Dwie godziny później zatrzymał się ponownie, tym razem w mieście Mountain View, żeby zjeść sandwicza i zapytać o drogę...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
I znowu upłynął czas, aż wreszcie Robin raz jeszcze zapytał młodego Dawida, co słychać za murem, a Dawid rzekł:— Słyszę kukułkę i widzę, jak wiatr...
»
Oczyszczenie zewnętrznej powierzchni dzwonu zajęło mu prawie cały dzień, a potem nadeszła pora, żeby używając tych samych narzędzi zabrać się do wnętrza...
»
- A więc twierdzi pani, że to pani walizka? - zapytał...
»
– UdaÅ‚o siÄ™? – zapytaÅ‚, szczerzÄ…c siÄ™ w uÅ›miechu...
»
przykÅ‚adów, żeby uzasadnić tezÄ™, iż tworzenie modeli różnych systemów oraz ich badanie przy użyciu technik komputerowej symulacji – to ważny...
»
– Raczej trzeba tu kogoÅ› przysÅ‚ać, żeby to udokumentowaÅ‚ – po­wiedziaÅ‚em...
»
– Pozwolisz mu żyć? – zapytaÅ‚ w koÅ„cu z trwogÄ… Kevin...
»
— Jak powodzi siÄ™ Jankowi w przedszkolu? — zapytaÅ‚a jednak Andrzeja matka...
»
wyobra¿enie œwiata tej drugiej strony by³o ca³kiem odmienne oraz ¿eby brak porozumienia nie pozwala³na przekazywanie emocji i myœli...
»
Kwestie Izraela uwielbianego przez gojów, akrich, akumów, trzeba, podniesc, uwypuklic, i akcentowac odpowiednio, zeby nie szla w zapomnienie...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Powiedziano mu, że Calico Rock jest już niedaleko, musi jechać cały czas wzdłuż Wbite River. Piękna droga wiła się pomiędzy pagórkami i lasami wyżyny Ozark, przecinając górskie potoki. White River była przez cały czas widoczna na lewo od drogi, upstrzona łodziami wędkarzy łowiących pstrągi.
Calico Rock okazało się małym miasteczkiem przysiadłym na nadrzecznej skarpie. Trzy mola dla wędkarzy skupiły się na wschodnim brzegu niedaleko mostu. Adam zaparkował przy rzece i poszedł do pierwszej przystani, zwanej Calico Marina. Budynek kołysał się na specjalnych pontonach, przymocowanych do brzegu grubymi linami. Przy nabrzeżu stał rząd łodzi do wynajęcia i powiązanych stalowymi linami. Od strony samotnego dystrybutora paliw dolatywał ostry zapach benzyny i ropy. Wbita w ziemię tablica informowała! o cenach wynajmu łodzi, przewodników, sprzętu i zezwoleń wędkarskich.
Adam wszedł na zadaszone molo i z odległości kilku metrów przyglądali się rzece. Młody mężczyzna z brudnymi rękami wyłonił się z pomieszczenia w głębi, pytając, czy może w czymś pomóc. Obejrzał Adama od stóp do głów i najwyraźniej uznał, że nie ma przed sobą klienta.
— Szukam Wyna Lettnera.
Chłopak, który według naszywki nad poplamioną smarem kieszenią nazywał się Ron, wrócił do swego pokoju i krzyknął:
— Panie Lettner!
Wyn Lettner okazaÅ‚ siÄ™ ogromnym mężczyznÄ…, majÄ…cym dobrze ponad dwa metry wzrostu i sporÄ… nadwagÄ™. Gamer okreÅ›liÅ‚ go jako piwosza i Adam przypomniaÅ‚ sobie te sÅ‚owa patrzÄ…c na jego potężny brzuch. Lettner zbliżaÅ‚ siÄ™ do siedemdziesiÄ…tki i miaÅ‚ rzednÄ…ce siwe wÅ‚osy schowane starannie pod czapeczkÄ… z daszkiem. GdzieÅ› w aktach Adama znajdowaÅ‚y siÄ™ co najmniej trzy zdjÄ™cia agenta specjalnego Lettnera i każde z nich przedstawiaÅ‚o typowego twardziela z FBI — ciemny garnitur, biaÅ‚a koszula, wÄ…ski krawat, krotko ostrzyżone wÅ‚osy. No i oczywiÅ›cie w tamtych czasach byÅ‚ dużo szczuplejszy.
