- Popatrzcie - powiedział poważnym tonem Chaka, wskazując wystający z ziemi szkielet zwierzęcia wielkości małego jelenia o krótkich przednich nogach...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
go, zmusi swych wodzów iść i walczyć, wojsko powiedzie wodzów, nie wodzowie wojsko...
»
— O nie! — powiedziałam stanowczo...
»
- Nic się nie stało! Nic się nie stało! - powiedział Bonifacy...
»
— Słuchaj no, synu, wiesz doskonale, że nie mam czasu martwić się o jedzenie dla czarnuchów — powiedział Tay Tay...
»
— Wiesz co — powiedziała Chia — jestem śpiąca...
»
3|51|Zaprawde, Bóg jest moim i waszym Panem! Przeto czcijcie Go! To jest droga prosta!"3|52|A kiedy Jezus poczul w nich niewiare, powiedzial: "Kto jest moim...
»
- Niestety, Wasza Wysokość - powiedział Kun­ze - moim skromnym zdaniem fakty w tej sprawie zdecydowanie upoważniają mnie do formalnego oskar­żenia...
»
 — A moglibyście komuś o tym powiedzieć? 512 ERNEST HEMINGWAY — Dobrze — odrzekł kapral...
»
— Zatrzymam cię tutaj — powiedziała...
»
– Otwarte – powiedział, nie patrząc...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Chaka ukląkł obok i posługując się nożem, odgrzebał je ostrożnie. Cadmann odwrócił głowę.
Stworzenie zginęło, zakopując się w ziemi, ta próba ukrycia się spełzła na niczym. Tylko głowa i część barku pozostały nietknięte. Przypominało małpę o ostrych pazurach. Jego łeb był pusty w środku, pysk otwarty, wypełniony piaskiem. Wciąż otwarte oczy wpatrywały się w głąb grobu, który dla siebie wykopało.
Chaka głęboko odetchnął, wstał i wytarł dłonie o spodnie. Zaczął chodzić wokół, zataczając coraz większe kręgi, i znalazł jeszcze dwa szkielety podobnych stworzeń, którym także nie udało się zakopać w ziemi.
- Coś tu jest nie w porządku - powiedział Chaka i podszedł do krawędzi tarasu. Pod nimi był jeszcze jeden płaski obszar, a dalej skalna ściana. Z oddali dobiegał szum płynącej wody.
- Co masz na myśli? - zapytał Cadmann.
- Nie w porządku - powtórzył Chaka i zapierając się piętami, zjechał po stromym zboczu. Aaron pobiegł za nim i także się zsunął. Na jego twarzy malowało się takie napięcie i skupienie, jakiego Cadmann nigdy jeszcze u niego nie widział. Uświadomił sobie, że toczy się tu jakaś gra, a on jest o jeden ruch w tyle za innymi graczami.
Przytrzymując się korzeni i wyhamowując na wystających kamieniach, Cadmann pokonał następną stromiznę. Kiedy znalazł się na dole, zaczął z narastającym niepokojem obserwować kręcącego się to tu, to tam Chakę. Rósł tam gęsty las poprzecinany pasami zarośli i wysokiej trawy. Łatwo było dojrzeć oznaki świadczące o tym, że roślinność była niedawno jeszcze bujniejsza, ale w niektórych miejscach wyglądała jak wygryziona.
Z wyjątkiem dochodzących z dali smętnych krzyków pte-rozaura, w całej okolicy było po prostu zbyt cicho.
Znaleźli kości. Kości istot wielkości myszy, wielkości królika i jeden szkielet zwierzęcia wielkości wilka.
Chaka wyjął nóż, przeciął kość tylnej nogi tego ostatniego stworzenia i pogrzebał w ciemnej substancji, która była w środku.
- Dopóki nie znajdziemy lepszego określenia, możemy to nazywać szpikiem. Wciąż jest wilgotny. Myślę, że te wszystkie zwierzęta zginęły w czasie ostatnich siedemdziesięciu dwóch godzin.
Powiedziawszy to, wyprostował się, podszedł do krawędzi tarasu i spojrzał na rozciągającą się poniżej dolinę. Jego twarz wyrażała głęboki niepokój.
- Pogoda się pogarsza - wymruczał tak cicho, że niewiele brakowało, a Cadmann wcale by go nie usłyszał.
Aaron usłyszał.
- To prawda.
