Nie mogę tracić cennego życia na denerwowanie się jakimiś zjawiskami, które nie należą do mojego świata. Weszłyśmy do przytulnie wyglądającego sklepu z drobiazgami i kupiłyśmy Cioci Kombatantce dużego anioła ze słomy. Będzie mogła chować swoją piersióweczkę w fałdach jego szerokiej szaty.
Wróciłyśmy do domu wieczorem i natychmiast poszłam do Uli, żeby jej o wszystkim opowiedzieć. Zresztą Tosia musiała Isi pokazać bluzki, które nawet nie zakrywają jej nerek, które na pewno przeziębi, i sukienkę na studniówkę. Ula zrobiła herbatę i wyjęła z blachy ciasto ze śliwkami.
– Nie jestem Europejczykiem – westchnęłam i ugryzÅ‚am jeszcze ciepÅ‚y kawaÅ‚ek. –
Nienawidzę tych nowoczesnych, eleganckich bezdusznych sklepów.
– OczywiÅ›cie że nie – przytaknęła mi Ula. – JesteÅ›my Europejkami – i po chwili z westchnieniem ulgi dodaÅ‚a – przynajmniej tutaj...
Zbłąkany wędrowiec i cholera!
Nie wiem, czy lubię poranek wigilijny. Szczególnie wtedy, kiedy trzeba jeszcze posprzątać, przygotować, pochować, zapakować i potem z uśmiechem przyjmować prawie dziesięć osób, a czas mija nieubłaganie. I kiedy nie ma Adama. I kiedy muszę odbierać telefony od znajomych, którzy sobie przypomnieli, że trzeba złożyć życzenia. Wigilia powinna odbywać się w spokoju i skupieniu, a tu nie ma mowy ani o jednym, ani o drugim.
Co prawda karp jest zamrożony w kawałkach, tylko wrzucić na patelnię przed samą kolacją, ale czerwona kapusta jeszcze w główce, obrusa białego nie mogę znaleźć, Ciocia Kombatantka dyskutuje z Tosią o bitwie pod Monte Cassino, a Tosia przydałaby mi się w kuchni. Kiedy w ostatniej chwili odstawiłam barszcz, bo byłby się wygotował, telefon.
– Kochanie, powinnaÅ› mieć jedno nakrycie wiÄ™cej – uprzedziÅ‚a mnie Moja Mama.
– Wiem, mamusiu – powiedziaÅ‚am sÅ‚odko, bo jaka Wigilia, taki caÅ‚y rok.
– Nie zapomnij, kochanie. Czy nie zapomniaÅ‚aÅ› o niczym? My przywieziemy karpia w galarecie, ale bojÄ™ siÄ™, że przypalisz smażonego...
– Nie przypalÄ™ – powiedziaÅ‚am sÅ‚odko i uÅ›wiadomiÅ‚am sobie, że na stole zostawiÅ‚am wiele smakowitych rzeczy, do których nie powinny siÄ™ dostać koty. – PamiÄ™taj, że Wigilia jest dniem pojednania – powiedziaÅ‚a Moja Mama. – PamiÄ™tasz?
– Tak, mamusiu – powiedziaÅ‚am sÅ‚odko i przypomniaÅ‚am sobie, że obrus miaÅ‚a przynieść Agnieszka. Oraz sztućce, bo ja mam resztki paru kompletów.
– To do zobaczenia, kochanie. KupiÅ‚am ojcu sweter, jak myÅ›lisz, ucieszy siÄ™? Czy coÅ› sobie pomyÅ›li?
– Na pewno siÄ™ ucieszy – powiedziaÅ‚am sÅ‚odko. – To do zobaczenia.
Tosia wyszÅ‚a z pokoju cioci i pomknęła do siebie, trzymajÄ…c za plecami plastikowe wypchane torby. Ja też chcÄ™ być dzieckiem! – pomyÅ›laÅ‚am sobie. Ona pakuje prezenty, a ja skwierczÄ™ w tej kuchni i na pewno z niczym nie zdążę. Kiedy tylko odpÄ™dziÅ‚am koty od sernika i poprosiÅ‚am ożywionego Borysa, żeby nie zrywaÅ‚ z choinki pierniczków, zadzwoniÅ‚
telefon.
– Czy matka ci mówiÅ‚a, że na wigiliÄ™ musisz mieć dodatkowe nakrycie? – spytaÅ‚ Mój Ojciec.
– Tato! – jÄ™knęłam.
– To bardzo dobrze, bardzo... KupiÅ‚em matce perfumy, ale nie wiem, wypada taki prezent dawać? Jeszcze sobie co pomyÅ›li...
– Ale co?
– Nic, przecież nic nie mówiÄ™. – LubiÄ™ Mojego Ojca, momentami zachowuje siÄ™ zupeÅ‚nie jak AdaÅ›ko. – No, to do zobaczenia.
OtworzyÅ‚am szeroko okno, para skraplaÅ‚a siÄ™ na szybach od strony wewnÄ™trznej, koty czmychnęły przez blat, miÄ™dzy zmielonymi grzybami i kapustÄ… do poszatkowania, do ogrodu, zostawiajÄ…c Å›lady Å‚apek na Å›niegu. Cudownie, że jest biaÅ‚o, tak rzadko pada Å›nieg na Boże Narodzenie. I tak Å‚adnie pachnie, kapustÄ… i grzybami, i barszczem, i uszkami, i drugi sernik siÄ™ piecze w pokoju, i choinka jest ubrana, jeszcze tylko Tosia odkurzy i wÅ‚aÅ›ciwie można zacząć Å›wiÄ™tować, to znaczy skoÅ„czyć z robotÄ… w kuchni, przygotować talerze, wykÄ…pać siÄ™, Å›licznie ubrać i czekać na goÅ›ci. Ula obiecaÅ‚a, że pożyczy dwa krzesÅ‚a, Agnieszka przyjedzie po drugiej z obrusem – a ja wÅ‚aÅ›ciwie bardzo lubiÄ™ poranek wigilijny.
– Dżudi, darling, czy ty pamiÄ™tasz o dodatkowym nakryciu? – Ciocia weszÅ‚a do kuchni i siÄ™gnęła po szklankÄ™. Ciocia naprawdÄ™ w WigiliÄ™ poÅ›ci. Nie zjadÅ‚a nawet suchej kromki chleba. A przecież wiem, że dwa, trzy razy przed obiadem i późnym wieczorem siÄ™ga po swojÄ… piersióweczkÄ™ z whisky. Kiedy jÄ… na tym pierwszy raz przyÅ‚apaÅ‚am, wydawaÅ‚a siÄ™ speszona, ale potem tonem damy powiedziaÅ‚a: – MówiÅ‚am ci, że nie pijam alkoholu, to tylko whisky. Dla zdrowia.
– Tak, ciociu – powiedziaÅ‚am sÅ‚odko i zabraÅ‚am siÄ™ do krojenia kapusty.
|