— Tak, sir — powiedziaÅ‚ gÅ‚oÅ›no, podchodzÄ…c do Adama i ocierajÄ…c okruchy z ust. — Jestem Wyn Lettner. — MiaÅ‚ gÅ‚Ä™boki gÅ‚os i miÅ‚y uÅ›miech. Adam wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ i przedstawiÅ‚ siÄ™:
— Nazywam siÄ™ Adam Hall. MiÅ‚o mi pana poznać. Lettner uÅ›cisnÄ…Å‚ mu dÅ‚oÅ„, potrzÄ…sajÄ…c niÄ… wÅ›ciekle. lego przedramiona byÅ‚y potężne, muskularne.
— Tak, sir — zaryczaÅ‚. — W czym mogÄ™ panu pomóc?
Na szczęście oprócz Rona, który obsługiwał w swoim pokoiku jakąś hałaśliwą maszynę, na molo nie było żywej duszy. Adam drgnął lekko i powiedział:
— Panie Lettner, jestem adwokatem i reprezentujÄ™ Sama Cayhalla. Lettner uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ szerzej, ukazujÄ…c dwa rzÄ™dy mocnych, pożółkÅ‚ych zÄ™bów.
— Robota w sam raz dla pana, co? — zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ i klepnÄ…Å‚ rozmówcÄ™ w plecy.
— Tak myÅ›lÄ™ — odparÅ‚ Adam niepewne, czekajÄ…c na kolejny atak. — ChciaÅ‚bym porozmawiać o Samie.
Lettner spoważniał nagle. Podrapał się w brodę wielką łapą i spojrzał na Adama mrużąc oczy.
— WidziaÅ‚em ciÄ™ w gazetach, synu. Wiem, że jesteÅ› wnukiem Sama. To musi być dla ciebie trudne. A to dopiero poczÄ…tek. — Potem uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ ponownie. — Trudniejsze także dla Sama. — Jego oczy zabÅ‚ysÅ‚y, jakby wÅ‚aÅ›nie rzuciÅ‚ przezabawnÄ… pointÄ™ i oczekiwaÅ‚, że Adam zegnie siÄ™ wpół ze Å›miechu.
Adam nie widział w jego słowach nic wesołego.
— Wie pan, Samowi zostaÅ‚o mniej niż miesiÄ…c — powiedziaÅ‚, choć byÅ‚ pewny, że Lettner również czytaÅ‚ o dacie egzekucji.
Ciężka dłoń znalazła się nagle na ramieniu Adama i pchnęła go w kierunku sklepiku.
— Wejdź do Å›rodka, chÅ‚opcze. Pogadamy o Samie. Chcesz piwo?
— Nie. DziÄ™ki. — Weszli do wÄ…skiego pomieszczenia ze sprzÄ™tem wÄ™dkarskim zwisajÄ…cym ze Å›cian i sufitu, z rozchwianymi drewnianymi półkami peÅ‚nymi jedzenia — krakersów, sardynek, puszkowanych kieÅ‚basek, chleba, wieprzowiny z fasolÄ…, ciastek — wszystkich produktów niezbÄ™dnych do przeżycia dnia na rzece. Automat z napojami chÅ‚odzÄ…cymi staÅ‚ w obok pudeÅ‚ka ze Å›wierszczami i akwarium peÅ‚nego uklejek.
— UsiÄ…dź — powiedziaÅ‚ Lettner wskazujÄ…c kÄ…t obok kasy. Adam usiadÅ‚ na chwiejnym drewnianym krzeÅ›le, a Lettner otworzyÅ‚ swojÄ… turystyczni; lodówkÄ™ i znalazÅ‚ butelkÄ™ piwa. — Na pewno nie chcesz siÄ™ napić?
— Może później.
Lettner otworzył butelkę, jednym haustem pochłonął trzecią cześć zawartości, oblizał wargi, a potem usiadł na podniszczonym skórzanym fotelu, który bez wątpienia wymontowano z luksusowej limuzyny.
— Czy staremu Samowi dobiorÄ… siÄ™ wreszcie do skóry? — zapytaÅ‚.

Powered by MyScript