Natrząsa się ze mnie, mówi, że proszę, teraz widzę, jak wygląda Twoja miłość. Po pierwszych wybuchach namiętności stopniowe zobojętnienie… Nieprawda, nie wierzę w to! Jesteś może nieco lekkomyślny, zdarza Ci się uczynić coś bez zastanowienia, ale to nie świadczy, że przestajesz mnie kochać! Oczywiście, że kochasz mnie ciągle tak samo i nawet mogę zrozumieć ten wygłup z Kwiatkowskim, bo domyślam się, że jesteś ze mnie dumny, wiesz, że to renault Kwiatkowskiego nawet się do mnie nie umywa, i po prostu chciałeś się mną pochwalić. Nie przyszło Ci na myśl, jak bardzo mnie to dotknie, rozumiem, postaram się przebaczyć. Niemniej jednak ciągle mam wielki żal do Ciebie… Muszę Ci się też przyznać, że nie bardzo mi się podobały te wycieczki w plener. Wiesz, te z Krystyną, z jakimiś innymi obcymi osobami, a już zupełnie wyjątkowo z tą przeraźliwie chudą Strzygą, która jeździła z nami ostatnio. Krystyny nie lubiłam i nie lubię bardzo intensywnie, ale to jest wręcz nic w porównaniu z moim nastawieniem do tej niedożywionej zmory! Do Krystyny zresztą zacząłeś się wreszcie odnosić w sposób właściwy, wyraźnie zobaczyła, kto tu jest ważniejszy, przekonała się, że przedkładasz mnie nad nią. Dostarczyłeś mi wielkiej satysfakcji, odmawiając jej przejazdu mną przez tamto okropne błoto, musiała iść sobie sama piechotą i była tak wściekła, że moja niechęć do niej znacznie złagodniała. Prawie stała mi się obojętna. Ale ta…?! Czy Ty nie widzisz tych drapieżnych zębów, tych sterczących kości, przecież to sam szkielet, ugniata mnie w siedzenie, doprawdy, istny kościotrup! I cóż Ty wyprawiasz, włóczysz mnie po jakichś bezdrożach i wertepach, po wykrotach i piaskach, te wszystkie kamienie, korzenie i pieńki obijają mi całe podwozie, a na domiar złego zostawiasz mnie potem samą byle gdzie, oddalasz się i wcale się mną nie zajmujesz! Co Ty sobie wyobrażasz, że przemieniłam się nagle w traktor?! Za każdym razem spodziewam się po wycieczce z Tobą jakichś przyjemności, liczę na to, że jedziemy może nad czystą wodę, że mnie umyjesz, zrobisz mi masaż pastą, wypolerujesz, obejrzysz, tymczasem co? Zostawiasz mnie w jakichś chaszczach, wądołach, na rozmaitych dziurach i nierównościach, ustawiasz mnie krzywo, przechyloną na którąś stronę, wyglądam głupio, olej mi spływa nie tam, gdzie trzeba, a sam oddalasz się dokądś w towarzystwie jakiejś istoty, którą zabrałeś, nie wiadomo po co… No owszem, przyznaję, niektóre z tych osób okazują się przydatne, zamiatają moją podłogę i trzepią moje wycieraczki, te spod nóg. Robią to nawet zupełnie porządnie, szczególnie jeśli je przypilnujesz, i te usługi zniosłabym bez protestów. Ale w grę wchodzi Strzyga. Nic dla mnie dotychczas nie zrobiła i mam wrażenie, że traktujesz ją stanowczo za dobrze. Spełniasz jej życzenia w ogóle nie pytając mnie o zdanie, ostatnio podrapałeś mnie jakimiś kolcami, nawet nie zwróciłeś na to uwagi, a za to potem, sama widziałam, kiedy się z nią oddalałeś, pod samym lasem, przeniosłeś ją na rękach przez rów. Po co?! Te patykowate odnóża mogłyby jej się połamać?! Bardzo dobrze, niech się połamią, co nas to obchodzi?! Jestem w złym nastroju. Ukochany mój, odpisz mi, rozwiej moje żale i niepokoje, przecież tęsknisz za mną w tej Bratysławie, myślisz o mnie, czekasz, aż znów będziemy razem, tak samo niecierpliwie jak ja! Och, jak bezgranicznie byłam szczęśliwa przez dwa tygodnie i jak bardzo ten trzeci tydzień moje szczęście nadwyrężył!* Okaż mi swoje uczucia! Całuję Cię, jedyny mój Panie! Twoja rozżalona i kochająca SKODA * Wiem, że w Słowniku Poprawnej Polszczyzny jest tylko słowo „nadwerężać”, ale nie podoba mi się ono tak bardzo, że nie jestem w stanie go użyć. Najdroższy mój Właścicielu!!!
|