- Nie, chyba nie - powiedział...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
go, zmusi swych wodzów iść i walczyć, wojsko powiedzie wodzów, nie wodzowie wojsko...
»
— O nie! — powiedziałam stanowczo...
»
- Nic się nie stało! Nic się nie stało! - powiedział Bonifacy...
»
— Słuchaj no, synu, wiesz doskonale, że nie mam czasu martwić się o jedzenie dla czarnuchów — powiedział Tay Tay...
»
— Wiesz co — powiedziała Chia — jestem śpiąca...
»
3|51|Zaprawde, Bóg jest moim i waszym Panem! Przeto czcijcie Go! To jest droga prosta!"3|52|A kiedy Jezus poczul w nich niewiare, powiedzial: "Kto jest moim...
»
- Niestety, Wasza Wysokość - powiedział Kun­ze - moim skromnym zdaniem fakty w tej sprawie zdecydowanie upoważniają mnie do formalnego oskar­żenia...
»
 — A moglibyście komuś o tym powiedzieć? 512 ERNEST HEMINGWAY — Dobrze — odrzekł kapral...
»
— Zatrzymam cię tutaj — powiedziała...
»
– Otwarte – powiedział, nie patrząc...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

- Nie sądzę, bym naprawdę pałał gniewem. Może byłem nieco poirytowany. Przede wszystkim jestem zły na Zandramas, nie na ciebie czy Cyradis. Nie lubię, gdy wyrządza się krzywdę mojej żonie.
- Wiesz, to naprawdę musiało się zdarzyć. Zandramas musiała się dowiedzieć, gdzie ma się odbyć spotkanie. Ona również musi tam być.
- Prawdopodobnie masz rację. Czy Cyradis opowiedziała ci o jakichś szczegółach dotyczących twego zadania?
- O kilku. Nie powinienem jednak o tym z nikim rozmawiać. Mogę ci tylko powiedzieć, że nadchodzi ktoś bardzo ważny, a ja mam mu pomóc.
- I to zajmie ci resztę życia?
- Jak również życia wielu innych ludzi.
- Mojego też?
- Nie sądzę. Myślę, że twoje zadanie zostanie wypełnione po spotkaniu. Cyradis zasugerowała, że już dość zrobiłeś.
Wyruszyli nazajutrz wczesnym rankiem i wyjechali na pofałdowaną równinę ciągnącą się wzdłuż zachodniego brzegu rzeki Balasa. To tu, to tam dostrzegali rolnicze osady, których zabudowania charakteryzowały się niezwykle solidną i przemyślaną konstrukcją. Dalazjańscy wieśniacy pracowali w polu używając najprostszych narzędzi.
- To wszystko podstęp - rzekł kwaśno Zakath. - Ci ludzie stoją prawdopodobnie na wyższym stopniu cywilizacji niż Melcenowie i zadali sobie wiele trudu, żeby ten fakt zataić.
- Czy twoi ludzie lub kapłani Toraka pozostawiliby ich w spokoju, gdyby znali prawdę? - zapytała Cyradis.
- Prawdopodobnie nie - przyznał. - Szczególnie Melcenowie zapędziliby większość Dalów do pracy w biurach.
- To przeciwstawiałoby się naszym zadaniom.
- Teraz już rozumiem. Po powrocie do Mal Zeth dokonam zmian w polityce cesarstwa wobec Protektoratów Dalazjańskich. Wasi ludzie robią dla reszty Mallorei coś znacznie ważniejszego niż uprawianie buraków i rzodkwi.
- Jeśli wszystko pójdzie dobrze, nasza praca zostanie wykonana, gdy tylko spotkanie dobiegnie końca, cesarzu Zakacie.
- Lecz będziesz kontynuować swe badania, prawda? Uśmiechnęła się.
- Niewątpliwie tak. Wiekowym przyzwyczajeniom trudno jest umrzeć.
Belgarath podjechał do nich i powstrzymał konia u boku Cyradis.
- Czy mogłabyś dokładniej wytłumaczyć, czego mamy szukać po dotarciu do Perivoru? - spytał.
