- Pani Xandra będzie tym zafascynowana - powiedziała głu­chym głosem, wiedząc o zainteresowaniu, jakim czarodziejka Shobalar darzyła magiczne przedmioty...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
go, zmusi swych wodzów iść i walczyć, wojsko powiedzie wodzów, nie wodzowie wojsko...
»
— O nie! — powiedziałam stanowczo...
»
- Nic się nie stało! Nic się nie stało! - powiedział Bonifacy...
»
— Słuchaj no, synu, wiesz doskonale, że nie mam czasu martwić się o jedzenie dla czarnuchów — powiedział Tay Tay...
»
— Wiesz co — powiedziała Chia — jestem śpiąca...
»
3|51|Zaprawde, Bóg jest moim i waszym Panem! Przeto czcijcie Go! To jest droga prosta!"3|52|A kiedy Jezus poczul w nich niewiare, powiedzial: "Kto jest moim...
»
- Niestety, Wasza Wysokość - powiedział Kun­ze - moim skromnym zdaniem fakty w tej sprawie zdecydowanie upoważniają mnie do formalnego oskar­żenia...
»
 — A moglibyście komuś o tym powiedzieć? 512 ERNEST HEMINGWAY — Dobrze — odrzekł kapral...
»
— Zatrzymam cię tutaj — powiedziała...
»
– Otwarte – powiedział, nie patrząc...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


-Nie może się dowiedzieć o fiolce, ani poznać żadnego z czarów, których się tu nauczysz! Ani też usłyszeć o twoich innych, podejrza­nych umiejętnościach. Proszę, zostawię niewinną minę dla strażni­ków - powiedział oschle. - Znam dobrze pewnego kapitana naje­mników, chwalącego się, że nauczył pewną księżniczkę rzucać no­żami nie gorzej niż jakikolwiek rzezimieszek. Chociaż to, jak uda­wało ci się prześliznąć obok pajęczych straży, które Opiekunka Hinkutes'nat ustawia na każdym zakręcie i jak trafiałaś zawsze do tej samej tawerny pozostaje dla mnie nie do pomyślenia.
Liriel uśmiechnęła się łotrowsko. - Trafiłam do tawerny po raz pierwszy, a Kapitan Jarlaxle poznał mnie po odznace mojego domu i odkrył moją chęć do nauki - wielu rzeczy! Ale prawdą jest, że czę­sto oszukiwałam pająki. Powiedzieć ci jak?
- Może później. Muszę teraz uzyskać od ciebie przysięgę krwi, że Xandra nigdy nie zobaczy tej fiolki.
-Ale dlaczego? - nalegała, zakłopotana jego prośbą. Gromph przyglądał się swojej córce przez dłuższy czas. - Ilu młodych drowów umiera podczas Okrwawin? - zapytał w końcu.
- Niewielu - przyznała Liriel. - Wyprawy na powierzchnię czę­sto idą źle - ludzie lub elfy faerie dowiadują się czasem o ataku i przygotowują się, lub walczą lepiej, niż się spodziewano, albo jest ich więcej. I zdarza się czasem, że sztylet drowa wbije się między żebra jakiegoś młodzika - powiedziała. - W czasie polowań odby­wających się pod ziemią, czasem nowicjusz gubi się w dzikim Pomroku, albo natknie się na potwora, przewyższającego jego umiejęt­ności z magią i bronią.
- A czasem giną zabici przez istoty, na które polują - powie­dział Gromph.
O to chodziło. Dziewczyna wzruszyła ramionami, jakby pytając, do czego zmierzał.
- Nie chcę, by stała ci się jakaś krzywda. Xandra Shobalar może nie podzielać tego życzenia - powiedział krótko.
Liriel zrobiło się zimno. Liczne emocje zagotowały się w niej, czekając, aż sięgnie do wewnątrz i uwolni jedną z nich - ale ona tak naprawdę nie czuła żadnej z nich. Jej mieszane uczucia pozostawa­ły poza jej zasięgiem, bo nie miała pojęcia, które z nich wybrać.
Jak Gromph mógł sugerować, że Xandra Shobalar mogłaby ją zdradzić? Pani Magii wychowała ją, poświęcając jej więcej uwagi i łaski niż większość młodych drowów mogła marzyć! Poza jej własną matką- dającą Liriel nie tylko życie, ale także wspaniały pięcio­letni kokon ciepła, bezpieczeństwa, a nawet miłości - to właśnie Xandra była osobą, która uczyniła Liriel taką, jaką teraz była. A to znaczyło bardzo wiele. Chociaż Liriel nie pamiętała twarzy własnej matki, rozumiała, że otrzymała od Sosdrielle Yandree coś bardzo rzadkiego wśród jej krewniaków, coś, czego nikt i nic nie mogło jej odebrać. Nawet Gromph Baenre, który wydał na jej ukochaną matkę wyrok śmierci dwanaście lat temu!
Liriel wpatrywała się w swojego ojca, zbyt oniemiała, by uświa­domić sobie, że jej myśli są doskonale widoczne w jej oczach.
Nie ufasz mi - stwierdził arcymag głosem zupełnie pozbawio­nym uczuć. - To dobrze -już zacząłem obawiać się o ciebie. Może jednak przeżyjesz ten rytuał. A teraz posłuchaj uważnie, jakie kroki należy przedsięwziąć, by uaktywnić fiolkę zatrzymania.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Okrwawiny
Rytuał Okrwawin odbył się w trzecim dniu po spotkaniu Liriel z ojcem. Zawieziono ją z powrotem do domu Shobalar pod koniec dnia, wszystkie takie obrzędy rozpoczynały się bowiem, gdy gasły ognie Narbondel.
Kiedy wielki zegar Menzoberranzan pogrążył się w ciemności, co oznaczało nadejście północy, Liriel stanęła przed Hinkutes'nat Alar Shobalar, opiekunką klanu.
Młoda drowka nie miała wcześniej zbyt wielu okazji do spotka­nia z opiekunką, czuła się więc nieco nieswojo przed tą mroczną i królewską postacią.
Hinkutes'nat była wysoką kapłanką Lloth, jak przystało rządzą­cej opiekunce, i pasowała dokładnie do tych, którzy kroczyli ścież­kami bogini drowów, Pajęczej Królowej. Jej sala tronowa była tak ponura i niegościnna, jak tylko Liriel potrafiła sobie wyobrazić. Wszędzie były tu cienie, czaszki ofiar Shobalarów zostały bowiem zmienione w latarnie, które rzucały na ściany wzory śmierci, a także oświetlały purpurowym blaskiem ciemne twarze zgromadzone przed tronem opiekunki.

Powered by MyScript