Stłumione, pełne zaskoczenia westchnienie siedzącego obok niej Sya powiedziało jej, że on także coś wyczuł...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
go, zmusi swych wodzów iść i walczyć, wojsko powiedzie wodzów, nie wodzowie wojsko...
»
— O nie! — powiedziałam stanowczo...
»
- Nic się nie stało! Nic się nie stało! - powiedział Bonifacy...
»
— Słuchaj no, synu, wiesz doskonale, że nie mam czasu martwić się o jedzenie dla czarnuchów — powiedział Tay Tay...
»
— Wiesz co — powiedziała Chia — jestem śpiąca...
»
3|51|Zaprawde, Bóg jest moim i waszym Panem! Przeto czcijcie Go! To jest droga prosta!"3|52|A kiedy Jezus poczul w nich niewiare, powiedzial: "Kto jest moim...
»
- Niestety, Wasza Wysokość - powiedział Kun­ze - moim skromnym zdaniem fakty w tej sprawie zdecydowanie upoważniają mnie do formalnego oskar­żenia...
»
 — A moglibyście komuś o tym powiedzieć? 512 ERNEST HEMINGWAY — Dobrze — odrzekł kapral...
»
— Zatrzymam cię tutaj — powiedziała...
»
– Otwarte – powiedział, nie patrząc...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


Poprzez ból i narastającą falę rozpaczy Aryn znów zaczęła dostrzegać otaczającą ją
rzeczywistość. Dotarło do niej, że w oczach siedzącego po przeciwnej stronie holu Sitha widziała niedawno zapowiedź tego, co się właśnie wydarzyło.
- Co to było? - spytał Syo. Jego głos wydawał się dobiegać z bardzo daleka, ale pytanie nabrzmiewało paskudnymi podejrzeniami.
Aryn podniosła głowę i spojrzała przez zasłonę włosów przesłaniających jej twarz na drugą stronę pomieszczenia. Sithowie stali wyprostowani i czujni, a w ich oczach lśniła pewność.
- Zostaliśmy zdradzeni - wycedziła przez zaciśnięte zęby Aryn.
Nie wspomniała, że jej Mistrz, człowiek, który był dla niej ojcem, zginął.
Z zaskoczeniem stwierdziła, że stoi teraz pewnie na nogach, wyprostowana, z podniesioną głową. Obok widziała grupkę ludzi... Nie, nie ludzi, poprawiła się w myśli. To były rzeźby -
alderaańskie posągi. Była na Alderaanie i czekała na zakończenie pokojowych negocjacji z Sithami.
A Sithowie ich zdradzili... Walczyła z nimi wcześniej na tej samej planecie, podczas bitwy o Alderaan. I zamierzała znów zrobić to samo - teraz, w tej chwili.
- Skąd to wiesz, Aryn?
Pytanie Sya zaskoczyło ją, ale nie zbiło z tropu.
- Po prostu wiem - warknęła.
Sithowie także o tym wiedzieli. Wiedzieli cały czas. Widziała to w ich oczach.
Zakres jej widzenia zawężał się, aż wreszcie ograniczył się do dwójki Sithów. Opanowała ją wściekłość, poczuła rozdzierającą falę żalu. Słyszała czyjś głos, wołający ją z oddali po imieniu -
powtarzający je niczym inwokację - ale nie zwracała na niego uwagi.
Sithowie skupili na niej wzrok i oboje przyjęli bojowe postawy. Na twarzy mężczyzny widniał ten sam pogardliwy uśmieszek co wcześniej; jego zaciśnięte usta wydawały się jeszcze brzydsze niż blizny szpecące mu twarz.
- Aryn! - To Syo ją woła, dotarło do niej. - Aryn! Przestań!
Wiedzieli... Sithowie wiedzieli...
- Wiedzieli cały czas - warknęła zarówno do siebie, jak i do Sya.
- Co takiego? Co wiedzieli? Co się stało?
Nie fatygowała się, by odpowiedzieć. Zanurzyła się w Mocy, czerpiąc z niej siłę.
