Nic ponadto...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
W rodowisku seminaryjnym, ktrego coraz bardziej nie mg znie, otrzyma on ponadto praktyczn lekcj pogldow, w jaki sposb mona si najskuteczniej - za pomoc...
»
Komputer musi ponadto spełniać poniższe minimalne wymagania...
»
Z drugiej strony, ludzie rozwijają się, a więc często uczą się na swoich błędach...
»
Przyprawy: sól, pieprz, majeranek (z rynku - gałązki), 3 duże cebule...
»
Autostopem co kilka lat przenosiło swą siedzibę, a więc i budynek centrali, na inną planetę, gdzie natychmiast wybuchała radość i próżna euforia...
»
Myślę, że muszę pójść do toalety...
»
tę, która była nadzieją i szczęściem jego życia i dla której jedynie pragnął zachować oczy...
»
Jej niepokój potęgowała kwestia, co powie Knappowi...
»
się, że dystans był zbyt duży, a może buczenie zanadto rozpraszało Luke'a, by mógł należycie użyć Mocy...
»
 Chłopiec: Szkoda, że nie dałeś jej dokończyć...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


– Aha. – Sierżant spojrzała na kobietę. – To twój kontakt? – spytała, pokazując ją ruchem głowy.
– Tak – odparł Bijan. – Jej rodzina pochodzi z Voitan i ma... inne zwyczaje. Jest doskonałym łącznikiem.
– Nikt mnie nie zauważa – powiedziała drobna Mardukanka, stając z miotłą przy drzwiach i zaczynając zamiatać. – Kto zwraca uwagę na głupią kobietę? Przecież, jeśli nawet coś usłyszy, nie zdoła tego zapamiętać.
Dziewczyna chrząknęła złośliwie. Kosutic uśmiechnęła się, po czym spojrzała na szpiega.
– Zostańcie tu. Musimy iść się naradzić. – Skinęła głową pozostałym, by pierwsi wyszli z potwornie gorącej kuchni. Doszli do drugiej strażnicy, gdzie sierżant dała ręką znak „zebrać się tutaj”.
– Kapitanie, jest pan tam? – spytała.
– Tak. Wszystko słyszeliśmy – odparł Pahner.
– Tak jest – włączył się Roger. – Każde pieprzone słowo.
– Słucham propozycji – powiedział kapitan. – Julian, wy pierwsi.
– Musimy trzymać się planu, sir. Przynajmniej na początku. Tak jak ten koleś powiedział, w tej chwili nie widzę innego wyjścia.
– Nie przejmujcie się nami – wtrącił książę. – Nie wiem, czy kapitan Pahner w pełni się z tym zgadza, ale sądzę, że utrzymamy się tu, jeśli większość gwardzistów weźmie udział w szturmie.
Westchnięcie Pahnera było słychać nawet przez radio.
– Nie podoba mi się to, ale w gruncie rzeczy się zgadzam.
– Powinno nam się udać na otwartej przestrzeni – powiedział Jasco. – Ale czeka nas cholernie ciężka walka o most, a potem jeszcze cięższa aż do samego pałacu.
– Nie, sir – odezwała się Kosutic, myśląc o ukształtowaniu terenu. – Dopiero tutaj zacznie się problem.
– Właśnie – zgodził się Pahner. – Jeśli jakieś oddziały wycofają się do miasta, będziecie walczyć o każdy kamień w tym labiryncie. Nie mamy szans w takim starciu. Jeśli mamy walczyć na ulicach, możemy równie dobrze od razu się poddać.
– Uważa pan więc, że jeśli marshadańska armia będzie na pasulańskim brzegu – i tam zostanie – wtedy kompania będzie mogła nas odbić? – spytał ostrożnie Roger.
– Tak – odparł marine po chwili zastanowienia. – I tak poniesiemy jakieś straty, ale jeśli będziemy mieli jakąś pewność, że siły Pasule osłonią nasz odwrót, powinno być dobrze. Jednak wciąż pozostaje problem – jak powstrzymać ich przed przej... –
Zamilkł. – Myśli pan o tym, co ja, Wasza Wysokość? – spytał ostrożnie.
– Może. To zależy od tego, czy uda nam się przemycić z kwater gościnnych jednego Mardukanina.
– Tak – odpowiedzieli jednocześnie Julian i Kosutic, spojrzeli na siebie i roześmiali się.
– Jeśli załatwimy jakiś pancerz dla jednego z Trzech Muszkieterów, załatwię mu kamerę i radio – powiedział plutonowy. –
Mam sprzęt w plecaku.
– Ja pokażę mu, jak się tym posługiwać. Denat dobrze sobie radzi z węzłami – dodała Kosutic, skubiąc się w ucho.
– O czym my mówimy? – spytał Jasco.