- Zwykle pszczoły budują gniazda, pustoszą okolicę przez może dekadę, po czym przenoszą się w inne miejsce. Przypuszczalnie w każdym z nich rodzi się kilkanaście królowych, jeśli tak właśnie przebiega u nich proces rozmnażania. Ale w czasach takich jak te...
- Co? - zapytał Cadmann. Bał się, że odpowiedź mu się nie spodoba.
Chaka popatrzył na stojącego tylko o kilka stóp za nim Aarona i wzruszył ramionami.
- Równiny zostaną zalane. Wiele gniazd zatonie... nie, nie zatoną. Pszczoły na pewno potrafią je uszczelnić. Gdy tylko wody ustąpią, pszczoły wyruszą na wędrówkę. Masowo. Niektóre z nich już teraz zaczęły rozprzestrzeniać się na zachód. Widzicie te zwierzęta? Nie były one w żaden sposób przygotowane do radzenia sobie z takim niebezpieczeństwem. Nie wytworzyły ewolucyjnie żadnych mechanizmów obronnych. Kilka oposów to betka... ale tutaj mówimy o całkowitym wytępieniu wszelkiego życia na powierzchni liczonej w kilometrach kwadratowych. Od ponad dwóch godzin nie widzieliśmy ani jednego zwierzęcia. Te burzowe chmury? To dopiero początek. A pszczoły chcą się przenieść na wyżej położone tereny. Przypuszczalnie cały ten region co pięćdziesiąt lat należy do nich. Potem narastające zagęszczenie populacji spycha je z powrotem na niziny. Ale kiedy rozpoczynają się ulewy...
- Co wtedy? - Głos Aarona był matowy, wręcz apatyczny.
- Pszczoły rozprzestrzeniają się wszędzie, wydając z siebie całe hordy unasienianych w powietrzu królowych. Tutejsze zwierzęta należą do gatunków, które nie rozwinęły żadnych mechanizmów obronnych przed pszczołami, ponieważ pszczół tutaj nigdy nie było. Grendele - wreszcie to rozgryzłem. Jest tyle innych zwierząt, które rozmnażają się jak szalone, że grendele nie muszą zjadać swoich łososi, a więc wszystkie one przekształcają się w grendele. Edgar ostrzegał nas o zbliżających się zmianach pogody. Teraz wiemy, że miał rację. Te pszczoły przygotowują się i czekają na wiatry, które je rozniosą po całym świecie!
Cadmann skinął głową.
- Wygląda na to, że masz rację.
Mały Chaka mówił dalej, starannie dobierając słowa:
- Muszę o tym powiedzieć ojcu. Czy rozumiecie, że będziemy musieli ewakuować się z kontynentu? I to natychmiast...
Cadmann zauważył kątem oka jakieś poruszenie, ale upłynęło jeszcze pół sekundy, zanim zrozumiał, co się dzieje. Aaron, co było niewiarygodne, zdejmował z ramienia karabin. Chaka trzymał już swój w rękach i unosił go, kiedy Cadmann zdołał wreszcie wypowiedzieć zdrętwiałymi ustami słowo:
- Nie!
Chaka był najbliższy Aarona i Aaron strzelił do niego najpierw. Biolog zaczął reagować dopiero, kiedy pocisk szarpnął mu głowę do tyłu, zamieniając jej lewą stronę w krwawą papkę. Całe ciało Chaki wyprostowało się i runęło w dół skalnego urwiska.
Cadmann wycelował już swoją grendelówkę, kiedy odgłos pierwszego strzału dotarł do jego uszu. Chaka jeszcze nie spadł. Kiedy Cadmann naciskał spust, Aaron błyskawicznie przykląkł na jedno kolano. Ładunek na grendele przeleciał nad jego głową. Cadmann wycelował ponownie i strzelił jeszcze raz.
Celował w środek ciała, a środek ciała Aarona Tragona był zasłonięty przez karabin. Aaron, odrzucony siłą uderzenia, poleciał do tyłu z szeroko rozłożonymi rękami. Kiedy strzałka uwolniła ładunek, jego usta otworzyły się szeroko, a włosy wyprostowały się we wszystkich kierunkach. Wylądował na plecach trzy stopy dalej i dygotał tam jak wielki, chory pies.
Cadmann wepchnął kciukiem do komory nabojowej kolejną strzałkę i uświadomił sobie, że upłynie pięć sekund, zanim się ona naładuje. Strzelby na grendele były zwykle bronią zapasową, wykorzystywaną w działaniu zespołowym. Za pięć sekund będzie za późno.

Powered by MyScript