prze¿ywa nasze upokarzanie go, oszukiwanie i wykorzystywanie jego naiwnej ufnoœci do naszych doros³ych, egoistycznych celów i cierpi, nie mog¹c sobie poradziæ z...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
– SkoroÅ› go nie widziaÅ‚, skÄ…d możesz wiedzieć, że byÅ‚ na strychu? – Toć jego wÅ‚asna żona musiaÅ‚a chyba wiedzieć, gdzie przebywa! –...
»
spełnienie przez przychodzącego świeżo człowieka, w jego historyczności, posiada ono moc, która budzi, a nie moc, która obdarza, bo ta raczej zwodziłaby...
»
było pilno porwać z teatru tę, która miała zostać hrabiną de Telek, i zabrać ją daleko, bardzo daleko; tak daleko, aby była tylko jego niczyja więcej!...
»
· Automatyczne uleganie autorytetom oznaczać może uleganie jedynie symbolom czy oznakom autorytetu, nie zaś jego istocie...
»
współobywatelom, że wÅ‚aÅ›ciwie jego wypychano, ażeby siÄ™ biÅ‚ z synem margrabiego o obra- zÄ™ ksiÄ™cia Napoleona – mais je leur ai dit 353 –...
»
W¹tpliwoœci co do stanu psychicznego œwiadka i jego stanu rozwoju umys³owego mog¹ wynikaæ z informacji uzyskanych od innych osób w toku postêpowania przygotowawczego, w...
»
Mieszka, który do innego obejścia i innych stosunków przywykł z Jordanem, drażniła zarówno wyniosłość biskupa, jak i to, że pod bokiem jego, który zwykł...
»
Jednakże gdy opuÅ›ciÅ‚ swe zakrwawione rÄ™ce – gdy od trucizny dotyku Foula jego usta poczerniaÅ‚y i napuchÅ‚y tak, że nie mógÅ‚ dÅ‚użej wytrzymać dotyku...
»
Wejście do tego zakątka ciepła i światła przyniosło Mellesowi ogromną ulgę; poczuł, jak pod wpływem ciepła rozluźniają się jego napięte mięśnie...
»
Regis wdrapał się na stojące obok krzesło, by lepiej przyjrzeć się znamieniu, lecz już wcześniej był pewien, że jego bystre oczy nie zwiodły go, że znamię na...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

chêci¹ zadowolenia kochanej matki a negatywn¹ ocen¹ jej postêpowania. Bo dzieci, proszê pañ-
stwa, choæ niewiele na ten temat mówi¹, patrz¹ na nas i po swojemu oceniaj¹ nasze wobec nich postê-
powanie, szczególnie, kiedy jesteœmy ich rodzicami. Wiem o tym doskonale od nich samych, jako ¿e niejednokrotnie zdarza³o mi siê wys³uchiwaæ kilku-latków (nie mówi¹c ju¿ o starszych dzieciach) s³usznie wstydz¹cych siê za swoich rodziców, choæ byli i tacy, którzy równie s³usznie byli dumni ze swoich, mimo ¿e ich postêpowanie nie by³o ogólnie akceptowane. Po prostu lepiej ich rozumieli.
Lekarstwo
Uczucie do dziecka-lalki spe³nia w³aœciwie, i to tylko czêœciowo, pierwsze z naszych kryteriów mi-
³oœci – mianowicie to, które mówi o pragnieniu bliskoœci wobec kochanej osoby. Dziecko-lalka bywa obiektem takiego pragnienia pod warunkiem, ¿e nie sprawia k³opotów i, jeœli tak mo¿na powiedzieæ, nadaje siê jeszcze do zabawy, czyli nie jest za du¿e i zbyt samodzielne. W przesz³oœci takie dzieci, wy-rastaj¹c z „lalkowych” lat, trafia³y do izby czeladnej, szkó³ z internatem, klasztorów lub na inne jeszcze
„pó³ki”. Wspó³czeœnie najczêœciej l¹duj¹ w gabine-51
tach psychologów jako trudne nastolatki, z których buntem i z³oœci¹ albo zahamowaniem i niesamo-dzielnoœci¹ – bêd¹cymi najczêstszym rezultatem
„lalkowego” wychowania – maj¹ sobie teraz poradziæ specjaliœci. Spotykaj¹ siê tam z jeszcze inn¹ ka-tegori¹ dzieci „kochanych inaczej”, czyli z dzieæmi powo³anymi do ¿ycia jako lekarstwo na ró¿ne problemy i niespe³nienia doros³ych.
Dawniej dzieci musia³y siê rodziæ, jeœli doroœli nie chcieli siê wyrzec ¿ycia seksualnego. Zasada
„co rok prorok” obowi¹zywa³a przez ca³e stulecia, a kobiety rodz¹ce po dziesiêæ i wiêcej razy by³y zjawiskiem powszechnym w ka¿dej warstwie spo³ecznej. Dopiero przekwitanie (nastêpuj¹ce w przesz³o-
œci wczeœniej ni¿ dzisiaj) uwalnia³o je z piek³a porodów i poronieñ. Dzisiaj, w zasadzie, zajœcie w ci¹¿ê i urodzenie dziecka sta³o siê przedmiotem œwiadomej decyzji, przede wszystkim kobiety. Dziêki pro-dukcji coraz doskonalszych œrodków antykoncep-cyjnych ¿ycie seksualne, przynajmniej potencjalnie, zosta³o oddzielone od prokreacji. Zasadniczo te¿
zmieni³ siê stosunek do dzieci przedma³¿eñskich i do samotnych matek. W XVIII i XIX w. „panna z dzieckiem” by³a obiektem spo³ecznej pogardy i niechêci, a jej szanse na znalezienie mê¿a i za³o¿enie normalnej rodziny by³y, praktycznie rzecz bior¹c, zerowe. Tote¿ owe, mo¿e nie tyle rozwi¹z³e, co nie-ostro¿ne panny najczêœciej korzysta³y ze wspomnianych wczeœniej sposobów pozbywania siê niechcianych dzieci. Same zaœ przedma³¿eñskie lub 52
pozama³¿eñskie „owoce mi³oœci”, zwane „bêkarta-mi”, nie posiada³y prawie ¿adnych praw i niemal z góry skazane by³y na ¿ycie na marginesie spo³eczeñstwa.
W dzisiejszych czasach piêtno „nieprawego po-chodzenia” w³aœciwie nie istnieje, a wraz z wci¹¿
postêpuj¹c¹ emancypacj¹ kobiet roœnie liczba tych, które zupe³nie œwiadomie decyduj¹ siê na samotne macierzyñstwo, nie tylko niepotêpiane spo³ecznie, ale stanowi¹ce przedmiot ró¿norodnej opieki i pomocy ze strony pañstwa. W Polsce liczba samotnych matek przekroczy³a pó³tora miliona i z roku na rok roœnie. W tej grupie najwiêcej jest dzieci-lekarstw. Dla wielu kobiet, którym, z ró¿nych wzglê-
dów, nie uda³o siê b¹dŸ które nie chcia³y wyjœæ za m¹¿ czy wejœæ w inny, sta³y zwi¹zek z mê¿czyzn¹, urodzenie dziecka sta³o siê lekarstwem na samotnoœæ oraz na poczucie bezsensu i ja³owoœci egzystencji. Bardzo czêsto s¹ to kobiety wykszta³cone i dobrze ustawione zawodowo, które „maj¹ ju¿ prawie wszystko” z wyj¹tkiem kogoœ, kto by je kocha³ i kogo one by kocha³y. W tej grupie mieszcz¹ siê te¿

Powered by MyScript