- Nie zdradziłem pani, lady Vader - powiedział cicho...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
go, zmusi swych wodzów iść i walczyć, wojsko powiedzie wodzów, nie wodzowie wojsko...
»
— O nie! — powiedziałam stanowczo...
»
- Nic się nie stało! Nic się nie stało! - powiedział Bonifacy...
»
— Słuchaj no, synu, wiesz doskonale, że nie mam czasu martwić się o jedzenie dla czarnuchów — powiedział Tay Tay...
»
— Wiesz co — powiedziała Chia — jestem śpiąca...
»
3|51|Zaprawde, Bóg jest moim i waszym Panem! Przeto czcijcie Go! To jest droga prosta!"3|52|A kiedy Jezus poczul w nich niewiare, powiedzial: "Kto jest moim...
»
- Niestety, Wasza Wysokość - powiedział Kun­ze - moim skromnym zdaniem fakty w tej sprawie zdecydowanie upoważniają mnie do formalnego oskar­żenia...
»
 — A moglibyście komuś o tym powiedzieć? 512 ERNEST HEMINGWAY — Dobrze — odrzekł kapral...
»
— Zatrzymam cię tutaj — powiedziała...
»
– Otwarte – powiedział, nie patrząc...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Jego głos brzmiał stanowczo, a jednocześnie jakby błagalnie. -
Musi mi pani uwierzyć. Obiecałem pani bronić i dotrzymam obietnicy. Nawet gdybym miał to przypłacić życiem.
Leia posłała mu zdumione spojrzenie... I czy to dzięki szczególnemu wyczuciu, jakie dawała jej Moc, czy też po pro-
stu wieloletniemu doświadczeniu w służbie dyplomatycznej, zrozumiała wreszcie w pełni położenie Khabarakha. Jeżeli
nawet podczas podróży Noghri żywił jeszcze jakieś obawy czy wątpliwości, to niespodziewane pojawienie się niszczyciela
gwiezdnego rozproszyło je do reszty. Zostało zakwestionowane dane przez niego słowo honoru i Khabarakh musiał teraz w
przekonujący sposób udowodnić, że nie złamał obietnicy.
I był w tym celu gotów zrobić wszystko. Nawet gdyby miał to przypłacić życiem.
Wcześniej Leia zastanawiała się, jak to możliwe, że Khabarakh rozumie, ile znaczy dla Chewiego dozgonny dług
wdzięczności; ale być może kultury Noghrich i Wookiech były sobie bliższe, niż jej się wydawało.
- Wierzę ci - powiedziała. Podniosła się z podłogi i usiadła w fotelu drugiego pilota. Chewbaccę musiała zostawić
tam, gdzie był, do czasu, gdy się ocknie, bo sama nie była w stanie go podnieść. - Co teraz?
Khabarakh odwrócił się do przyrządów.
- Teraz musimy podjąć decyzję - oznajmił. - Początkowo miałem zamiar wylądować w mieście Nystao i poczekać do
zmroku, by przedstawić panią naczelnikowi mojego klanu. Ale teraz to niemożliwe. Przybył nasz pan i zwołał zebranie ca-
łej starszyzny.
Księżniczka poczuła mrowienie w karku.
- Czy waszym panem jest wielki admirał? - spytała niepewnie.
- Tak, a to jego admiralski okręt, “Chimera”. Pamiętam dzień, kiedy lord Vader po raz pierwszy przywiózł do nas
wielkiego admirała - dodał w zamyśleniu. - Lord Vader powiedział nam wtedy, że musi poświęcić cały swój czas na walkę
z wrogami Imperatora i że odtąd Thrawn będzie naszym panem i dowódcą. - Z jego gardła dobyło się jakieś dziwne prych-
nięcie. - Tego dnia wielu Noghrich pogrążyło się w smutku. Oprócz Imperatora lord Vader był jedynym człowiekiem, któ-
ry troszczył się o nasze dobro. Wlał nam w serca nadzieję i nadał naszemu życiu sens.
Leia skrzywiła się mimowolnie; tym sensem życia miała być służba w komandach śmierci i gotowość do umierania na
każde skinienie Imperatora. Ale nie mogła tego powiedzieć Khabarakhowi - a w każdym razie jeszcze nie w tej chwili.
- Rozumiem - mruknęła pod nosem.
Leżący u jej stóp Chewbacca poruszył się nieznacznie.
- Wkrótce całkiem się rozbudzi - rzekł Noghri. - Nie chciałbym go ponownie ogłuszać. Czy jest pani w stanie nad nim
zapanować?
- Przynajmniej tak mi się wydaje - odparła księżniczka. Statek zaczął się obniżać, kierując się ku zewnętrznej war-
stwie atmosfery. Ze wskazań przyrządów wynikało, że niebawem znajdą się bezpośrednio pod krążącym na orbicie nisz-
czycielem gwiezdnym. - Mam nadzieję, że nie zechcą skierować na nas czujników - szepnęła. - Jeśli zauważą, że są tu trzy
żywe istoty, będziesz się musiał gęsto tłumaczyć.
- Powinno nas przed tym uchronić urządzenie zakłócające - uspokoił ją Khabarakh. - Nastawiłem je na maksymalną
moc.
- Czy to nie wzbudzi ich podejrzeń? - zaniepokoiła się Leia.
- Nie. Wyjaśniłem im, że zakłócenia mają związek z tym samym uszkodzeniem, które spowodowało przerwę w pracy
nadajnika.
Chewbacca warknął cicho; opuściwszy głowę, Leia zobaczyła, że Wookie wpatruje się w nią bezradnie. Był już cał-
kowicie przytomny, ale nie mógł jeszcze wykonać żadnego ruchu.
- Przebrnęliśmy już przez zewnętrzną kontrolę - poinformowała go księżniczka. - I zmierzamy do... Khabarakhu, do-
kąd my właściwie lecimy?
Noghri wciągnął głęboko powietrze i wypuścił je powoli z dziwnym świstem.
- Lecimy w moje rodzinne strony, do małej wioski położonej na skraju Czystego Lądu. Ukryję was tam do czasu, gdy
wyjedzie nasz pan, wielki admirał.
Leia rozważała w duchu tę propozycję. Mała wioska usytuowana z dala od głównego nurtu życia Noghrich raczej nie
powinna być obiektem zainteresowania przedstawicieli Imperium. Ale z drugiej strony, jeżeli była to taka sama osada, jak
inne znane jej wioski, to już w godzinę po wylądowaniu wszyscy będą wiedzieli o jej przybyciu.
- Czy masz pewność, że pozostali mieszkańcy potrafią dochować tajemnicy?

Powered by MyScript