(to prawda) — kiedy lawina rusza, schodzi bardzo powoli, prawie niedostrzegalnie… Ulrike wspomina...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
— Ha! Pora ci już, pora rozejrzeć się za jaką głupią panną…Było rzeczą powszechnie wiadomą, że John Nieven jest nieprzejednanym wrogiem kobiet,...
»
Dziesięcioletnie bliżniaczki ze Złotego Brzegu stanowiły całkowite przeciwieństwo tego, jak ludzie wyobrażają sobie bliźniacze siostry — były do...
»
miejskiej partyzantki? Baader (z odpowiednim naciskiem) — a czy wasza interwencja nie jest niezbitym dowodem na to, że taka partyzantka jest...
»
Uszczęśliwieni chłopcy natychmiast pobiegli na dwór, Una poszła pomóc cioci Marcie przy zmywaniu — choć gderliwa staruszka niechętnie przyjmowała jej...
»
W moich rozmowach ze Stanisławom Beresiem znajduje się kilka miejsc wykropkowanych — wtedy już pozwalano znaczyć w taki sposób ingerencje cenzury...
»
Że ktoś ze mną zagra w berka, Lub przynajmniej w chowanego… Własne pędy, własne liście, Zapuszczamy — każdy sobie I korzenie...
»
— Czy moglibyśmy zwabić Gurboriana w pułapkę za pomocą rzekomego listu Voloriana? Przypuśćmy, że twój stryj zapragnął poznać prawdziwe...
»
— Mam nadzieję, że żądam większej forsy od tych tanich drani! I nie fałszywek, które ostatnio wpakowały mnie w takie tarapaty...
»
Ów największy Memnóg wstał i tak mi powiedział:— Czcigodny ojcze, wiemy dobrze, że będziemy potępieni i męczeni do końca świata, i...
»
— To, że jestem jednym z Cayhallów? Nie zamierzam mówić każdemu, kogo spotkam, ale nie będę zaskoczony, jeśli wkrótce się to wyda...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Bubi też kradł. Drobne, bezwartościowe przedmioty
— odłamki szkła, małe, połyskujące nakrętki, ozdobne znaki firmowe,
umieszczane na chłodnicach samochodów, kostki cukru i ciasteczka ze
spiżarni gospodyń domowych. Ale fakt pozostaje — kradł. I wiedziało o
tym całe sąsiedztwo.
Całe sąsiedztwo wiedziało również, że istniały powody, aby strzec się
ojca Bubiego — mówiło się, że jest donosicielem, wielkie słowo, które
oznaczało w zasadzie tyle, że raz w tygodniu stawiał się w
głównej kwaterze SS w ratuszu, aby podzielić się z wysoką władzą swoimi
podejrzeniami co do tego, kto wieczorami słucha BBC.
Pytanie — Co jest większym przestępstwem — kradzież drobnych
przedmiotów czy kradzież ludzkiego zaufania, która następuje, gdy
odbiera się ludziom w życiu prywatnym i społecznym wszystko,
co pozwalało im chodzić z podniesioną głową w czasach, kiedy
oczekiwało się od nich, że będą zginali kark?
Następne pytanie — W jaki sposób mniejsze przestępstwo jest
uwarunkowane większym, czy można na to spojrzeć jako na, w pewnym
sensie, usprawiedliwioną reakcję?
i jak na to odpowiesz, ulrike?
Ulrike wspomina. Bubi stojący na progu światła zaklina ją i błaga; te
wieczne prośby — nawet o coś tak zwyczajnego, jak to, żeby wieczorem
móc zostać godzinę dłużej na dworze; głos pokrzykujący gdzieś z głębi
licznych, rozświetlonych pokoi (masz przyjść o tej, o której powiedziałem,
reinhard). Nigdy nie wyzwoliła się od uczucia, że zamknięty Bubi był
także zamkniętą częścią jej samej. Kiedy on nie wychodził na dwór, nad
domami i ogrodami kładł się jakiś cień. Wspomina także — Bubi
jako jedyny płakał, kiedy wywożono Tante Klarę (jak mówiono — do
obozu internowanych we wschodniej Polsce). Powód płaczu — Tante
Klara szczodrze rozdawała czekoladę okolicznym dzieciom. Powód
wywiezienia — ojcu Bubiego po wytrwałym dochodzeniu udało się
ustalić, że Tante Klara jest, jak to się mówiło, ćwierćżydówką. i co ty na
to, ulrike?