Czas zwolnił. Aryn odniosła wrażenie, że jej duch opuścił ciało i obserwuje ją z dystansu.
Patrzyła jakby z boku, jak sama przecina hol, a jej buty miażdżą rozsypane po podłodze paciorki.
Chociaż kroczyła pośród posągów mężczyzn i kobiet będących za swoich czasów orędownikami spokoju, jej umysł buzował nienawiścią, przepełniała go chęć zemsty.
- Aryn! - jęknął Syo. - Nie!
Nie sięgnęła po miecz. Potrzeba odwetu nie pozwalała jej na skorzystanie z tego
wygodnego, działającego na dystans narzędzia. Chciała, musiała pomścić śmierć Mistrza Zallowa własnymi rękami.
- Nie zasługujecie na prostą, czystą śmierć - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Jakaś odległa jej część patrzyła trzeźwo na to, co się z nią działo - wiedziała, że Ven Zallow nie pochwaliłby tego, czego właśnie zamierza się dopuścić, ale teraz nie obchodziło jej to. Ból, który czuła, był zbyt głęboki, zbyt dotkliwy. Chciała dać mu upust, dopuszczając się rzezi, a cała żądza zemsty skupiła się na obecnych w korytarzu Sithach.
Mężczyzna sięgnął po swój miecz świetlny, ale zanim zdążył go aktywować, Aryn
zaatakowała go pchnięciem Mocy tak silnym, że dwójkę Sithów uniosło w powietrze i cisnęło ich na ścianę za plecami. Dwa alderaańskie posągi, stojące między nią a jej ofiarami, uderzyły w mur po obu stronach Sithów i roztrzaskały się na kawałki.
Rodzeństwo musiało zapewne użyć Mocy, żeby złagodzić uderzenie, bo żadnemu z nich
najwyraźniej nie stała się krzywda. Oboje wylądowali na nogach i rozdzielili się, przygotowując do nieuchronnego starcia. W mgnieniu oka w ich dłonie wskoczyły rękojeści mieczy świetlnych, a ułamek sekundy później zakwitły promieniami szkarłatnej energii. Mężczyzna podniósł klingę wysoko nad głowę w stylu, którego Aryn nie rozpoznawała; przygotowywał się na jej atak, balansując na palcach, a kobieta opuściła miecz nisko, w dziwnej odmianie stylu średniego.
Aryn usłyszała dobiegający zza pleców dźwięk włączanego miecza Sya. Nie zawahała się jednak i nie zwolniła kroku. Korzystając z Mocy, wyszarpnęła z uścisku mężczyzny rękojeść jego miecza i przywołała ją do siebie. Kiedy znalazła się w jej dłoni, odrzuciła ją na bok, daleko od siebie. Pogardliwy uśmieszek Sitha zniknął bez śladu, zastąpiony przez grymas zaskoczenia.
Wykorzystała swoją przewagę nad nim, chwilowo nie zwracając uwagi na jego siostrę.
Wyobraziła sobie, jak dobrze będzie zacisnąć dłonie na jego gardle... Odpowiedział na jej atak pchnięciem Mocy, ale Aryn ułożyła dłonie w kształt klina i siłą woli wspomaganą Mocą uderzyła w sam środek podmuchu, rozdzielając go na dwoje i odbijając w stronę przeciwnika. Kolejne posągi upadły, roztrzaskane, na posadzkę. Uderzona siłą podmuchu Sithanka przeleciała kilka metrów w
tył.
Aryn nie zwolniła; od rodzeństwa dzieliło ją teraz pięć kroków, cztery... Mężczyzna znów przyjął postawę bojową. Mieli się zmierzyć bez mieczy, walczyć gołymi rękami - twarzą w twarz.
Aryn Mocą zwiększyła swoją siłę i prędkość. Czuła, jak Moc przepełnia ją i otacza,
zmieniając jej ciało w broń.
- Aryn Leneer! - rozległ się za jej plecami przenikliwy okrzyk Mistrzyni Dar’nali. - Jedi Aryn Leneer!
Chwilę później dołączył do niego głos Sya:

Powered by MyScript