Zamocowano ostatnie sztaby i klatka, ciągnięta linami z przodu i popychana z tyłu, trzęsąc się i podskakując, powoli ruszyła w górę doliny, po wyboistym trakcie wiodącym ku Geltowi. 20. GEL-ETHLIN Z pewnością za dzień - najwyżej za dwa - zacznie się pora deszczów, myślał Gel-Ethlin. W ciągu ostatnich godzin pogoda zrobiła się jeszcze bardziej posępna, suche grzmoty przetaczały się nad wzgórzami, a nagłe porywy gorącego wiatru wzbijały kłęby pyłu nad beklańską równiną. Santil-ke-Erketlis, dowódca północnych oddziałów zwiadowczych, mając już dosyć udręki upadł, przed dwoma dniami opuścił kolumnę i powrócił do stolicy najkrótszą drogą, powierzając swojemu zastępcy, Gel-Ethlinowi, zadanie poprowadzenia armii najpierw do Kabinu nad Wodami, potem na południe, aż do Tonildy, i dopiero stamtąd do samej Bekli. Zadanie powinno być proste: tu trzeba będzie naprawić jakieś fortyfikacje, tam zebrać zaległe daniny, gdzieniegdzie załagodzić spory, i, oczywiście, wszędzie wysłuchać sprawozdań miejscowych donosicieli i szpiegów. Żadna z tych spraw nie była specjalnie pilna, a ponieważ planowany termin powrotu armii do Bekli był już opóźniony o dzień lub dwa, Santil-ke-Erketlis polecił Gel-Ethlinowi przerwać wykonywanie zadania, gdy tylko deszcze zaczną się na dobre, i poprowadzić armię do stolicy najkrótszą drogą, bez względu na to, gdzie się wówczas znajdzie. I już najwyższy czas, myślał Gel-Ethlin, stojąc obok swego sztandaru z godłem sokoła i obserwując przechodzącą kolumnę. Dość już się namaszerowali. Połowa nie nadaje się do niczego. Im szybciej wrócą do zimowych kwater, tym lepiej. Gdyby ich teraz zaatakowała wodna febra, mielibyśmy nie wojsko, ale złorzeczącą zgraję. Spojrzał na północ, gdzie równina zlewała się z podnóżem wzgórz wyrastających ku stromym, przepaścistym grzbietom nad Geltem. Linia nieba, ciemna i groźna, z chmurami okrywającymi najwyższe szczyty, jawiła się Gel-Ethlinowi jako brzemienna w obietnicę - obietnicę rychłej ulgi. Jeśli im szczęście dopisze, będą mogli przerwać swoje zadanie już w Kabinie i wystarczy jeden forsowny marsz, z deszczem na karku i widokiem na szybki powrót do domu, by bezpiecznie dotarli do Bekli. Dwie beklańskie armie - północna i południowa zwykle przebywały w polu przez całe lato, gdy wzrastała możliwość rebelii lub najazdu ze strony sąsiadów. Każda armia dwukrotnie przemierzała półkolistą, dwustumilową marszrutę wzdłuż granic: Niekiedy wojsko podejmowało akcję przeciw zbrojnym bandom lub oddziałom wroga dokonującym łupieżczych wypadów, od czasu do czasu otrzymywało też rozkaz przekroczenia granicy i dokonania wyprawy karnej, by pokazać, że Bekla wciąż ma zęby i potrafi nimi kąsać. Większość czasu wojsko spędzało jednak na rutynowych zajęciach, takich jak szkolenie i manewry, przeprowadzanie zwiadów, ściąganie podatków, eskortowanie poselstw i karawan kupieckich, naprawianie dróg i mostów, a przede wszystkim musiało po prostu demonstrować swą obecność i siłę tym wszystkim, którzy bali się go. w równym stopniu, co jego dowody inwazji i anarchii. Z początkiem pory deszczów północna armia powracała na zimę do Bekli, a południowa na kwatery w Ikacie Jeldajskim, sześćdziesiąt mil na południe od stolicy. W następne lato obie armie zamieniały się rolami. Południowa armia jest już z pewnością w Ikacie, pomyślał Gel-Ethlin z zazdrością. I tak miała łatwiejsze zadanie: jej. marszruta była mniej wyczerpująca, a suchą porę zawsze lepiej się znosi na południu. Ale dla niego nie była to tylko sprawa rodzaju pracy i warunków... Chociaż z Beklą nic nie mogło się równać, ostatniej zimy znalazł wyśmienity powód - dla żołnierza naprawdę atrakcyjny i uświęcony tradycją (chociaż nieco drogi) - by przekładać Ikat Jeldajski nawet ponad stolicę. Właśnie przechodził kontyngent tonildański, szczególnie żałośnie wyglądająca. zbieranina, i Gel-Ethlin wezwał ich dowódcę, aby wyjaśnił, dlaczego jego ludzie są tak brudni, a ich oręż tak zaniedbany. Kapitan zaczął się mętnie tłumaczyć - objął dowodzenie zaledwie dwa dni temu, na miejsce oficera, któremu polecono powrócić do Bekli z Santil-ke-Erketlisem - a gdy brnął dalej przez podobne wymówki, Gel-Ethlin, jak to było w jego zwyczaju, spoglądał na niego groźnym wzrokiem, myśląc jednocześnie o czymś zupełnie innym.
|