Mógłbym posłać Juniorowi liścik z adnotacją, że wiem, gdzie jest złoto, a jeśli wpadnie do mnie, moglibyśmy to obgadać. Problem polegał na tym, że to rozwiązanie zajęłoby znacznie więcej czasu, niż go miałem. Mógłby namyślać się nawet kilka dni. A może nie udałoby mu się urwać ze smyczy? Albo list mógłby w ogóle do niego nie dojść, co z kolei daje szansę na wysoce nieprzewidywalne skutki. A ciało Amirandy nie będzie trwało wiecznie. W poszukiwaniu jakiejś konstruktywnej pracy wybrałem się do Saucerheada, żeby zobaczyć, jak się czuje. Jakaś jego przyjaciółeczka, której nie znałem, oznajmiła mi, że Saucerhead ma się dobrze, a ja mam się wynosić, jeśli nie chcę mieć wydrapanych obu oczu. Była wielka jak pięć minut na małym zegarku, ale trzymała się prosto i wyglądało na to, że potrafi nieźle przyłożyć. To tyle, jeśli chodzi o Saucerheada. Może Morleyowi wpadło coś w ręce, oczywiście, poza kolejną cudzą żoną i jajeczno-roślinnym stekiem na kolację. Morley nie miał ochoty na gości o tak wczesnej porze, ale nie spał, więc otrzymałem audiencję. Przywitał mnie ponurym grymasem bez cienia drwiny. - Wyglądasz jak facet, który nie dostaje dość celulozy w diecie. Co się stało? Czyżby w lasach okry zmiotło wszystkie plony? Mruknął pod nosem coś, co brzmiało jak “Goddim fraggle jig-ginitz”. - Czy chciałbyś, aby twoje dziewicze córki przysłuchiwały się takiemu językowi? - Snacken schtereograk! Aha! Rzeczywiście klął, ale w jednym z niskoelfickich dialektów. Wiedziałem od dawna, że kiedy zaczyna mamrotać po swojemu, to znaczy, że ma problemy finansowe. - Znowu grałeś na wodnych pająkach, co? - Garrett, jesteś przekleństwem mojego domu! - W istocie użył karlego idiomu, który oprócz “przekleństwa” czasem oznacza również “teściową”. Ale ja jestem takim wspaniałym facetem, że chyba nikt nigdy nie posądziłby mnie o teściowanie. - Jesteś krukiem w negatywie, wiesz? Odwrotną maskotką. Za każdym razem, kiedy mam pecha, pojawiasz się ty i pech zaraz narasta lawinowo. Mogę na to liczyć. - Jeśli nie chcesz, żebym się tu kręcił, przestań stawiać na robale. To tylko prościutki związek przyczynowo-skutkowy - taki sam, jak stawianie na robale i wychodzenie z gołym tyłkiem. Powtórzył śpiewkę o przekleństwie domu. - Czego chcesz, Garrett? - Chcę wiedzieć, czy usłyszałeś jakieś nowiny, które mogłyby mi się przydać. - Nie. w Dzielnicy Wilkołaków spokojnie jak w rodzinnym grobowcu. Ci faceci przyszli skądinąd. A kiedy wracali, zabrali ze sobą złoto. W mieście nie ma ani śladu po złocie. Gdyby pojawiła się choćby wzmianka o takiej kupie metalu, wśród naszych twardzieli zaroiłoby się jak w stadzie pędraków. Saucerhead ma się dobrze. - Wiem, dowiedziałem się w brutalny sposób. Ma tam jakąś małą diablicę, która udaje strażnika. Myślałem, że wypruje ze mnie flaki, zanim zamknę drzwi. Kto to jest, do diabła? Po raz pierwszy od początku wizyty obdarzył mnie błyskiem zębów. - Może siostrzyczka? - Pieprzysz. Niczyja siostra się tak nie zachowuje. Wyszczerzył zęby. - Właściwie usłyszałem coś, co mogłoby cię zainteresować ale nie wiem, na co ci się to może przydać. -No? - Jakiś pijany majtek z nocnego statku przyturlał tu dziś rano tuż przed zamknięciem. Bogowie tylko wiedzą, po co przylazł. - Ja też się nad tym zastanawiam. Wiedzą to tylko ci, którzy tu bywają. “Nocny statek” to eufemizm oznaczający przemytnika. Szmuglerzy to trzecia dziedzina handlu rzecznego TunFaire. - Chcesz posłuchać, czy wolisz się wymądrzać i umrzeć w niewiedzy? - Mów, mów, Kapuściana Wyrocznio. - Wspomniał, że statek Raver Styx zawinął do portu w Leifmold tego samego popołudnia, kiedy oni wyruszyli do TunFaire. Ona wraca do domu, Garrett. Będzie tu za kilka dni. Nie wiem, czy to wpłynie jakoś na sposób, w jaki zrobisz to, co uważasz, że powinieneś zrobić. - Może i tak. Junior wymaga specjalnej uwagi z powodu Saucerheada i Amirandy. Mamuśka w zasięgu wzroku może narobić kłopotu. - No to była ostatnia kropla przepełniająca kufel goryczy. Odejdź, żebym mógł się nad sobą poużalać. - Właśnie. Następnym razem, kiedy zaczniesz stawiać na robale, daj mi znać, żebym zdążył wyjść drugimi drzwiami i posprzątać. - Nie będzie następnego razu, Garrett. - Morley, to wspaniała wiadomość dla ciebie. Wyszedłem z pokoju, przypominając sobie, że już to kiedyś słyszałem. Może przez jakiś czas rzeczywiście będzie się tego trzymał, ale prędzej czy później znów usłyszy o jakimś pewniaku i gorączka powróci. Barmanowi na dole powiedziałem: - Podaj mu na górę kilka kawałków polędwicy z purchawki obtoczonej w cebuli i podwójną porcję pięciogwiazdkowego soku z selera. Na mój rachunek. Nawet się nie uśmiechnął. Ruszyłem do domu z głową pełną wizji steku tak krwistego, że Morley zemdlałby na sam widok. Dean zamknął dom na cztery spusty. Ma chłopina szczęście, bo nieraz zapomina. Zacząłem walić w drzwi. Podszedł i wyjrzał przez judasza. Z wielką pompą zaczął sprawdzać, czy nie jestem pod niczyją presją. Następnie z brzękiem i szczękiem odsunął zasuwy i na koniec otworzył drzwi. - Dobrze, że pan wreszcie wrócił, panie Garrett. - Rzeczywiście, chyba się ucieszył. Cofnął się. Wszedłem w ślad za nim i zacząłem zamykać drzwi, ale nie skończyłem. - A to co, do licha? Co to za śmieć? W przedpokoju znajdowała się nowa ozdoba. Zanim stała się sprzętem ogólnego użytku domowego, nazywała się Courter Slauce. -Dean!
|