I - Zgoda.
gle zdaje sobie sprawę, że zaraz wejdzie w pułapkę albo w strzelaninę, która może za-Przytrzymując z tyłu za włosy, odwróciła jego głowę najpierw w lewo, potem w kończyć jego życie.
prawo, jakby widziała go po raz pierwszy w życiu, i - Tak wygląda Wedge, wersja Nie mogło to być jasnowidzenie. Poza kabiną pilota jego wyuczone umiejętności
„pilot" -powiedziała. -Facet, który dostał cięgi od wroga, a mimo to kieruje się w cał-
przewidywania zdarzeń nie działały... a poza tym, gdyby za drzwiami czaiło się jakieś kiem nieoczekiwaną stronę i zmienia wszystkie zasady.
zagrożenie, Janson dawno by go ostrzegł.
- To ja, do usług.
Nie, to niebezpieczeństwo było bardziej osobiste. Naprawdę wyczuwał, że jeśli I. - Bardzo twarzowa rola. Żałuję, że wcześniej nie pokazałeś mi tego oblicza.
przejdzie przez te drzwi, jego życie będzie skończone. Tyle że nie dosłownie.
Czemu nie jesteś taki na ziemi? Wzruszył ramionami.
- Myślisz, że jestem aż takim głupcem? - zapytał.
- Nigdy nie czułem się na ziemi zbyt dobrze. Ale się uczę.
- Co?
- Wierzę. - Pocałowała go z żarem.
Odwrócił się i stanął przed nią. Energia wróciła mu nagle, czuł, jak wypełnia go Kiedy po raz drugi rozłączyli się, aby nabrać tchu, Wedge zauważył nie bez zdzi-całego. Wiedział już, jaka jest ostatnia bariera, która ich dzieli: zraniona duma Ielli, wienia, że znowu siedzą na kanapie. Nie pamiętał, jak się tam znaleźli, ale przypusz-chroniąca ją przed kolejnymi cierpieniami... lecz także przed nim.
czał, że nogi kanapy nie uginają się tak jak jego własne.
- Jakim idiotą musiałbym być, żeby przejść przez te drzwi?
- To, co powiedziałeś wcześniej... - wyszeptała Iella wprost w jego usta -.. .że
- Nie rozumiem, Wedge. Chcę tylko, żebyś sobie poszedł.
chciałbyś, żebym pozostała na zawsze w twoim życiu... zabrzmiało prawie jak oświad-
- Wiem, tak byłoby łatwiej. Mniejsze ryzyko poniżenia. - Podszedł jeszcze bliżej. -
czyny.
A teraz posłuchaj: przez całe lata, nawet kiedy się nie widywaliśmy, stanowiłaś część
- Zróbmy to oficjalnie. - Wedge cofnął się i wstał, aby przybrać tradycyjną pozę, mojego życia. Aż do tego wieczoru kilka dni temu, kiedy powiedziałaś, że już nie jeste-ale Iella go nie puszczała.
śmy przyjaciółmi. Od tamtej chwili przywdziałem żałobę. Nie tylko straciłem przyja-
- Później - powiedziała. - Po Adumarze. Powiedzmy na razie, że zamierzam prze-ciela; musiałem też się pożegnać z ważną częścią mojego życia. Długo się zastanawia-stać popełniać błędy, jeśli i ty jesteś na to gotów.
łem, zanim na to wpadłem, zanim zrozumiałem, jak bardzo cię w swoim życiu potrze-
- Zgoda. - Rozumiał, że chciała usłyszeć te słowa w mniej stresującym i obcym buję. Jako przyjaciela i jeszcze więcej. Na zawsze. A teraz mówisz mi, że to niemożli-otoczeniu i czasie.
we. Przez głupie błędy i pomyłki. Popełniłem ich kilka, ty także, a teraz chcesz powie-Janko5
Janko5
95
Aaron Allston
X-Wingi IX – MyÅ›liwce Adumaru
96
- Musisz jednak coś zrozumieć - dodała Iella. - Możesz sobie być wielkim genera-
- Szefie, dziwnie się dzisiaj zachowujesz. Chodź, tędy. - Janson pociągnął Wedge'a łem, ale wywiad nie przyjmuje rozkazów od dowództwa myśliwców.
za rękaw w kierunku ich apartamentu. - Wiesz, dziś w nocy wydarzyło się coś dziwne-
- Ani odwrotnie.
go.
- Słusznie. Odwrotnie też nie.
- Co?
- Jakoś to przeżyję. Zrobiła zmartwioną minę.
- W najciemniejszych, najcichszych godzinach... wtedy nieczęsto słyszy się nawet,
- Przeżyjesz to? Wedge, jestem oficerem wywiadu. Jeśli mój zwierzchnik wyda jak ludzie przerzucają kable z balkonu na balkon... a na ulicy były tylko dwie walki na taki rozkaz, mogę znaleźć się po przeciwnej stronie barykady.
noże, które nie pozwoliły mi zasnąć... wydawało mi się, że słyszę oddech.
- Ale tylko tak długo, aż skończy się ten bałagan z Adumarem - odparł.
Wedge spojrzał na niego z rozbawieniem.
Skinęła głową.
- Sam też oddychasz, prawda? - Między dwiema seriami przechwałek, oczywiście,
- Ale czy będziesz potem w stanie mi wybaczyć? Co zrobisz, jeśli będę musiała pomyślał.
zarzucić sieć na twój statek i wywieźć cię poza planetę z powodu twoich cholernych, Janson pokręcił głową całkiem poważnie.
szaleńczych wybryków w kabinie?
- Kiedy tak siedziałem oparty plecami o ścianę, wydawało mi się, że słyszę skrzy-
- Przebaczę ci. Choć chyba nie będę musiał. - Uśmiechnął się ciepło. - Nie złapiesz pienie schodów pod czyimiś stopami. Chyba ktoś wchodził na górę. Obejrzałem się, mnie.
zerknąłem za róg, ale nikogo tam nie było... choć oczywiście nie mogłem widzieć do-Odpowiedziała mu z miną najedzonego drapieżnika:
brze całej klatki... Ktoś mógł się czaić w najciemniejszym mroku tak jak ja w koryta-
- Mam wrażenie, że będę cię mogła złapać, ile razy zechcę...
rzyku. Czekałem i nasłuchiwałem, ale nic więcej nie było słychać. Więc wstrzymałem oddech i dalej słuchałem... Wydawało mi się, że słyszę, jak ktoś oddycha, ale może to Kiedy Wedge wreszcie opuścił kwaterę Ielli, Janson wysunął się z ukrycia i dołą-
był szum w uszach...
czył do niego. Schodzenie po schodach nie było dla Wesa przyjemne - jedno kolano
- Brak tlenu jeszcze nieraz cię dopadnie. Jaką część mózgu masz uszkodzoną?
strzelało mu co chwila, a kręgosłup zesztywniał.
- Wedge!
- Starzejesz siÄ™, Wes.
- A co ważniejsze, czy to taka część, której czasem używasz, czy fragment więk-
|