Ragnar otrząsnął się z tych rozważań...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Mimo tych problemów oraz mimo braku zgodnoÅ›ci miÄ™dzy wÅ‚asno­Å›ciami czÄ…stek przewidywanych w teoriach supergrawitacji a wÅ‚asnoÅ›ciami czÄ…stek...
»
Z jednej strony na Ziemię startowały obiekty latające z tych kosmicznych habitatów, z drugiej zaś strony takie latające pojazdy budowano też na Ziemi...
»
Ścigała ich wrzawa, dalekie okrzyki z innych ulic i często miała wrażenie, że z któregoś z tych pustych, pozbawionych szyb okien śledzą ich czyjeś oczy...
»
Oczyszczenie zewnętrznej powierzchni dzwonu zajęło mu prawie cały dzień, a potem nadeszła pora, żeby używając tych samych narzędzi zabrać się do wnętrza...
»
zdewastowane, samo sobą takiej wartości nie mogło wszak przedstawiać! Rozum chyba straciła w trakcie tych poszukiwań, skoro uwierzyła w truciznę, jakaż...
»
Przyznaję, że w tych opisach życia w kosmicznych habitatach puściłem wodze fantazji, lecz miało to być jedynie impulsem do następnych konstatacji: dotychczas...
»
- Czy słyszałeś coś o Melnibonéańskim zdrajcy, który zawojował Oin i Yu i zaczął uczyć tych wieśniaków, jak prowadzić wojnę? - Dyvim Tvar oparł się o...
»
Don Kichot zdawał się nie słyszeć tych rozpaczliwych wezwań i ostro pracował mieczem, niszcząc wszystkie dekoracje i kukiełki, nie tylko te, które...
»
Na jednym biegunie mo¿na by umieœciæ badaczy oceniaj¹cych rozmiaryprzemocy na 2-4% populacji, na drugim zaœ tych, którzy s¹ zdania ¿e70-90% dzieci doœwiadcza...
»
— Mam nadziejÄ™, że żądam wiÄ™kszej forsy od tych tanich drani! I nie faÅ‚szywek, które ostatnio wpakowaÅ‚y mnie w takie tarapaty...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Takie próżne dywagacje prowadziÅ‚y donikÄ…d. To nie jego zadanie – byÅ‚ żoÅ‚nierzem, nie kapÅ‚anem! SpojrzaÅ‚ za siebie, oczekujÄ…c pomocy od Skalgrima, ale starzec walczyÅ‚ z Marines Chaosu. Ragnar chciaÅ‚ skoczyć mu na pomoc, ale fala magicznych energii zwaliÅ‚a go z nóg. Brama ponownie zadrżaÅ‚a i zaczęła niepokojÄ…co pulsować, a nastÄ™pnie rozszerzyÅ‚a siÄ™ znacznie, pochÅ‚aniajÄ…c część sali. Kolejna fala czystego Chaosu wzbieraÅ‚a, aby przelać siÄ™ przez wrota i spÅ‚ukać ich wszystkich ze sobÄ…. JeÅ›li do tego dojdzie, pomyÅ›laÅ‚ Ragnar, bÄ™dziemy zgubieni.
Na pewno było coś, co mógł zrobić, tylko co? Rozejrzał się rozpaczliwie szukając pomocy u Kapłana Run, ale na próżno. Zamiast tego spoczęło na nim spojrzenie oka Magnusa. Skoncentrowane na Włóczni Russa, nie odrywało się od niej ani na chwilę. Oręż był kotwicą, która utrzymywała portal w jednym miejscu. To dzięki relikwii heretycy mieli dość mocy, żeby otworzyć przejście przez kosmiczną przestrzeń i skontaktować się z Pierworodnym. We Włóczni zatem musiał kryć się klucz do cofnięcia rytuału.
Ragnar nigdy nie był pewien, co popchnęło go do działania. Jakiś instynktowny glos nakazał mu przypaść do ciała Sergiusza i wyrwać z rany Włócznię. A potem płynnym, doskonałym ruchem rzucił nią w oko Magnusa. Broń zatopiła się w portalu powoli, majestatycznie, niczym okręt idący na dno. Wrzask agonii boga wypełnił całą świątynię i wibrował tak mocno, że Ragnar musiał zacisnąć dłonie na uszach, inaczej pękłaby mu głowa. Głos Magnusa zdawał się zawierać w sobie wszystkie te istoty, które czaiły się za wrotami. Ich błagania, modlitwy, groźby i klątwy pobrzmiewały w jego rozpaczliwym krzyku. Dźwięk, który docierał do uszu Ragnara oraz zgromadzonych w sali, był jak czyste szaleństwo i przez krótką chwilę groził odebraniem rozumu wszystkim, którzy go słyszeli.
A potem zapadła nieoczekiwana cisza, która była straszniejsza od przyprawiającego o utratę zmysłów hałasu. Walki zamarły, a powietrze wokół portalu zaczęło wirować i kłębić się, zasysane do jego wnętrza. Płonące kule ognia, które zawierały w sobie dusze zmarłych legionistów, zostały wciągnięte do wiru. W jednej krótkiej chwili Ragnarowi zabrakło powietrza. Systemy podtrzymywania życia jego opancerzenia natychmiast się włączyły, tłocząc tlen do płuc. Siła grawitacji emanująca z bramy uniosła go do góry i rzuciła w stronę zapadającej się bramy. Ragnar w akcie desperacji chwycił się krawędzi ołtarza, wiedząc że jeśli rozluźni chwyt, zostanie wessany do spaczonej przestrzeni, gdzie zamieszkiwały dusze przeklętych.
