- Otrząśnij się! Allana zesztywniała, a z oczu popłynęły jej łzy...

Linki

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


- Mama dała mi igłę! Gdzie ona jest? Chcę tę igłę! - Ukryła twarz w ramionach Leii, łkając i trzęsąc się spazmatycznie.
Leia objęła ją mocno i pogładziła po włosach, używając Mocy, żeby uspokoić dziecko. Wzięła Allanę na ręce i odsunęła się z obawą od drzwi. Szum powrócił, a wraz z nim odgłosy blasterowych strzałów i kolejne krzyki. Leia dostrzegła jakiś ruch w pomieszczeniu i przed oczami mignął jej Rycerz Jedi Seff Hellin, który zmierzał ku następnym drzwiom, trzymając przed sobą miecz świetlny.
Na widok dwóch bezrękich Barabelów, którzy weszli chwiejnym krokiem z sąsiedniego
pomieszczenia, Han otworzył z wrażenia usta. Nawet babciny gniew nie sprowokowałby Leii do takiej brutalności. Dwie z istot, które doprowadziły Hana do izby zatrzymań, kierowały ogień blasterowy w stronę drzwi, jednak wiązki odbijały się i wracały do środka. Han rzucił się na podłogę obok biurka, unikając blasterowej błyskawicy, która omal nie pozbawiła go głowy.
Jeden ze strażników upadł do tyłu z płonącą klatką piersiową; drugi dostał rykoszetem w udo i osunął się na kolano. Oficer pognał do turbowind, ale wybuch w korytarzu odrzucił go do tyłu.
Pięciu żołnierzy z oddziału szybkiego reagowania wpadło do pomieszczenia z uniesionymi blasterami z tej samej strony, z której przyszedł Han.
- Wszyscy na ziemię! Na ziemię!
Zważywszy, że wszyscy już i tak leżeli na podłodze, polecenie niewiele znaczyło. Oficer był cały i zdrowy, za to pozostali - przynajmniej ci, których Han widział - wyglądali na nieprzytomnych albo martwych. Podłoga pokryta była krwią i strzępami spalonych ubrań. Han usłyszał za plecami jakiś hałas i zdał sobie sprawę, że ktoś stoi w drzwiach. Wysoki, dwudziestokilkuletni Jedi z kręconymi włosami...
Nie zwracając w ogóle uwagi na żołnierzy z karabinami blasterowymi, Seff Hellin wszedł
spokojnie do pomieszczenia i wyłączył swój miecz świetlny, gdy za plecami członków oddziału szybkiego reagowania pojawiło się dwóch mężczyzn w garniturach oraz C--3PO.
- Wywiad Sojuszu Galaktycznego - powiedział niższy z agentów i machnął SefFowi przed nosem odznaką, po czym podszedł do Hana, żeby pomóc mu wstać. - Nic panu nie jest, kapitanie Solo?
Han otrzepał się, nie spuszczając wzroku z Seffa.
- Zapytaj mnie później.
Agent dał znak żołnierzom, żeby opuścili karabiny. Drugi z agentów przyłożył do ust komunikator.
- Dajcie tu ekipę medyczną, tylko migiem.
- Moja córka...
- Nic jej nie jest - zameldowała Leia, która pojawiła się w drzwiach za osmalonym od blasterowych błyskawic biurkiem. Wyraźnie zdenerwowana Allana obejmowała ją za szyję i -
przynajmniej Han odniósł takie wrażenie - nie chciała patrzeć na Seffa Hellina.
Za to niższy agent spoglądał właśnie na Jedi.
- Domyślam się, że to pan jest odpowiedzialny za ten bałagan.
- Powinni mieć więcej rozumu - powiedział Seff. - Próbowali zaszantażować kapitana Solo, żeby zdobył dla nich broń.
Agent zmierzył go wzrokiem.
- Kim pan jest? - Kiedy nie otrzymał odpowiedzi, zwrócił się o pomoc do Leii. - Kto to jest?
- Seff Hellin.
Seff skłonił głowę.
- Mistrzyni Organa.
Drugi agent to odnotował.
- Obserwowaliśmy tę bandę od kilku standardowych tygodni - wyjaśnił niższy Hanowi. - Należą do grupy przestępczej z Denona, zajmującej się nielegalnym handlem bronią. Skąd wiedzieli, że tu jesteście?
Han podrapał się po głowie.
- Dajcie znać, jak się dowiecie. - Spojrzał na Allanę. - Porwali naszą córkę, żeby mnie zmusić do załatwienia im dwudziestu droidów ZYV z Tendrando Arms.
Agent pokiwał głową.
- To by się zgadzało. Oczywiście mieliśmy nadzieję zgarnąć wszystkich naraz, ale wasz Jedi zniweczył ten plan.
- To nie jest mój Jedi - warknął Han.
- Ochrona porządku publicznego na Taris nie podlega jurysdykcji Jedi - oświadczył Hellinowi drugi agent. - Proszę oddać miecz świetlny. Jest pan aresztowany.
- Rób, co każe - poleciła Leia. - Skontaktuję się z Mistrzem Skywalkerem..,
- Nikomu nie oddam miecza - zaprotestował Hellin. - I nie dam się aresztować.
- Seff! - powiedziała ostro Leia, a żołnierze unieśli karabiny.
- Mistrz Skywalker nic nie rozumie - powiedział Jedi.
Cofnął się gwałtownie i machnął wolną ręką w kierunku żołnierzy. Karabiny przeleciały przez całe pomieszczenie, uderzyły o ścianę i spadły ze szczękiem na podłogę. Kiedy agenci wywiadu ruszyli w jego stronę, Hellin machnął po raz drugi i mężczyźni zamarli niczym sparaliżowani.
A potem Jedi błyskawicznie zniknął.
Han podszedł do Leii i Allany, która miała zaciśnięte powieki,
- On nie powinien tego umieć - powiedziała ze zdumieniem Leia.
Rozdział 19
- Przejść na środek ze wszystkimi rzeczami osobistymi i przygotować się do skanowania -
rozkazał przez głośnik strażnik rasy Codru-Ji.
Jadak i Poste wraz z wielorasową grupą dwudziestu paru innych odwiedzających przesunęli się w głąb pomieszczenia. Oznaczenia na metalowej podłodze wskazywały, gdzie każdy z nich powinien stanąć.
- Ty z protezami nóg - powiedział Codru-Ji. - Zrób dwa kroki do przodu i wyciągnij ręce na boki.
- Oby nie znaleźli tego pilnika laserowego, który ukryłeś w torcie - powiedział Poste, gdy Jadak i Gran odłączyli się od grupy.
- Tylko człowiek - sprecyzował Codru-Ji. - W porządku, możesz wrócić do reszty - dodał po chwili.
Wszyscy czekali, aż archaiczne droidy pilnujące wejścia zakończą skanowanie.
- Odebrać rzeczy i zgłosić się do punktu rejestracji odwiedzających - polecił w końcu strażnik.
Jadak i Poste, którzy zostawili swoje niewielkie bagaże w małym hoteliku przy więzieniu, jako jedyni przyszli z pustymi rękami; inni odwiedzający przynosili jedzenie, ubrania, holoziny, wszelkiego rodzaju używki do palenia oraz flimsiplast do odświeżacza dla swoich przyjaciół, krewnych i byłych wspólników.

Powered by MyScript