Na głównym monitorze ukazała się mapa jakiegoś sektora. Obok
kilku gwiazd widniały znajome nazwy. W samym centrum, otoczony grupą
bezimiennych gwiazd, błysnął czerwienią jeden z układów. Na dole mapy znajdowało
siÄ™ parÄ™ danych dotyczÄ…cych planety i kilka linijek tekstu.
- A zatem to jest gniazdo tego szczura Imperatora - mruknął Bel Iblis. Pochylił się
nieco do przodu, by lepiej widzieć obraz. - Zawsze byłem ciekaw, gdzie on ukrywa te
wszystkie interesujące rzeczy, które tajemniczo znikały z oficjalnych składów i
magazynów.
- Jeśli to naprawdę jest to miejsce - zauważył burkliwie Drayson.
- Zakładam, że może pani potwierdzić, iż ta informacja rzeczywiście pochodzi od
kapitana Solo? - zwróciła się do Winter Mon Mothma. Towarzyszka Leii wahała się
przez chwilÄ™.
- Ta wiadomość niezupełnie pochodzi od niego - wyznała.
- Jak to: niezupełnie od niego? - zdumiała się księżniczka. - W takim razie od
Luke'a? Twarz Winter lekko drgnęła.
- Mogę jedynie powiedzieć, że źródło jest wiarygodne. Przez chwilę panowało
milczenie, gdyż wszyscy starali się jakoś przetrawić to, co usłyszeli.
- Wiarygodne - powtórzyła Mon Mothma.
- Tak. Przewodnicząca Rady spojrzała ukradkiem na Leię.
- Rada nie jest przyzwyczajona do tego, by coś przed nią ukrywa no - stwierdziła. -
Chcę wiedzieć, skąd pochodzą te współrzędne.
- Bardzo mi przykro - rzuciła cicho Winter. - To nie jest mój sekret, bym mogła go
wyjawić.
- A czyj to jest sekret?
- Tego też nie mogę powiedzieć. Twarz Mon Mothmy pociemniała z gniewu.
- To nie ma znaczenia - wtrącił Bel Iblis, nim zdążyła się odezwać. - A przynajmniej
nie w tej chwili. Nawet, jeśli na tej planecie istotnie znajduje się centrum klonowania, to i
tak nic nie możemy z tym zrobić, do póki nie dobiegnie końca operacja na Bilbringi.
- Nie wyślemy im żadnych posiłków? - spojrzała na niego Organa Solo.
166
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
- To niemożliwe - mruknął Sesfan, potrząsając swą wielką głową Kalamarianina. -
Wszystkie dostępne statki i ludzie są już zaangażowani w atak na Bilbringi. Już i tak
zbyt wiele rejonów i układów jest pozostawionych bez ochrony.
- Zwłaszcza że nie mamy nawet pewności, czy to rzeczywiście jest właściwe
miejsce - dodał Drayson. - Równie dobrze może to być zastawiona przez Imperium
pułapka.
- To nie jest żadna pułapka- zaoponowała żywo księżniczka. - Mara już nie pracuje
dla Imperium.
- To tylko pani zdanie...
- To też nie ma znaczenia - przerwał mu Bel Iblis, chcąc położyć kres narastającej
kłótni. - Leio, proszę spojrzeć na dół. Wszystko wskazuje na to, że udało im się
wylądować niepostrzeżenie. Czy naprawdę chciałabyś zaprzepaścić ten element
zaskoczenia, wysyłając za nimi kolejny statek? Księżniczka poczuła nerwowy skurcz w
żołądku. Niestety, senator miał rację.
- W takim razie może należałoby odłożyć atak na Bilbringi? - zasugerował Fey'lya.
Leia spojrzała na niego ze zdziwieniem, niejasno zdając sobie sprawę z tego, że inni
robią to samo. Praktycznie Botańczyk zabrał głos po raz pierwszy od czasu, gdy jego
starania o przejęcie władzy zakończyły się tak niechlubnie w trakcie bitwy o Flotę
Katańską.
- Obawiam się, że to nie wchodzi w grę, radny Fey'lyo - oznajmiła Mon Mothma. -
Abstrahując już od tego, że musielibyśmy wstrzymać wszystkie przygotowania, uważam,
iż przede wszystkim konieczne jest zlikwidowanie tych zamaskowanych asteroid, które
wiszą nam nad głowami.
- Dlaczego? - nie dawał za wygraną Fey'lya. Futro na karku i na ramionach
nieznacznie zafalowało mu z podniecenia. - Chroni nas pole planetarne. Nasze zapasy
wystarczą na wiele miesięcy. Możemy się swobodnie porozumiewać z całym obszarem
Nowej Republiki. Czyżby chodziło tylko o to, że nie chcemy się wydawać słabi i
bezbronni?
- Nowa Republika przywiązuje dużą wagę do tego, jak nas postrzegają inni -
przypomniała mu przewodnicząca Rady - I myślę, że słusznie. Imperium rządzi przy
użyciu siły, siejąc wśród poddanych strach; my natomiast staramy się być dla innych
wzorem i inspiracją. Nie możemy sobie pozwolić na to, by nas odbierano jak tchórzy,
którzy kryją się tutaj w lęku o własne życie.
- Tu chodzi o coś ważniejszego niż budowanie własnego wizerunku - upierał się
Fey'lya; futro na tyle jego głowy nieco oklapło. - Lud Botańczyków znał Imperatora, jego
pragnienia i ambicje; znał je pewnie lepiej niż wszyscy ci, którzy nie byli jego sługami i
poddanymi. W tym skarbcu znajdują się rzeczy, które już nigdy nie powinny ujrzeć
światła dziennego: broni urządzenia, które Thrawn pewnego dnia znajdzie i użyje
przeciwko nam, jeśli go przed tym nie powstrzymamy.
|