Siła, która wciągnęła go do góry, była niespotykana. Kilku Kosmicznych Wilków, Marines Chaosu i kultystów zostało porwanych i znikło bezpowrotnie w czeluściach wiru. Tam, po drugiej stronie piekieł, pochłonęły ich wygłodniałe, demoniczne twarze. Ciało Sergiusza także pofrunęło w górę i znikło bez śladu. Ragnar poczuł, że coś pochwyciło za jego stopy i zaczął przeraźliwe kopać, by rozluźnić ten uścisk. Nie ważył się nawet spoglądać za siebie, zupełnie jakby moc spojrzenia mogła go utrzymać przy ziemi równie mocno, jak zaciśnięte na brzegu ołtarza palce.
Jego chwyt rozluźniał się powoli i nieubłaganie, a kamienie, z których wykonano blat, zaczynały kruszeć. Ragnar zdawał sobie sprawę z tego, że nie pozostało mu już wiele życia. Ołtarz pękł i młody Wilk poczuł, że jest unoszony w stronę zasysającego wszystko wokół wiru. Zaskowyczał, buntując się przed takim losem i nagle poczuł, że czyjaś potężna i mocna dłoń zamyka się na jego nadgarstku. Otworzył oczy i dojrzał Bereka, który pochwycił go jedną ręką, a drugą, metalową pięść zacisnął na uchwycie kamiennej podstawy ołtarza.
Chwilę później przez salę przebiegi grom i wrota zawarły się szczelnie. Ciągnąca go ku górze siła przestała działać i Ragnar grzmotnął o ołtarz. Rozległ się dźwięk przypominający bicie dzwonu, gdy jego zbroja uderzyła o kamień.
Rozejrzał się. Zdradzieccy Marines nadal byli wokoło, a bitwa toczyła się w najlepsze. Sanktuarium szturmowały coraz to nowe Kosmiczne Wilki, a w wejściu do sali stał sam Logan Grimnar i reszta świty Zakonu, obserwując bitwę.
 
– Jak idzie walka? – spytaÅ‚ Ragnar. Swoje sÅ‚owa skierowaÅ‚ do brata z kompanii Czerwonych SzczÄ™k, którego imienia nie byÅ‚ w stanie sobie przypomnieć.
– Prawie siÄ™ zakoÅ„czyÅ‚a. Jedynie kilku zdrajcom udaÅ‚o siÄ™ zbiec do tuneli, ale w koÅ„cu ich dorwiemy. – MarinÄ™ odwróciÅ‚ siÄ™ i odszedÅ‚, a na jego twarzy malowaÅ‚a siÄ™ niechęć.
Ragnar pokiwał głową. Był potwornie zmęczony, jak jeszcze nigdy w życiu. Dwie godziny wypoczynku, na jakie mu pozwolono po bitwie, nie pomogły zregenerować sił. Walki po zamknięciu przez niego bramy były brutalne i krwawe. Pomimo wysiłków, nigdzie nie odnalazł Madoka i teraz żądza zemsty paliła go jak ogień. Chciał odpłacić zdrajcy za śmierć Svena i skazać go na niewysłowione cierpienia, by błagał o ich skrócenie. Teraz jednak Ragnar siedział, rany piekły go jak przypalane żywym ogniem i czuł zmęczenie, jakie nie powinno być udziałem żadnego Wilka.
Do jego nozdrzy dobiegł znajomy zapach. Ragnar uniósł głowę i dostrzegł Morgrima Srebrnoustego, który z ponurym, zagadkowym uśmiechem zbliżył się do niego.
– Berek Gromowa Pięść chce siÄ™ z tobÄ… widzieć – oznajmiÅ‚ tajemniczym tonem. – Chodź za mnÄ… do szpitala polowego.
Lazaret był niewielki i położony z dala od prowizorycznego obozu. Aptekarze i kapłani z ponurymi twarzami uwijali się jak w ukropie. Wyglądali tak, jakby wydali swoją własną wojnę śmierci i zażarcie bronili przed nią każdego powierzonego ich opiece życia. Sądząc z liczby wynoszonych ciał, byli mniej skuteczni niż ich bracia, którzy walczyli z resztkami Tysiąca Synów.
Kiedy weszli do komnaty, jeden ze starszych Wilków, nazywany Wothanem, obrzucił Ragnara spojrzeniem. Na jego twarzy pojawił się wyraz podziwu, ale i odrazy, do której Ragnar zdołał już się przyzwyczaić.
– To on? – spytaÅ‚, biorÄ…c do rÄ™ki metalowy przyrzÄ…d sensoryczny. Aptekarz znaÅ‚ odpowiedź na swoje pytanie. ZadaÅ‚ je jedynie dlatego, że chciaÅ‚ zagÅ‚uszyć niezrÄ™cznÄ… ciszÄ™. Kiedy skoÅ„czyÅ‚ badanie, dodaÅ‚ lekko zawiedzionym tonem: – Jest czysty. Piekielne ostrze nie pozostawiÅ‚o po sobie żadnych znamion.

Powered by MyScript