tę, która była nadzieją i szczęściem jego życia i dla której jedynie pragnął zachować oczy...

Linki


» Dzieci to nie ksiÄ…ĹĽeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeĹ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
– SkoroĹ› go nie widziaĹ‚, skÄ…d moĹĽesz wiedzieć, ĹĽe byĹ‚ na strychu? – Toć jego wĹ‚asna ĹĽona musiaĹ‚a chyba wiedzieć, gdzie przebywa! –...
»
współobywatelom, ĹĽe wĹ‚aĹ›ciwie jego wypychano, aĹĽeby siÄ™ biĹ‚ z synem margrabiego o obra- zÄ™ ksiÄ™cia Napoleona – mais je leur ai dit 353 –...
»
Wątpliwości co do stanu psychicznego świadka i jego stanu rozwoju umysłowego mogą wynikać z informacji uzyskanych od innych osób w toku postępowania przygotowawczego, w...
»
Mieszka, który do innego obejścia i innych stosunków przywykł z Jordanem, drażniła zarówno wyniosłość biskupa, jak i to, że pod bokiem jego, który zwykł...
»
JednakĹĽe gdy opuĹ›ciĹ‚ swe zakrwawione rÄ™ce – gdy od trucizny dotyku Foula jego usta poczerniaĹ‚y i napuchĹ‚y tak, ĹĽe nie mĂłgĹ‚ dĹ‚uĹĽej wytrzymać dotyku...
»
Wejście do tego zakątka ciepła i światła przyniosło Mellesowi ogromną ulgę; poczuł, jak pod wpływem ciepła rozluźniają się jego napięte mięśnie...
»
zanosiÂło siĂŞ na to, Âże wpÂływ jego stanie siĂŞ powszech­nym; ale BĂłg wypuĹ“ciÂł ze swego oĹ“rodka bÂłyskawicĂŞ mocy, bÂłyskawicĂŞ gniewu potĂŞÂżniejszÂą od...
»
Wytworzenie się przywiązania zależy od wrażliwości matki na potrzeby dziecka, ale również od jego temperamentu (dzieci częściej reagujące strachem silniej reagują...
»
Kiedy więc King robiąc któregoś wieczoru rundkę po restauracjach i klubach trafił na * MacIntosh, jego córkę, psa i dwoje innych ludzi, spożywających późną...
»
Jego wyprowadzenie jest intuicyjnie bardzo przekonywające: utożsamia on entropię z nieładem, wykazuje - przekonywająco i poprawnie - że bezładne stany gazu w pojemniku...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


