Prezydenta RP (był nim wtedy Edward Raczyński), w którym przyznawanożołnierzom NSZ uprawnienia przysługujące żołnierzom PSZ...

Linki


» Dzieci to nie ksiÄ…ĹĽeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeĹ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
139rozwiązania umowy, niezachowanie formy pisemnej, niezachowanie terminu, w którym może nastąpić rozwiązanie, jak i rozwiązanie umowy bez zachowania wymaganego...
»
Klaudiusz ochrzcił swoje przysposobione dziecko i nazwał je Quasimodo; może chciał przezto upamiętnić dzień, w którym je znalazł, a może chciał wyrazić...
»
Rzymianie nazywali starożytnych Brytów Pretani, imieniem pochodzącym z języka Cymric dawnych Walijczyków, w którym cała główna wyspa była nazywana...
»
- ustaw federalnych i innych aktów normatywnych prezydenta, parlamentu i rzdu,- konstytucji i statutów podmiotów Federacji, jak równie| innych aktów normatywnych,- porozumieD midzy organami wBadzy paDstwowej a organami podmiotów Federacji oraz porozumieD midzy organami wBadzy poszczególnych podmiotów,- porozumieD midzynarodowych, które zostaBy podpisane, lecz nie weszBy jeszcze w |ycie
»
sposób oznakowania urządzeń, którym udzielono świadectwa homologacji, mającna uwadze, aby oznakowanie było jednoznaczne i czytelne dla nabywcyurządzenia...
»
tylko miasto, w którym trudno mieszkać, któremu Newa próbuje wydrzeć grunt przy każdym porywie wiatru wiejącym od strony zatoki i z którego ludzie...
»
276Diddleya, i wystąpił przed sześciotysięczną widownią festiwalu zapowiedziany przez Boba Dylana, z którym jamował wcześniej w znanym temacie Shake, Rattle And...
»
Zakopanego rozbił się samochodem ferrari 410 Super Ameryka i wrak rozbitego samochodu, w którym na szczęście ocalał silnik i skrzynia biegów, kupił mój...
»
Spisujący tę rzetelną relację na własne uszy słyszał w pociągu, którym jechał do Teodozji, opowieść o tym, jak to w Moskwie dwa tysiące ludzi wyszło z teatru...
»
Poza pytaniami tego rodzaju interesujące są również przewidywania dotyczące skutków, z którymi trzeba będzie się liczyć, jeżeli koncepcja Dennetta i jej...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