* * *

Marines wrócili do kuchni.
– Zgadzamy się – powiedziała Kosutic. – Jednak mamy kilka pytań i kilka żądań, zanim weźmiemy udział w waszym planie.
– Tak? – przekrzywił głowę Bijan. – A jeśli odrzucę wasze żądania?
– Powiemy królowi o twojej zdradzie tuż przed tym, jak zaczniemy roznosić to żałosne miasto na strzępy – powiedziała cicho sierżant. – Prawie wszyscy przy tym zginiemy, ale twój „nie tak trudny” plan skończyłby się tak samo. Wysłuchasz nas? Czy mamy zacząć od razu?
Szpieg patrzył na nią przez chwilę, po czym roześmiał się.
– Bardzo dobrze, starszy sierżant Kosutic. Czego żądacie?
– Najpierw pytania. Jak tajemne są te przejścia?

175 – Do tego budynku prowadzi tylko jedno – powiedział Bijan. – Dlatego właśnie nim przyszliśmy, ale są też inne, w strategicznych punktach miasta. Z tego, co wiem, Radj Hoomas nie ma pojęcia ani o tym, ani o pozostałych. To przejście powstało podczas wznoszenia tego budynku, a miało to miejsce zanim Dom Radj doszedł do władzy.
– W takim razie skąd o nim wiesz? – spytał Jasco, zdeterminowany dodać coś od siebie.
– Ja mu pokazałam – powiedziała kobieta. – Rodzina mojej matki brała udział w budowie. Byli murarzami z Voitan. Moja matka dowiedziała się o tym od swojej matki.
Kosutic kusiło, by zapytać, dlaczego kobiety z Voitan jako jedyne na Marduku posiadały trochę wolności, ale doszła do wniosku, że to może zaczekać. Najważniejsze było rozwiązanie problemów kompanii. Z drugiej strony, pomyślała, plan Rogera z pewnością poluzuje kilka społecznych pęt w Marshadzie.
– W porządku – powiedziała. – To już wiemy. Pytaliśmy, bo musimy przemycić na zewnątrz jednego lub dwóch Mardukan.
– Po co? – spytał ze złością Bijan. – To zwiększy szansę wykrycia! Ci barbarzyńcy nie mówią nawet w naszym języku!
– Co? – warknął Julian. – Nie macie w mieście barbarzyńców? W ogóle żadnych przyjezdnych?
– Niewielu – przyznał niechętnie szpieg. – Ale pochodzą głównie z plemion Kranolta, a w tej chwili jest ich bardzo mało. To głównie handlarze sprzedający skóry i lekarstwa z dżungli.
– Dobrze – powiedziała Kosutic. – Po drodze zebraliśmy ich całe mnóstwo, więc będzie mógł zabrać trochę ze sobą dla niepoznaki. Poza tym potrzebny mu będzie skórzany fartuch i hełm.
– Nie! – warknął Bijan. – Żadnej walki. Nie wiem, co zamierzacie, ale nie pozwolę zniszczyć wszystkiego, nad czym pracowałem! Jeśli trzeba, poczekam na lepszą okazję!
– Nie, nie zaczekasz – powiedziała Kosutic, szczerząc się w uśmiechu – ponieważ jeśli to się nie uda, pójdę za tobą aż do piekła, żeby napluć na twoją duszę. Czy to jasne?
Patrzyli sobie w oczy przez jakiś czas; w końcu Mardukanin niechętnie klasnął w dłonie.
– Dobrze. Jeden z nich. Znajdę odpowiednią zbroję i hełm. – Przerwał. – Ale jeśli zdradzi nasze przygotowania, niech to spadnie na wasze głowy.
– Dostanie zadanie, o którym opowie wam po drodze – powiedziała sierżant. – Pomożecie mu we wszystkim. – Skinęła głową w stronę kobiety. – A to będzie główny koordynator. Zrozumiano?
– Ja tu dowodzę... – zaczął Bijan.

Powered by MyScript