- Tak jako ci rzekłam w Kell, Przedwieczny Belgaracie, w Perivor musicie odnaleźć mapę, która poprowadzi was do Miejsca, Którego Już Nie Ma.
- Jak to możliwe, że ludzie z Perivor wiedzą na ten temat więcej niż reszta świata?
Nie odpowiedziała.
- Domyślam się, że to kolejne pytanie, na które nie udzielisz mi odpowiedzi.
- Teraz nie mogę, Belgaracie.
Nad głowami ujrzeli kołującego Beldina. - Lepiej się przygotujcie - odezwał się. - Przed wami patrol darshivańskich żołnierzy.
- Ilu? - zapytał szybko Garion.
- Kilkunastu. Mają ze sobą Grolima. Nie chciałem się zbytnio zbliżać, lecz sądzę, że to Białooki. Czekają na czatach w gaju koło następnej wioski.
- Skąd wiedziałby, że tędy jedziemy? - spytała Velvet w roztargnieniu.
- Zandramas wie, że zdążamy do Perivoru - odparła Polgara. - A to najkrótsza droga.
- Kilkunastu Darshivan nie przedstawia większego zagrożenia - powiedział spokojnie Zakath. - Jaki mają więc cel?
- Opóźnić naszą podróż - odparł Belgarath. - Zandramas chce nas tu przetrzymać, by dotrzeć do Perivoru przed nami. Potrafi komunikować się z Naradasem na sporą odległość. Możemy się spodziewać, że będzie zastawiać na nas pułapki co kilka mil na drodze do Lenghy.
Zakath podrapał się po swej krótkiej brodzie marszcząc brwi w skupieniu. Następnie otworzył jeden z juków przy siodle, wyjął mapę i popatrzył na nią wnikliwie.
- Od Lenghy dzieli nas jakieś piętnaście mil - powiedział. Spojrzał na Beldina. - Jak szybko możesz pokonać ten dystans?
- Dość szybko. Dlaczego pytasz?
- Jest tam cesarski garnizon. Dam ci opatrzoną moją pieczęcią wiadomość dla dowódcy garnizonu. Wyruszy z silnym oddziałem i zaskoczy ich od tyłu. Jak tylko połączymy się z tym oddziałem, Naradas przestanie nas niepokoić. - Nagle coś mu się przypomniało. - Święta prorokini - rzekł do Cyradis - w Darshivie powiedziałaś mi, żebym pozostawił swe oddziały, kiedy udam się do Kell. Czy ten zakaz nadal obowiązuje?
- Nie, Kal Zakacie.
- Dobrze. Napiszę zatem wiadomość.
- A co z patrolem, który właśnie czai się przed nami? - zwrócił się Silk do Gariona. - Będziemy tu czekać bezczynnie na przybycie oddziałów Zakatha?
- Nie sądzę. Co myślisz o małym ćwiczeniu fizycznym? W odpowiedzi Silk wyszczerzył złowieszczo zęby.
- Jest jednak pewien problem - odezwała się Velvet. - Skoro Beldin wyruszy do Lenghy, nie będziemy mieli nikogo, kto ostrzegałby nas przed innymi zasadzkami.
- Powiedz tej z żółtymi włosami, żeby się nie przejmowała - rzekła wilczyca do Gariona. - Potrafię poruszać się niepostrzeżenie, a gdyby nawet ktoś mnie spostrzegł, nie zwróci na mnie specjalnej uwagi.
- Wszystko w porządku, Liselle - powiedział Garion. - Wilczyca pobiegnie na zwiady.
- Pożytecznie mieć przy sobie taką osobę. - Velvet uśmiechnęła się.
- Osobę? - spytał Silk.
- A nie jest nią? Zmarszczył brwi.
- Wiesz, chyba masz rację. Ona ma przecież określoną osobowość, prawda?
Wilczyca zamachała wesoło ogonem i puściła się pędem przed siebie.
- A więc dobrze - odezwał się Garion poluzowując w pochwie miecz Rivy Żelaznopalcego - złóżmy wizytę tym przyczajonym Darshivanom.
- Czy Naradas nie będzie robił żadnych problemów? - spytał Zakath wręczając pismo Beldinowi.
- Mam nadzieję, że spróbuje - odparł Garion.

Powered by MyScript