czy pojęcie kradzieży może nabrać innego znaczenia w świecie, w
którym rządzi prawo donosu? nie wiem, gudrun, muszę to przemyśleć…
Podczas gdy Ulrike myśli, w innym miejscu w Berlinie rozgrywa się
istny melodramat, który obejmuje (1) nocną wyprawę na centralnie
położony cmentarz, (2) dramatyczny pościg samochodem i (3)
pozbawienie wolności z pogwałceniem prawa…
Oto, co się wydarzyło (oficjalna wersja prawdy) — W oczekiwaniu na
wynik odwołania od wyroku sądu Andreas Baader i troje pozostałych
podpalaczy zostają warunkowo zwolnieni. Warunkiem zwolnienia było, że
w określonym terminie stawią się w celu odbycia dalszej kary. Nie stawili
się. Zamiast tego postanowili pojechać do Paryża. Ze zrozumiałych
powodów policja na nowo zainteresowała się działalnością pana Baadera
et consortes, w szczególności jego nocną aktywnością w Berlinie.
Oto, co się nie wydarzyło (w każdym razie energicznie zaprzeczają
temu wymieniony wyżej Baader et consortes) — Baader dowiedział się od
nieznajomego, zwanego dalej informatorem, że na cmentarzu w Buckow
zakopano znaczną ilość broni, pochodzącej z końcowego okresu wojny. Po
naradzie z Horstem Mahlerem Baader postanawia, jak to się mówi,
przeprowadzić weryfikację. Podejmuje następujące kroki — kontakt z
informatorem, nocne narady, transakcje pieniężne. Wspólnie z Peterem
Homannem i jego przyjaciółką, niejaką Renate Wolff, Baader wraz z
informatorem udają się do Buckow z kompletem łomów, motyk i łopat
w bagażniku. Na cmentarzu znajdują znaczną ilość kości i gnatów; żadnej
broni.
Baader (do informatora) — wpuściłeś nas w jakiś pieprzony kanał?
Baader odjeżdża w stanie, jak to określa informator, wzburzenia.
Znajomi Andreasa mogą zaświadczyć, że nastrój wzburzenia objawia się
zwykle w jego przypadku nieco zbyt mocnym dociskaniem pedału gazu.
Nic więc dziwnego, że jego szalona jazda wkrótce zwraca uwagę policji
drogowej w Berlinie. Funkcjonariusze odnotowują numer rejestracyjny —
f – hc 577, i to, że pojazd jest obcy (f oznacza frankfurt). Dzwonią do
rejestru samochodów; właścicielką pojazdu jest niejaka Astrid Proll.
Rejestr wykroczeń dostarcza kolejnej informacji — Astrid Proll jest siostrą
skazanego za podpalenie Thorwalda Prolla. W kartotece siostry — liczne
oskarżenia o podburzanie, ostatnio w Hamburgu podczas próby napaści na
pomieszczenia redakcji lewicowego pisma Konkret. Na wezwanie
przyjeżdża kilka dodatkowych radiowozów; następnie — włączają
niebieskie światło, wyciągają lizak.
Policja — dobry wieczór, wygląda na to, że trochę za szybko się
jechało. pozwoli pan, że poprosimy o dokumenty?
Kiedy policja po sprawdzeniu (rzecz jasna sfałszowanych)
dokumentów zaczyna kontrolować samochód (może pan łaskawie
otworzyć bagażnik?), Baader domyśla się, że wpadł w pułapkę. informator
jest donosicielem, zdrajcą, policyjnym szpiclem (wstaw odpowiednią
inwektywę). Kajdanki na przeguby; pod eskortą do radiowozu; w
więzieniu przygotowana prycza. Następnego dnia rano (4 kwietnia)
dzwoni mężczyzna, przedstawia się jako bundesanwalt Mahler, informuje,
że dowiedział się, iż na posterunku zatrzymano jego klienta — Baadera,
Andreasa Bernda — i pyta, czy mógłby zamienić z nim kilka słów. Oficer
dyżurny — wiemy, że fruwają tu podejrzane ptaszki, ale to, że największy
z nich wpadł prosto w naszą sieć, jest dla nas przyjemną niespodzianką.
Potem mówi — tak, tak, owszem, jak najbardziej. Dzwoni do tajnej
policji.
Członkowie tajnej policji odznaczają się tym, że, całkiem jak na
filmach, mimo ładnej, letniej pogody noszą trencze i mają zwyczaj, inaczej
niż normalni, cywilizowani ludzie, siadać okrakiem na krześle. Tak
właśnie siedzą teraz —
Tajna policja — panie baader, czy kradzież broni na cmentarzach jest

Powered by MyScript