chêci¹ zadowolenia kochanej matki a negatywn¹ ocen¹ jej postêpowania. Bo dzieci, proszê pañ-
stwa, choæ niewiele na ten temat mówi¹, patrz¹ na nas i po swojemu oceniaj¹ nasze wobec nich postê-
powanie, szczególnie, kiedy jesteœmy ich rodzicami. Wiem o tym doskonale od nich samych, jako ¿e niejednokrotnie zdarza³o mi siê wys³uchiwaæ kilku-latków (nie mówi¹c ju¿ o starszych dzieciach) s³usznie wstydz¹cych siê za swoich rodziców, choæ byli i tacy, którzy równie s³usznie byli dumni ze swoich, mimo ¿e ich postêpowanie nie by³o ogólnie akceptowane. Po prostu lepiej ich rozumieli.
Lekarstwo
Uczucie do dziecka-lalki spe³nia w³aœciwie, i to tylko czêœciowo, pierwsze z naszych kryteriów mi-
³oœci – mianowicie to, które mówi o pragnieniu bliskoœci wobec kochanej osoby. Dziecko-lalka bywa obiektem takiego pragnienia pod warunkiem, ¿e nie sprawia k³opotów i, jeœli tak mo¿na powiedzieæ, nadaje siê jeszcze do zabawy, czyli nie jest za du¿e i zbyt samodzielne. W przesz³oœci takie dzieci, wy-rastaj¹c z „lalkowych” lat, trafia³y do izby czeladnej, szkó³ z internatem, klasztorów lub na inne jeszcze
„pó³ki”. Wspó³czeœnie najczêœciej l¹duj¹ w gabine-51
tach psychologów jako trudne nastolatki, z których buntem i z³oœci¹ albo zahamowaniem i niesamo-dzielnoœci¹ – bêd¹cymi najczêstszym rezultatem
„lalkowego” wychowania – maj¹ sobie teraz poradziæ specjaliœci. Spotykaj¹ siê tam z jeszcze inn¹ ka-tegori¹ dzieci „kochanych inaczej”, czyli z dzieæmi powo³anymi do ¿ycia jako lekarstwo na ró¿ne problemy i niespe³nienia doros³ych.
Dawniej dzieci musia³y siê rodziæ, jeœli doroœli nie chcieli siê wyrzec ¿ycia seksualnego. Zasada
„co rok prorok” obowi¹zywa³a przez ca³e stulecia, a kobiety rodz¹ce po dziesiêæ i wiêcej razy by³y zjawiskiem powszechnym w ka¿dej warstwie spo³ecznej. Dopiero przekwitanie (nastêpuj¹ce w przesz³o-
œci wczeœniej ni¿ dzisiaj) uwalnia³o je z piek³a porodów i poronieñ. Dzisiaj, w zasadzie, zajœcie w ci¹¿ê i urodzenie dziecka sta³o siê przedmiotem œwiadomej decyzji, przede wszystkim kobiety. Dziêki pro-dukcji coraz doskonalszych œrodków antykoncep-cyjnych ¿ycie seksualne, przynajmniej potencjalnie, zosta³o oddzielone od prokreacji. Zasadniczo te¿
zmieni³ siê stosunek do dzieci przedma³¿eñskich i do samotnych matek. W XVIII i XIX w. „panna z dzieckiem” by³a obiektem spo³ecznej pogardy i niechêci, a jej szanse na znalezienie mê¿a i za³o¿enie normalnej rodziny by³y, praktycznie rzecz bior¹c, zerowe. Tote¿ owe, mo¿e nie tyle rozwi¹z³e, co nie-ostro¿ne panny najczêœciej korzysta³y ze wspomnianych wczeœniej sposobów pozbywania siê niechcianych dzieci. Same zaœ przedma³¿eñskie lub 52
pozama³¿eñskie „owoce mi³oœci”, zwane „bêkarta-mi”, nie posiada³y prawie ¿adnych praw i niemal z góry skazane by³y na ¿ycie na marginesie spo³eczeñstwa.
W dzisiejszych czasach piêtno „nieprawego po-chodzenia” w³aœciwie nie istnieje, a wraz z wci¹¿
postêpuj¹c¹ emancypacj¹ kobiet roœnie liczba tych, które zupe³nie œwiadomie decyduj¹ siê na samotne macierzyñstwo, nie tylko niepotêpiane spo³ecznie, ale stanowi¹ce przedmiot ró¿norodnej opieki i pomocy ze strony pañstwa. W Polsce liczba samotnych matek przekroczy³a pó³tora miliona i z roku na rok roœnie. W tej grupie najwiêcej jest dzieci-lekarstw. Dla wielu kobiet, którym, z ró¿nych wzglê-
dów, nie uda³o siê b¹dŸ które nie chcia³y wyjœæ za m¹¿ czy wejœæ w inny, sta³y zwi¹zek z mê¿czyzn¹, urodzenie dziecka sta³o siê lekarstwem na samotnoœæ oraz na poczucie bezsensu i ja³owoœci egzystencji. Bardzo czêsto s¹ to kobiety wykszta³cone i dobrze ustawione zawodowo, które „maj¹ ju¿ prawie wszystko” z wyj¹tkiem kogoœ, kto by je kocha³ i kogo one by kocha³y. W tej grupie mieszcz¹ siê te¿
|