Run¹³ do przodu; nie by³ w stanie nawet
unieæ rêki, ¿eby zamortyzowaæ upadek. Jacen jednak z³apa³ go i ³a-
godnie po³o¿y³ na ziemi.
Zbud villipa rzek³ Jacen do jednego z pozosta³ych; teraz Gan-
ner wiedzia³ ju¿, ¿e to wojownicy Yuuzhan Vong. Powiedz Nomowi
Anorowi, ¿e pu³apka zawiod³a. Za tym Jedi przyjd¹ nastêpni. Musimy
wracaæ do domu.
Nom Anor? Wracaæ do domu? myla³ gor¹czkowo Ganner, za-
nim mrok ogarn¹³ jego umys³. Zrobili to. Maj¹ Jacena.
Przekabacili go.
Jeden z wojowników odezwa³ siê w szorstkim, chrapliwym jêzyku.
Jacen pokrêci³ g³ow¹.
Nie. Zabieramy go ze sob¹.
Rozleg³o siê co jak warkniêcie skrzy¿owane z napadem kaszlu.
Bo ja tak mówiê odpar³ Jacen. miesz dyskutowaæ?
185
Ostatnim konwulsyjnym wysi³kiem woli Ganner siêgn¹³ poprzez Moc i chwyci³ miecz wietlny; uniós³ go myl¹ i przycisn¹³ p³ytkê
aktywacyjn¹, aby ostrze o¿y³o. Jeden z wojowników warkn¹³ ostrze-
gawczo w tym samym gard³owym jêzyku.
Jacen skin¹³ d³oni¹ i Ganner poczu³, jak silniejszy od niego umys³
przejmuje miecz wietlny i wyrywa go z jego kontroli. Ostrze znik³o.
Rêkojeæ podskakiwa³a ³agodnie w powietrzu pomiêdzy Jacenem
a wojownikami.
Nie kalajcie siê dotkniêciem blunierczej broni rzek³ Jacen.
Ostatni¹ rzecz¹, jak¹ ujrza³ Ganner, zanim ciemnoæ poch³onê³a
go zupe³nie, by³ amphistaff wype³zaj¹cy z rêkawa Jacena. Stworzenie
g³adko przeciê³o na pó³ rêkojeæ miecza.
Zabierzcie tê ¿a³osn¹ karykaturê Jedi na Yuuzhantar poleci³
Jacen. Dopiero tam go zabijemy.
Pomieszczenie wewn¹trz statku obozowego poruszy³o siê. Kajuta
zosta³a specjalnie wyhodowana i wprowadzona na ten statek obozowy
w okrelonym celu. Wydawa³o siê, ¿e to zwyk³a kabina taka jak mi-
lion innych w plastrze miodu teraz jednak od³¹czy³a siê i zeliznê³a
pod pow³ok¹ statku, jak paso¿yt przelizguj¹cy siê pod skór¹ zwierzêcia.
Ta szczególna kabina otacza³a stateczek z koralu yorik, zaopatrzony
w swojego w³asnego dovin basala. Dovin basal móg³ byæ u¿yty rozma-
icie: po wydaniu jednego rozkazu móg³ wygenerowaæ pole grawitacyj-
ne doæ intensywne, aby zmia¿d¿yæ ca³y statek w punktow¹ masê mniej-
sz¹ od ziarnka piasku, ale teraz otrzyma³ inny rozkaz i dlatego po prostu
uniós³ kabinê i jej mieszkañców na drug¹ stronê galaktyki.
Skóra statku obozowego napiê³a siê z lekka. B¹bel pojawi³ siê po
ciemnej stronie statku, a kiedy pêk³, wyplu³ kabinê daleko w prze-
strzeñ. Kabina natychmiast wyruszy³a pe³nym pêdem, gor¹czkowo
przyspieszaj¹c wesz³a w nadprzestrzeñ i skierowa³a siê na Yuuzhantar.
W kabinie znajdowa³o siê czterech wojowników Yuuzhan Vong,
jeden pilot skoczka koralowego oraz dwóch ludzi. Jeden z nich sie-
dzia³ w milczeniu i medytowa³. Drugi le¿a³ sparali¿owany, nieprzy-
tomny, ale nawet w czarnej pustce, w której zdawa³ siê unosiæ, wci¹¿
czepia³ siê jednej myli. Nie wiedzia³, gdzie go zabieraj¹, nie wiedzia³,
co siê z nim stanie, nie wiedzia³ nawet tak do koñca, kim jest. Wiedzia³
tylko jedno.
By³a to myl, której powiêci³ ca³e swoje si³y, aby na zawsze za-
chowaæ j¹ wyryt¹ w pamiêci.
Jacen Solo jest zdrajc¹.
186
R O Z D Z I A £
WIAT£O DROGI PRAWDY
Na powierzchni obcej planety rycerz Jedi le¿y i ni.
Organizmy, które tak naprawdê s¹ urz¹dzeniami, wspó³pracuj¹ z in-
nymi ¿ywymi urz¹dzeniami, by zadbaæ o potrzeby jego cia³a: glukoza
i sól fizjologiczna kr¹¿¹ w jego krwiobiegu, zmieszane z potê¿nymi
alkaloidami, które pogr¹¿aj¹ jego wiadomoæ g³êboko pod powierzch-
ni¹ snu. Planeta, która go wiêzi, jest usiana plamami dzikiej d¿ungli
pokrywaj¹cymi szkielet zrujnowanego miasta, a jej niebo spina Most
upleciony z têczy.
Rycerz Jedi ni o obcych i o Yuuzhanach. ni o zdrajcach, któ-
rzy s¹ Jedi, i o Jedi, którzy s¹ zdrajcami. A nieraz w tym nie zdraj-
ca zwraca siê ku niemu, mówi¹c: Jeli nie jestem Jedi, czy wci¹¿
jeszcze jestem zdrajc¹? A jeli nie jestem zdrajc¹, czy jestem wci¹¿
Jedi?
I oto jeszcze jedna postaæ ze snu: podobny do szkieletu Yuuzha-
nin. Jedi w jaki sposób pojmuje, ¿e to Nom Anor, prorok z Rhomma-
mool. Nom Anor z Duro.
Z Myrkra.
We nie widzi jeszcze jedn¹ istotê: drobn¹, smuk³¹ i zwinn¹. Obca
nieznanego pochodzenia w koronie z piór, bia³a fontanna Mocy.
Rycerz Jedi ni tak¿e o sobie: widzi, jak le¿y nieruchomo niczym
trup, opleciony sieci¹ pn¹czy i zdrewnia³ych konarów, stanowi¹cych
|