Spojrzałem na niego z uśmiechem.
_ A masz dziesięć dolarów?
_ Mam — odparÅ‚ spokojnie.
Dużo później odkryÅ‚em, że miaÅ‚ ponad pięćset. PrzemyciÅ‚ je. Podczas rewizji po przybyciu do tego hotelu jeden z klawiszy ma obowiÄ…zek pochylić siÄ™ i zajrzeć ci w tyÅ‚ek —
ale to rozlegÅ‚e miejsce, mówiÄ…c oglÄ™dnie, wiÄ™c naprawdÄ™ zdeterminowany czÅ‚owiek może schować tam różne rzeczy — na tyle dobrze, aby nie zostaÅ‚y znalezione, o ile klawisz, który przypadÅ‚ ci w udziale, nie ma ochoty wÅ‚ożyć gumowej rÄ™kawicy i poszperać gÅ‚Ä™biej.
— Doskonale — powiedziaÅ‚em. — Pewnie wiesz, czego oczekujÄ™, jeÅ›li zÅ‚apiÄ… ciÄ™ z tym, co ci zaÅ‚atwiÄ™.
— Chyba tak — odparÅ‚ i widzÄ…c bÅ‚ysk w jego szarych oczach, zrozumiaÅ‚em, że dokÅ‚adnie wiedziaÅ‚, co zamierzam powiedzieć. DostrzegÅ‚em w nich przebÅ‚ysk typowego dlaÅ„, ironicznego poczucia humoru.
— JeÅ›li ciÄ™ nakryjÄ…, powiesz, że znalazÅ‚eÅ›. To wszystko i tylko tyle. WsadzÄ… ciÄ™ do karceru na trzy czy cztery tygodnie... a ponadto, oczywiÅ›cie, stracisz swojÄ… zabawkÄ™ i wpiszÄ… ci naganÄ™ do akt. Jeżeli podasz im moje nazwisko, już nigdy nie zrobimy żadnego interesu.
Nawet gdyby chodziło o parę sznurówek czy paczkę dropsów. Ponadto napuszczę paru kolesiów, żeby spuścili ci manto. Nie lubię przemocy, ale rozumiesz moją sytuację. Nie mogę dopuścić, żeby uważano, że nie potrafię sobie radzić. To by mnie wykończyło.
— Tak. Pewnie tak. Rozumiem i nie musisz siÄ™ martwić.
— Nigdy siÄ™ nie martwiÄ™ — odparÅ‚em. — W takim miejscu jak to nie ma z tego żadnych korzyÅ›ci.
Kiwnął głową i odszedł. Trzy dni później przeszedł obok mnie na spacerniaku, kiedy wypuścili nas z pralni na poranną przerwę. Nie odezwał się ani nawet na mnie nie spojrzał, ale ze zręcznością karcianego magika wcisnął mi w rękę portret Aleksandra Hamiltona.
Szybko się uczył. Załatwiłem mu ten młotek. Przez jedną noc miałem to narzędzie w mojej celi i było dokładnie takie, jak je opisał. Absolutnie nie nadawało się do robienia podkopu (doszedłem do wniosku, że za pomocą czegoś takiego człowiek potrzebowałby około sześciuset lat, aby przekopać się pod tymi murami), ale wciąż miałem jakieś obiekcje. Gdyby tak wbić komuś ten młotek w głowę... facet na pewno już nigdy nie słuchałby audycji rockowych. Andy już miał kłopoty z siostrami. Liczyłem na to, że nie zechce wypróbować tego młotka na nich.
W końcu zawierzyłem własnej ocenie. Wczesnym rankiem następnego dnia, dwadzieścia minut przed pobudką, podałem młotek skalny i paczkę cameli staremu Erniemu,
porządkowemu, który zamiatał korytarze oddziału piątego do czasu, aż wyszedł na wolność w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym szóstym. Bez słowa schował go za pazuchę i ujrzałem ten młotek dopiero dziewiętnaście lat później, kiedy był już prawie zupełnie starty.
W następną niedzielę Andy znów podszedł do mnie na spacerniaku. Mówię wam, nie wyglądał najlepiej. Dolną wargę miał spuchniętą tak, że przypominała parówkę, prawe oko podbite i paskudną szramę na policzku. Miał kłopoty z siostrami, oczywiście, ale nigdy o tym nie wspominał.
— DziÄ™ki za narzÄ™dzie — powiedziaÅ‚ i odszedÅ‚.
Obserwowałem go z zaciekawieniem. Przeszedł kilka kroków, zobaczył coś w kurzu, pochylił się i podniósł. Kawałek skały. Więzienne ubrania, oprócz kombinezonów noszonych przez mechaników w warsztatach, nie mają kieszeni. Jednak można sobie z tym poradzić.
Kamyk zniknął w rękawie Andy'ego i nie pojawił się ponownie. Podziwiałem to... i podziwiałem jego. Mimo problemów, jakie miał, robił swoje. Tysiące ludzi nie potrafi, nie chce lub nie może tego robić, a wielu z nich nawet nie siedzi w więzieniu. Ponadto zauważyłem, że chociaż jego twarz wyglądała jak po zderzeniu z ciężarówką, dłonie miał
nadal czyste i zadbane, paznokcie przycięte.
Przez następne sześć miesięcy rzadko go widywałem; Andy większość tego czasu przesiedział w karcerze.
Kilka słów o siostrach.
W wielu zakÅ‚adach nazywa siÄ™ ich bykami-pedziami albo zuziami spod celi — ostatnio modne staÅ‚o siÄ™ okreÅ›lenie „zabójcze królewny". W Shawshank zawsze nazywano ich siostrami. Nie wiem dlaczego, ale sÄ…dzÄ™, że oprócz nazwy nie różnili siÄ™ niczym od innych.
Fakt, że za murami wiÄ™zieÅ„ odchodzi ciężkie dupczenie w dzisiejszych czasach nikogo nie dziwi — może oprócz paru nowicjuszy, którzy na swe nieszczęście sÄ… mÅ‚odzi, szczupli, przystojni i niedoÅ›wiadczeni — ale homoseksualizm, tak jak zwyczajny seks, ma setki różnych postaci i odmian. SÄ… tacy, którzy nie potrafiÄ… obyć siÄ™ bez seksu i zadajÄ… siÄ™ z innymi mężczyznami, żeby nie oszaleć. Zazwyczaj dochodzi do swego rodzaju umowy miÄ™dzy dwoma mężczyznami, którzy dotÄ…d byli heteroseksualni, chociaż czasami zastanawiaÅ‚em siÄ™, czy potem, po powrocie do żon i kochanek, bÄ™dÄ… tak heteroseksualni, jak sÄ…dzili.
Są także tacy, którzy „odmienili się" w więzieniu. Obecnie mówi się o nich, że „stali się gejami" albo „wyszli z ukrycia". Najczęściej (ale nie zawsze) grają rolę kobiet i o ich względy toczy się ostra rywalizacja.
I są także siostry.
|