skargi!

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Jest to jednak tylko początkiem procesu, który w końcu doprowadzi do ideologii rycerskiej...
»
8
»
sprzeczność z jakimś powtarzalnym efektem" (StegmĂźl er 1989/I, 402)...
»
Kieniewicz Stefan - Historia Polski 1795-1918(z txt), R9 Początki pracy organicznejspirytusu na głowę ludności...
»
gorliwość w pracy: wyciągał na światło dzienne drobne niedokładności, przedstawił jakieś projekty ulepszeń, pomysły nowych wzorów na materiały...
»
rozmawiał?‼Drugi” spostrzega bosmana, który również zjawił się na mostku:- Bosco, kto rozmawiał przez telefon podczas ma newrów?- Notre...
»
perigee perigeum (närmaste pkt part del, bråkdel, stycke (jfr apogeee) till jorden i bana) integration by parts partiell...
»
Niż jednak zachorzał, sprawił to, że z tego pułku niektórzy wyszli, niektórzy zostali...
»
Na początku roku 1964 The Outlaws nagrali singla "Keep A Knocking"/"ShakeWith Me" (HMV) i przyznać trzeba, że kowboj ski image zespołu mógł okazać się w tymwypadku...
»
Nie można wątpić, że niektórzy ludzie przeżywają niekiedy chwile, w których ich życie sensu nie ma - jak na przykład mój Andrzej...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

..” - ironia bowiem taka nadobnie-bez-zjadliwa jako ironia Juliusza poœmiertnym bynajmniej wspomnieniom nie zawadza. Owszem, brzmi ona podobnie tym s³owom, które Fi-lip Macedoñski przy budzeniu siê powtarzaæ sobie kaza³: „Królu! s³oñce ju¿ wschodzi, po-mnij przez ca³y dzieñ, ¿e œmiertelnikiem jesteœ. ”
*
To zaœ - przypomina mi zupe³nie odrêbn¹ rzecz, o osobie bynajmniej s³awnej, bynajmniej zas³u¿onej talentem, prac¹ lub cierpieniem - o osobie, której nazwiska nawet nie wiem, a na-rodowoœæ w¹tpliwie wiem... Do³¹czê tu wiêc wspomnienie osoby œmiertelnej, nie znanej mi, niemniej œciœle wierne, z natury wziête - czyniê to zaœ tym swobodniej, i¿ na wstêpie zastrze-g³em, co o krytyce, krytykach i stylu ksi¹¿kowym trzymam i tuszê w treœci, jako niniejsza, w której za ca³y interes w³aœnie uwa¿am œcis³¹ tylko wiarogodnoœæ sprawozdania.
Otó¿ - by³o to w parê lat po œmierci powy¿ej zapisanej - nie by³em w Pary¿u - nie by³em we Francji ani w Londynie, ani w Anglii, ani w Europie, ani w Ameryce... by³em, na kotwicy, na pierwszym wstêpnym pasie Oceanu Atlantyckiego, pomiêdzy wyspami kredowatej bia³oœci, po³amanymi w œciany prostopad³e.
Niedziela by³a: s³oñce na niebiosach bez chmur, ni¿ej ciemnoatramentowosafirowe ogromne fale, ale cisza taka, ¿e ¿agiel ¿aden nie drgn¹³, sznur ¿aden niedbale spuszczony nie poruszy³
siê... Nie widzia³em jeszcze wszystkich osób ekwipa¿ sk³adaj¹cych, a wszystkie dla s³oñca piêknego na pok³ad wychodzi³y w³aœnie; siedzia³em na ³awce pod masztem wielkim, przy mnie nowy znajomy, œwiat³y m³odzieniec jakiœ, z rodu Izraelita, z którym czêsto mawia³em. P³yn¹æ nie mo¿na by³o dla zupe³nego braku wiatru i, kiedy siê dalej pop³ynie, zgadn¹æ nie mo¿na by³o...
Kiedy tak siedzia³em, nieskoñczon¹ przestrzeñ fal przed oczyma maj¹c, przewia³a przed nami suknia kobieca, a obok mnie siedz¹cy wspó³podró¿nik rzecze mi po francusku: „...Patrz pan, który jesteœ artyst¹, jaka piêkna kobieta w³aœnie przesz³a, biednemu pieskowi w tê wielk¹
podró¿ zabranemu mleka na talerzu wynosz¹c w dzieñ, w który wszyscy cieszyli siê pogod¹
i niedziel¹, a to szczeniê biedne ani wiedzia³o, gdzie i na jak d³ugo zaniepodzia³o siê.”
¯e nie spojrza³em, jak mi towarzysz radzi³, odpowiedzia³em mu wiêc, jak to siê mówi, kiedy o czym innym w³aœnie myœlisz: „W³aœnie ¿e dlatego teraz nie pójdê jej oczyma szukaæ, kobiety bowiem najpiêkniejsze s¹ wtedy, kiedy nie s³ysz¹ ani widz¹, ani zgaduj¹, ¿e siê spogl¹-
da na nie - bêdê wiêc uwa¿a³ j¹ innym razem - innego razu zobaczê j¹...” - co powtórzy-
³em jeszcze z przyciskiem, aby odmieniæ tok rozmowy.
Ale ¿e to by³a dziwnie piêkna osoba (podobno Irlandka), to przecie¿ i tak, kiedy przesunê³a siê, spostrzec mo¿na by³o, boæ ze stereoskopów ju¿ wyraŸnie dziœ wiemy, ile to cz³owiek 26
obejmuje wzrokiem mimowolnie, choæby i nie patrzy³ siê wprost na przedmiot. S³oñce potem zasz³o, wiatru nie by³o - i ksiê¿yc wzeszed³, i podnios³em siê, i zasn¹³em w kajucie cia-snej, dusznej... i stra¿ tylko po pomoœcie okrêtu trzymasztowego przechadza³a siê... Krzyk jakiœ rozleg³ siê w nocy - jacyœ ludzie przybiegli z latarkami - wielki Murzyn, s³u¿¹cy g³ów-ny okrêtowy, tu i tam przewin¹³ siê po schodach, doktora szukaj¹c...
O œwicie ruch by³ jakiœ niezwyk³y na okrêcie - wsta³em i wyszed³em na pok³ad. Ta osoba m³oda i piêkna, któr¹ obieca³em by³ innym razem uwa¿aæ i widzieæ, nagle umar³a w mocy.
Zwyczaj jest, ¿e w takim razie przeznaczonym na to czarnosafirowym ¿aglem, w wielkie bia-
³e gwiazdy obrzuconym, przykrywaj¹ to miejsce, gdzie zw³oki le¿¹: taka plama czerni³a na œrodku pok³adu o wschodzie s³oñca...
Tu przychodzi mi na myœl, czy poezjê tê, co prawdy rylcem œcis³ej sama siê w ¿ywotach za-pisuje, warto jest dla cynicznego czytelnictwa dzisiejszego piórem z niepamiêci wywodziæ i okreœlaæ... Romans jaki, fantastycznie sk³amany po za¿yciu indyjskiego haczysz, przyjem-niejsze i po¿¹dañsze wra¿enie zrobi!!...
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Powered by MyScript