Spadał niemal tysiąc metrów, nim Luke pokręcił głową.
udało się wprowadzić go z powrotem na stabilny kurs.
- Nie mamy sprzętu - wyjaśnił. - Możemy zrobić wstępne skanowanie i przesłać Dopiero wtedy załoga ujrzała prawdziwe rozmiary katastrofy. Nad rdzawo-dane dalej, ale „Miecz Jade" nie jest stworzony do latania w takich warunkach.
brązowym lasem unosił się gęsty, pionowy słup trujących oparów. Mara zasypała Luk-Zaskoczenie malujące się na twarzy Mary zmieniło się we wściekłość, gdy tylko e'a gradem pytań o skład powietrza, pułap lotu i prędkość wiatru, lecz jej towarzysz nie zrozumiała, że mąż próbuje ją chronić.
odpowiadał. Kręcił głową, bezskutecznie starając się wydobyć z instrumentów pokła-
-, Miecz Jade" może przelecieć choćby i przez morze ognia -odparła. - Jest w sta-dowych wiarygodne dane. Po chwili odwrócił się w stronę R2-D2 i polecił, by spróbo-nie strącać myśliwce i kręcić piruety wokół niszczycieli gwiezdnych. To najlepszy wał doszukać się sensu w sprzecznych informacjach wypływających z czujników. Od-prom, jaki potrafię sobie wyobrazić, a już na pewno lepszy od tych, którymi dysponuje powiedź robota, która pojawiła się na ekranie, składała się z przypadkowo ułożonych ExGal.
liter i symboli.
- Nie jesteśmy przeszkoleni w... - próbował się wtrącić Luke.
- Wszystko w porządku? - spytał Skywalker.
- Możliwe, że tam są ludzie - przerwała mu szorstko Mara. - Może nawet słyszą R2-D2 zagwizdał jak pijany pirat.
nasze wezwania, ale nie są w stanie odpowiedzieć? A my mamy tak po prostu wrócić
- Widziałeś to? - przerwała mu Mara, wskazując palcem jakiś punkt na ekranie.
na przytulną i bezpieczną planetkę Landa?
Luke przysunął się bliżej i przeczytał uważnie. - Siarka - orzekł i spojrzał znacząco na
- Nic, co ma związek z Landem, nie jest bezpieczne - mruknął Skywalker uśmie-
żonę. - Czyżby wulkan?
chając się słabo, by rozładować nieco atmosferę.
- Jeśli mamy wyjść na zewnątrz, to tylko w maskach - przypomniała Mara.
- Ale lekarzy ma, prawda? - dorzuciła Mara sarkastycznie. -Bo tego właśnie nam Przeszli na sterowanie ręczne, polegając wyłącznie na własnych zmysłach i wy-trzeba: lekarzy.
czuciu. Mara wyłączyła opcję podawania komunikatów na główny ekran, pozostawia-
- Lekarzy... - powtórzył zdziwiony Luke i urwał. Wiedział już, że nieudolnie za-jąc na nim czysty obraz przestrzeni przed dziobem statku. Teraz zwinny prom mknął
maskowana próba okazania troski ojej zdrowie została wykryta, i że właśnie ten dowód tuż nad wierzchołkami drzew.
uczucia tak bardzo wzburzył niezależną z natury kobietę. Mógł na nią krzyczeć, mógł
- Masz jakiś pomysł, gdzie szukać tej stacji? - spytała Mara.
nawet ją obrazić podczas rzadkich chwil kłótni i spotkałby się co najwyżej z dziesięcio-Luke, pogrążony w Mocy, odpowiedział jej nie otwierając oczu.
krotnie silniejszą ripostą, ale nigdy i pod żadnym pozorem nie wolno mu było trakto-
- Mamy współrzędne, ale bez pomocy przyrządów nie na wiele się zdadzą.
wać Mary Skywalker protekcjonalnie. Owszem, była chora, ale nie znosiła, gdy uważa-
- Czujesz coś?
no ją za niezdolną do normalnego życia. Od tej chwili stało przed nim jasno określone
- Belkadan nie jest martwy - odparł Skywalker. - Jest tylko... inny.
zadanie: należało zejść na powierzchnię planety, uratować żywych lub zebrać ciała Mara wiedziała o tym równie dobrze - za iluminatorem przesuwały się rzędy dy-martwych naukowców oraz zdobyć informacje na temat katastrofy, która dotknęła Bel-miących drzew. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie powinna zanurzyć się w Mocy, kadan.
ale widząc wyraz niepewności na twarzy męża, zdecydowała, że skoncentruje się na Luke zapiął ciasno pasy.
prowadzeniu maszyny.
171
R.A. Salvatore
Wektor pierwszy
172
Skierowała prom na północ, zwiększając prędkość i pułap lotu. Mknęli teraz tuż ka nawet z odległości dwudziestu metrów. Trucizna, sącząca się do ciała przez pory pod warstwą chmur.
|