemie Boże...
»
przykładów, żeby uzasadnić tezę, iż tworzenie modeli różnych systemów oraz ich badanie przy użyciu technik komputerowej symulacji – to ważny...
»
-- Nie wiem -– Kosti zrobił krok naprzód; przerażony kierowca krzyknął: To najprawdziwsza prawda! Tylko ludzie Salzara wiedzą, gdzie jest i jak działa...
»
Gałkin, nauczyciel geografii, uwziął się na mnie i zobaczycie, że dziś nie zdam u niego egzaminu – mówił, nerwowo zacierając potniejące ręce,...
»
Zawezwawszy go więc na rozmowę rzekł mu ze zmartwioną wielce twarzą: – Trudno! każdy sam najlepiej rozumie, co mu czynić przystoi, nie będę ja cię...
»
– Ja to robiê dla panów dobra, no bo teraz to oni siê wstydz¹ piæ herbatê, ich gryzie sumienie, ¿e to na moim gazie, a jak ka¿dy zap³aci gaz, to on bêdzie...
»
wypędzeni ze swojego alegorycznego raju wolnego od zła – inaczej mówiąc, stracili naturalny, pełny kontakt ze swoimi Wyższymi Ja...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Córka twoja wprawdzie została
porwana, lecz żyje i nie jest zhańbiona. Ręczę, Wasza Wysokość, że zdołamy ją odzyskać.
Ach, czemu Luiza przy niej nie została! Ta się nie ulęknie i nie da przekupić. Jej by nie
36
ukatrupił sztyletem jak waszych nieszczęsnych niewolników... Lecz co się stało, to się nie odstanie... Zostawiam Waszą Wysokość.
– Zostawiasz mnie pan?! W takiej chwili!
– Drogi książę – odrzekł Korkoran – przebaczam ci to krzywdzące posądzenie i wyruszam
w pościg za Rao. Tą oto ręką schwytam go i powieszę na byle przydrożnym drzewie.
– Sprawiedliwie pan mówisz – powiedział Holkar, któremu nadzieja odzyskania córki
wróciła życie. – Ruszam z tobą.
– O nie – rzekł Korkoran – winieneś, książę, tu pozostać. Kto będzie kierował
poszukiwaniami, kto stawi opór Anglikom, jeśliby zaczęli oblegać miasto? Mnie nic tu nie
trzyma, ruszam zatem odnaleźć księżniczkę Sitę i żywię nadzieję, że wrócimy razem. Chodź,
Luizo! Przez ciebie ją porwano, ty więc winnaś ją odzyskać. Szukaj!
To mówiąc wziął w rękę welon księżniczki, cały przesycony wonią irysów, i dał go
powąchać tygrysicy.
– To ona, Sita! Ją musisz odszukać. Szukaj! Właśnie przewoźnicy, płynąc wpław,
przyholowali łódź, tę samą, na której Sita została uwięziona. Tygrysica bez wahania wsiadła
za swym panem, a z nimi koń i .dwóch przewoźników.
Skoro tylko przebyli rzekę Narbadę, Korkoran razem z Luizą wysiadł na ląd i znów dał jej
powąchać zasłonę księżniczki. Bystre zwierzę znakomicie pojęło to powtórne wezwanie i bez
wahania zaszyło się w rzadko uczęszczaną ścieżkę, prowadzącą do obszernej polany.
Zdeptana ziemia pozwalała bez trudu wnioskować o przejściu dużej grupy jeźdźców.
Stąd tygrysica skręciła na drogę szerszą i całkiem dobrze utrzymaną, a Korkoran kłusował
za nią konno.
Było to o milę dalej i zapewne ów skrawek książęcej sukni zaczepił się o krzak, dość że
Luiza natychmiast go spostrzegła i wzrokiem zwróciła uwagę kapitana. Ten zsiadł z konia,
zabrał cenny strzęp i umieściwszy go na piersi ruszył w dalszą drogę.
Kiedy usłyszał wreszcie odgłos grupy jeźdźców zbliżających się ku niemu, ożywiła go
nadzieja, że niebawem odnajdzie Sitę razem z Rao. Był jednak w błędzie. To tylko szwadron
dwudziestego piątego pułku kawalerii angielskiej przepatrywał okolicę.
Korkoran dał znak tygrysicy, żeby się nie ruszała, sam zaś podjechał ku jeźdźcom.
– Stój, kto idzie?! – zakrzyknął oficer angielski.
– Przyjaciel – odparł Korkoran.
– Ktoś pan jest? – zapytał oficer.
Był to wysoki młody człowiek. Bary miał szerokie, rude bokobrody i rude włosy. Sprawiał
wrażenie doskonałego jeźdźca i tęgiego boksera. Pewnie też nieźle grał w krykieta.
– Jestem Francuzem – odparł Korkoran.
– Co pan tu robisz? – zapytał oficer. Jego rozkazujący, szorstki ton nie przypadł
Bretończykowi do gustu. Odparł ozięble:
– Spaceruję sobie.
– To nie żarty, mój panie – rzekł Anglik. – Jesteśmy w kraju nieprzyjacielskim i mam
prawo wiedzieć, coś pan za jeden.
– Święta prawda – odparł Korkoran. – Otóż dowiedz się pan, że przybyłem tu, ażeby
odnaleźć rękopis praw Manu, 17 ową słynną Gurukaramtę, która, jak powiadają, jest ukryta w
jakiejś nieznanej świątyni. Czy mógłbyś pan wskazać mi to miejsce?
Anglik niepewnym spojrzeniem obrzucił Korkorana, nie wiedząc, czy kapitan kpi, czy
mówi serio.
– Masz pan zapewne papiery stwierdzające tożsamość twej osoby? – zapytał.
– Znasz pan tę pieczęć? – odparł Korkoran.
– Nie.
– Otóż jest to pieczęć sir Williama Barrowlinsona, który stoi na czele Kompanii Indyjskiej

17 Manu – Legendarny potomek Brahmy, ojciec rodu ludzkiego i twórca pierwszego zbioru praw w Indiach.
37
i jest przewodniczącym ,,Geographical, Colonial, Statistical, Geological, Orographical,
Hydrographical and Photographical Society". Zapewne znasz go pan?
– Ależ tak, znam go. To dzięki niemu właśnie jestem porucznikiem w armii indyjskiej.
– Oto – podjął Korkoran – pismo polecające od owego dżentelmena.
– Baroneta, chciałeś pan powiedzieć – poprawił oficer.
– Otóż ów baronet, jeśli tak panu lepiej się po i doba, poręczył za mnie generalnemu
gubernatorowi Kalkuty.
– Doskonale – rzekł oficer. – A skąd pan jedziesz?
– Z Bhagawapuru.
– O, więc pan widziałeś tego buntownika Holkara. I cóż? Czy gotów się poddać? Czy
zamierza się bić?
– Kiedy będziesz pan bliżej Bhagawapuru – odparł Korkoran – to sam osądzisz lepiej ode
mnie.
– Ale czy przynajmniej ma liczną i karną armię?
– Te sprawy są mi całkiem obce. A teraz, proszę panów, pozwólcie mi łaskawie udać się w
dalszą drogę.
– Chwileczkę, drogi panie – rzekł oficer. – A skąd mogę wiedzieć, czy nie jest pan
szpiegiem Holkara?
– Korkoran utkwił w nim zimne spojrzenie.
– Wydaje mi się – rzekł – iż gdybyś spotkał mnie pan w otwartym polu, byłbyś pan
uprzejmiejszy.

Powered by MyScript