Semira bawiła od trzech dni na wsi. Zadig dowiedział się w drodze, że piękna dama oświadczywszy
głośno, iż ma nieprzeparty wstręt do jednookich, wyszła tejże nocy za Orkana. Na tę wiadomość
padł bez zmysłów; boleść omal nie wtrąciła go do grobu; długo chorował, ale w końcu rozsądek
wziął górę. Sam nadmiar bólu dopomógł mu do wyleczenia się.
– Skoro – rzekł – doświadczyłem tak okrutnej niestałości panny chowanej na dworze, trzeba mi
wziąć mieszczankę.
Wybrał Azorę, najcnotliwszą i najbogobojniej wychowaną w całym mieście; zaślubił ją i żyli z
sobą miesiąc w najtkliwszej słodyczy. Zauważył jedynie, że jest nieco pusta i osobliwie skłonna do
tego, aby w każdym ładnym chłopcu dopatrywać się głębokich zalet umysłu i charakteru.
II. Nos
Jednego dnia Azora wróciła z przechadzki rozjątrzona mocno, wydając głośne okrzyki.
– Co tobie – rzekł – droga małżonko? Co mogło cię tak podrażnić?
- Ach – rzekła – byłbyś oburzony jak ja, gdybyś oglądał to, czego byłam świadkiem. Poszłam
pocieszać młodą wdowę Kosru, która przed dwoma dniami wzniosła swemu małżonkowi grobowiec
tuż koło strumienia na łące. W boleści swojej przyrzekła bogom, że wytrwa przy tym grobowcu
póty, póki woda będzie przepływała tamtędy.
– I cóż! – rzekł Zadig. – Zacna niewiasta, szczerze przywiązana do męża!
– Ha! – odparła Azora – gdybyś wiedział, co robiła, kiedy ją przyszła odwiedzić!
– Co takiego, piękna Azoro?
– Pracowała nad tym, aby odwrócić łożysko strumienia.
Azora pomstowała na młodą wdowę tak długo i gwałtownie, że ten nadmiar cnoty zaczął się nie
podobać Zadigowi.
Miał on przyjaciela imieniem Kador, z liczby owych młodzieńców, w których żona Zadiga dopatrywała
się osobliwych zalet ducha; Zadig zwierzył mu swoje obawy zapewniwszy sobie, o ile to
możliwe, wierność jego za pomocą znacznego podarku. Spędziwszy dwa dni u przyjaciółki na wsi
Azora wróciła trzeciego dnia do domu. Służba zalana łzami oznajmiła pani, że mąż jej umarł nagle
tej nocy; nie śmieli jej zanieść żałobnej nowiny i pogrzebali Zadiga w grobowcu przodków w
ogrodzie. Azora płakała, wydzierała sobie włosy i przysięgła umrzeć. Wieczorem Kador poprosił o
pozwolenie odwiedzenia jej: płakali oboje. Nazajutrz płakali mniej i spożyli obiad razem. Kador
zwierzył się jej, że zmarły przyjaciel zostawił mu znaczną część majątku; po czym dał do zrozumienia
młodej wdowie, że byłoby dlań szczęściem podzielić z nią swój dostatek. Dama płakała,
pogniewała się, zmiękła; wieczerza przeciągnęła się dłużej niż obiad, rozmowa toczyła się poufniej;
Azora wysławiała zmarłego, ale przyznała, że miał wady, od których Kador jest wolny.
W połowie wieczerzy Kador zaczął się skarżyć na gwałtowny ból śledziony; dama, niespokojna
i troskliwa, kazała przynieść wszystkie swoje esencje i pachnidła, żeby spróbować, czy które z nich
nie okaże się skuteczne; żałowała, że nie ma w Babilonie wielkiego Hermesa; raczyła nawet dotknąć
boku, w którym Kador doświadczał bólu.
– Często pana nawiedza to okrutne cierpienie? – spytała ze współczuciem.
– Przywodzi mnie niemal do grobu – odparł Kador – a istnieje tylko jedno lekarstwo: przyłożyć
na chory bok nos świeżo zmarłego człowieka.
– Dziwne lekarstwo – rzekła Azora.
15
– Nie dziwniejsze – odparł – niż woreczki pana Arnoult12 przeciw apopleksji.
Argument ten w połączeniu z nadzwyczajnymi zaletami młodego człowieka zrodził w damie postanowienie.
– Ostatecznie – rzeka – kiedy mój mąż będzie przechodził ze świata wczorajszego w świat jutrzejszy
przez most Czinawar, zali anioł Azrael będzie się wahał przepuścić go dlatego, że nos jego
będzie nieco krótszy?
Wzięła brzytwę, udała się na grób męża, skropiła go łzami i zbliżyła się, aby odciąć nos Zadigowi,
który leżał w trumnie. Zadig podniósł się, trzymając nos jedną ręką, drugą zaś uchylając
brzytwę.
– Pani – rzekł – nie pomstuj już na młodą Kosru; zamach na mój nos nie ustępuje w niczym odwróceniu
strumienia.
III. Koń i pies
Zadig doświadczył, że pierwszy miesiąc małżeństwa jest, jak to napisano w księdze Zend, miesiącem
miodu, drugi zaś miesiącem piołunu. W jakiś czas potem musiał odtrącić Azorę, która się
stała zbyt trudna w pożyciu. Postanowił szukać szczęścia w zgłębianiu przyrody. – Nie ma piękniejszej
doli – rzekł – nad życie filozofa czytającego w wielkiej księdze, którą Bóg roztoczył naszym
oczom. Prawdy, które odkrywa, należą do niego: karmi i kształci duszę; żyje spokojnie; nie
lęka się świata, a czuła małżonka nie zapragnie mu obciąć nosa.
Pełen tych myśli zagrzebał się na wsi nad Eufratem. Tam nie zajmował się obliczaniem, ile cali
wody przepływa w ciągu sekundy pod mostem ani czy ilość deszczowych opadów jest o jedną kubiczną
linię większa w miesiącu Myszy niż w miesiącu Barana. Nie roił o tym, aby wyrabiać jedwab
z pajęczyny ani porcelanę ze stłuczonych butelek13, ale studiował własności zwierząt i roślin
i nabył niebawem bystrości odsłaniającej mu tysiączne różnice tam, gdzie inni widzą jednostajność.
Jednego dnia, kiedy przechadzał się po lasku, wpadł nań zdyszany eunuch królowej, za nim zaś
liczni oficerowie. Wszyscy byli mocno zaniepokojeni; biegli tam i sam jak ludzie wpółprzytomni
szukający niezmiernie cennej zguby.
– Młodzieńcze – rzekł wielki eunuch – czy nie widziałeś psa królowej?
Zadig odpowiedział skromnie:
– To była suka nie pies.
– Masz słuszność – odparł eunuch.
– Suczka bonońska, bardzo mała – dodał Zadig. – Niedawno miała młode, kuleje na przednią
łapkę i uszy ma bardzo długie.
– Widziałeś ją tedy? – rzekł eunuch, z wysiłkiem chwytając powietrze.
– Nie – odparł Zadig – nie widziałem nigdy i nie wiedziałem nawet, że królowa ma suczkę.
Właśnie w tym samym czasie, zwyczajnym kaprysem losu, najpiękniejszy koń stajni królewskiej
wyrwał się z rąk masztalerza i pomknął w równiny Babilonu. Wielki łowczy i inni słudzy
biegli za nim z takimż samym niepokojem co eunuch za suczką. Wielki łowczy zwrócił się do Zadiga
i spytał, czy nie widział konia królewskiego.
– Koń ten – odparł Zadig – niezrównany jest w galopie; pięć stóp wysokości, małe kopyto; ogon
na trzy i pół stopy; guzy u munsztuka są z dwudziestotrzykaratowego złota, podkowy zaś z jedenastodenarowego
srebra.
– W jaką stronę pognał? gdzie jest? – spytał wielki łowczy.
– Nie widziałem go – odparł Zadig – i nigdy nawet nie słyszałem o nim.
12 Żył w owym czasie Babilończyk imieniem Arnoult, który leczył wszelkie udary i zapobiegał im (tak przynajmniej
obwieszczał w gazetach) za pomocą woreczka zawieszonego na szyi. (Przypisek Woltera.)
13 Aluzja do fizyka i przyrodnika René Antoniego Réamura (1683-1757), który przedłożył referat o jedwabiu z pajęczyny

Powered by MyScript