Wydawałoby się więc, że sprawa legalizacji NSZ zmierza do szczęśliwego
zakończenia. Tymczasem do kontrakcji przystąpiły emigracyjne gremia AK,
które w osobach mjr F. Miszczaka i płk M. Mandziary wymogły na Prezydencie
odwołanie przestawionego powyżej projektu. Złowróżbne słowa kolegi por.
Jaworskiego: "Staszku, AK nie przeskoczysz" zdawały się mieć potwierdzenie
w faktach.
Ale i tą przeszkodę niestrudzony Jaworski, spiritus movens akcji legalizacyjnej
NSZ, w końcu pokonał.
Zdając sobie sprawę, że wiele, jeżeli nie wszystko, zależy teraz od AK,
zorganizował w maju 1987r. w Chicago spotkanie z Miszczakem, w którym
udział wzięły i inne osoby zainteresowane legalizacją NSZ (m.in. mgr Stefan
Marcinkowski z ramienia NSZ, Kazimierz Łukomski z Kongresu Polonii
Amerykańskiej, dr Jan Morelewski z AK).
Rozmowa toczyła się wprawdzie w dosyć chłodnej atmosferze, niemniej obie
strony (termin to raczej umowny, gdyż np. Morelewski z AK popierał postulaty
NSZ) wyjaśniły sobie pewne sprawy z lat wojny, o które toczono w przeszłości
długie, a po części jałowe spory. Ostatecznie wysiłki por. Jaworskiego, jego
kolegów i przełożonych, doprowadziły do wydania z datą 1 stycznia 1988r.
przez Prezydenta RP- Kazimierza Sabbata Dekretu o Żołnierzach NSZ. Sabbat,
która już wcześniej dał się poznać jako elastyczny i przychylnie nastawiony do
NSZ polityk, uznał, że "Żołnierze tej części Narodowych Sił Zbrojnych, która ze
względu na stanowisko jej czynników kierowniczych, nie została scalona z
Polskimi Siłami Zbrojnymi- Armią Krajową i którzy brali udział w walkach z
okupantami w latach 1939- 1945, spełnili swój obowiązek narodowy i żołnierski
wobec Rzeczpospolitej Polskiej".
Wprawdzie dekret został niejednoznacznie przyjęty przez żołnierzy Brygady
Świętokrzyskiej, uważali bowiem, że zostali potraktowani jako swoista
"doczepka" do PSZ, niemniej jednak stanowi dowód, że realistyczna ocena
wkładu NSZ w walkę z okupantami zaczęła na emigracji przeważać nad
emocjami.
Fakt ten ma znacznie już nie tylko moralne, ale i historyczne. W końcu NSZ nie
były organizacją marginalną. Jej szeregi w czasie wojny szacuje się na około 70-
75 tysięcy żołnierzy, co stawia ją na drugim miejscu po Armii Krajowej
(oczywiście przy założeniu, że Bataliony Chłopskie jako całość operacyjnie były
podporządkowane AK), a zdecydowanie przed Armią Ludową. W szeregach
NSZ walczyli młodzi ludzie o różnych przekonaniach politycznych. Wprawdzie
przeważyli szeroko pojęci narodowcy, ale zdarzali się również socjaliści, Żydzi,
byli jeńcy rosyjscy, a w końcowej fazie wojny nawet szeregowi żołnierze Armii
Ludowej i dezerterzy - "berlingowcy" (niektórzy z nich opuścili Polskę wraz z
Brygadą Świętokrzyską). Wreszcie- last but not least- polityczne kierownictwo
NSZ jako pierwsze w warunkach okupacyjnych wystąpiło z postulatem oparcia
zachodniej granicy Polski o linie Odry i Nysy Łużyckiej. Dobrze o tym
wspomnieć w mieście i w regionie gdzie nie ma ulicy, placu czy pośledniego
skweru poświęconego Narodowym Siłom Zbrojnym.
Referat wygłoszony w roku 1998 na sesji poświęconej polskiej emigracji w
związku z przyznaniem tytułu doktora "Honoris Causa" przez opolską Alma
Mater Prezydentowi R.P. na Uchodźstwie- Ryszardowi Kaczorowskiemu.
KONIEC ŚWIATA AFRYKANERÓW?
Teza jest prowokująca i ultrarasistowska: to biali stworzyli potęgę
Południowej Afryki, to oni są gospodarzami terenów na północ od Cape of
Good Hope.
Początkiem osadnictwa białych na krańcach Afrykistało się pojawienie trzech
statkow holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej w połowie wieku XVII.
Odtąd biali, uzupełniani przez dopływ chłopów z Holandii, Niemiec, a od czasu
odwołania przez Ludwika XIV edyktu nantejskiego- także francuskich
hugenotów, byli, są i może nadal będą w swojej ojczyźnie.
Burowie, potomkowie pierwszych osadników, po wojnie burskiej znani szerzej
jako Afrykanerzy, nie są zwykłymi europejskimi uzurpatorami, nie są
kolonialną elitą, jaką Afryce oferowali Anglicy w Kenii, czy Francuzi w
Senegalu. Afrykanerzy, a także biali pochodzenia brytyjskiego, mieszkający na
południe od Kalahari od niemal 200 lat, są białym narodem afrykańskim. Żyją
na swoim i w razie perturbacji nie mają właściwie dokąd wrócić. Czy
wyobrażamy sobie emigrację Afrykanerów do Holandii, po 350 latach rozłąki.
Czysty absurd! Cóż mieliby tam robić. Zakładać farmy na polderach, czyścić
obszczurzony Amsterdam?
Przede wszystkim to właśnie oni jako pierwsi odkryli walory południa
kontynentu. Pojawili się właściwie na terenach niczyich, zamieszkanych przez
nielicznych Hotentotów i grupki Buszmenów, których trudno uważać za
Murzynów. Ludy Bantu, z których składa się dzisiaj czarna ludność RPA
(Zulusi, Khosa, Ndebele itd.) to przybysze późniejsi, ekspandujący z północy.
Ma to moim zdaniem kapitalne znaczenie, bo gdzie zostało zapisane, że Afryka
przynależy rasie czarnej? Nasi postępowcy z obrzydzeniem odnoszą się do haseł
nacjonalistycznych, typu Francja dla Francuzów, ale wykopanie białych z RPA
traktują jako coś naturalnego. Jeszcze nie teraz, jeszcze są potrzebni fachowcy,
jeszcze żyją laureaci Pokojowej Nagrody Nobla: de Klerk i Mandela. A później
pojawi się niezrównoważona Winnie Mandela, albo jakiś inny były terrorysta,
urodzony w tragicznym Soweto, a obecnie mieszkający w prestiżowej dzielnicy,
i wrzuci białych do morza. ”One settler- one bullet” (jeden kolonista- jedna
kulka), jak to mawiali towarzysze z Kongresu Panafrykańskiego, teraz podobno
ucywilizowani.
Bynajmniej nie jestem zwolennikiem polityki apartheidu, idei segregacji
rasowej zrodzonej w uczonych głowach profesorów z uniwersytetów w
Stellenbosch i Witwatersrand, a konsekwentnie wprowadzanej w życie od końca
lat 40- tych naszego wieku.
Należałoby sobie jednak postawić pytanie, czy ta próba ochrony europejskiego
dziedzictwa w południowej Afryce, przy zachowaniu poszanowania dla
psychicznej, kulturowej i cywilizacyjnej odrębności ludności czarnej, naprawdę
wyszła tym ostatnim tylko na złe?.
Prawa człowieka to rzecz arcyważna, ale właśnie w czarnej Afryce podstawowe
prawo do życia było i jest często łamane. Czarni Afrykanie głodowali i głodują.
Tymczasem rasistowski rząd RPA zapewniał swoim czarnym obywatelom
znośne warunki bytu, o niebo lepsze od takich "postępowych" państw jak
Angola, Mozambik, Zimbabwe (od uzyskania przez ten ostatni niepodległości”
ściślej- drugiej niepodległości, pierwszą zapewnił białej mniejszości Ian Smith).
Pomijam już tutaj z litości przykładu bantustanu Bophuthatswana z bajecznym
Sun City (wybory Miss Word), aby nie drażnić powracających do Europy
Polaków.
Prawa polityczne? Wolne Żarty. A jakie to prawa polityczne zapewniał
Ugandyjczykom Idi Amin, cesarz Bokassa, mozambijscy marksiści, Mobutu
Sese Seko?!
Mordy? Służby specjalne RPA przede wszystkim tropiły marksistowskich
terrorystów wysadzających w powietrze lokale rozrywkowe lub rzucających

Powered by MyScript