UczyniÅ‚ kilka kroków i wskazaÅ‚ dokumenty, przy­ciÅ›niÄ™te Å›wiecznikiem...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Mimo tych problemów oraz mimo braku zgodnoÅ›ci miÄ™dzy wÅ‚asno­Å›ciami czÄ…stek przewidywanych w teoriach supergrawitacji a wÅ‚asnoÅ›ciami czÄ…stek...
»
TPC /IC:\KATALOG PROGRAM /$A+/$B+i odpowiadaTPC -IC:\KATALOG PROGRAM -$A+ -$B+***; * Mo¾emy tak¾e przy wypisywaniu opcji u¾y¹ zapisu skróconego, kt* *t...
»
2) przy omijaniu zachowaæ bezpieczny odstêp od omijanego pojazdu, uczestnika ruchu lub przeszkody, a w razie potrzeby zmniejszyæ prêdkoœæ; omijanie pojazdu...
»
zanosi³o siê na to, ¿e wp³yw jego stanie siê powszech­nym; ale Bóg wypuÅ“ci³ ze swego oÅ“rodka b³yskawicê mocy, b³yskawicê gniewu potê¿niejsz¹ od...
»
WyjÄ…tek z tajnych instrukcji Wysokiej Wenty17„Papież, jaki by nie byÅ‚, nie zbliży siÄ™ nigdy do tajnych stowa­rzyszeÅ„; to tajne stowarzyszenia powinny...
»
Durnik spojrzaÅ‚ na postrzÄ™pione kontury kilu o powierz­chni dwóch stóp kwadratowych, które tarÅ‚y Å›ciany, gdy rufa okrÄ™tu koÅ‚ysaÅ‚a siÄ™ leniwie na...
»
Z drugiej strony - albo raczej wÅ‚aÅ›nie z powodu te­go kompletnego braku uczuć - madame Gaillard miaÅ‚a bezlitosny zmysÅ‚ porzÄ…dku i sprawiedliwoÅ›ci...
»
Jeszcze raz powracam do zanalizowania tej paskalowskiej konkluzji: Prawdziwa wiara znajdzie siÄ™ dokÅ‚adnie w poÅ‚o­wie drogi miÄ™dzy przesÄ…dem a libertynizmem...
»
Doktor William Abrahams z Instytutu BadaÅ„ Motywacji Ludzkich w Seattle wyraziÅ‚ w telewizji przekonanie, że Ame­rykanie osiÄ…gnÄ™li “nieodwoÅ‚alnie ten stan,...
»
Jednak zanim jeszcze komisja kontrolna (kierowa­na przez Paula Volckera) zdoÅ‚aÅ‚a siÄ™ zebrać, „przedsiÄ™biorstwo holokaust" zaczęło nalegać na zawarcie...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


— A nasza Rosine w ogóle wygraÅ‚a — dodaÅ‚. — Pierwsze miejsce wzięła.
Klementyna, wciąż nic nie mówiÄ…c, podeszÅ‚a do stoliczka i obejrzaÅ‚a pokwitowania. Justyna cierpli­wie i z wielkÄ… ciekawoÅ›ciÄ… czekaÅ‚a, co bÄ™dzie dalej.
KsiÄ™gÄ™ o polowaniu z sokoÅ‚ami wypożyczyÅ‚ sobie markiz de Rousillon, do czego przyznaÅ‚ siÄ™ na piÅ›­mie, a hrabia de Noirmont, jej wÅ‚asny syn, poÅ›wiad­czyÅ‚ to, prawdopodobnie kretyÅ„sko chichoczÄ…c. Pan Bóg jÄ… skaraÅ‚ gÅ‚upotÄ… dzieci. Koszmarne wydarzenie miaÅ‚o miejsce zaledwie miesiÄ…c temu, a markiz de Rousillon... Jezus Mario! Sama stwierdziÅ‚a, teraz, w czasie pobytu w Paryżu, że ten mÅ‚ody idiota za­grożony jest bankructwem i licytacjÄ… caÅ‚ego mienia! DorobiÅ‚ siÄ™... Jej syn oczywiÅ›cie też mu pożyczaÅ‚ i co najmniej dwieÅ›cie tysiÄ™cy szlag trafiÅ‚, bo przecież nie bÄ™dÄ… dobijać leżącego. Bank i lichwiarze wyrwÄ… wszystko...
OdwróciÅ‚a siÄ™ do Florka i obydwoje popatrzyli na siebie dÅ‚ugim spojrzeniem, którym powiedzieli so­bie wszystko. Nie po to wÅ›cibski lokaj zlatywaÅ‚ z mur­ku, żeby teraz przedmiot wÅ›cibstwa diabli brali...
— Cud boski, żeÅ› chociaż tego dopilnowaÅ‚ — rzek­Å‚a do sÅ‚ugi zdÅ‚awionym gÅ‚osem. — BÅ‚ogosÅ‚awieÅ„st­wo dla nas w twojej osobie i wiedz, że w testamencie wdziÄ™czność dla ciebie nakażę. Masz siÄ™ ożenić i mieć dzieci. A ty... — zwróciÅ‚a siÄ™ do Justyny i nagle urwaÅ‚a. — Zaraz. Florek, możesz odejść. Niech mi tu przyniosÄ… wina i bardzo zimnej wody.
— Babciu, co siÄ™ staÅ‚o? — przeraziÅ‚a siÄ™ Justyna. — Boże drogi, może doktora...
— Nie zawracaj mi gÅ‚owy doktorami. Balbina tu zaraz przyleci, ona mi zioÅ‚a przyrzÄ…dzi, lepsze to niż doktor...
WiÄ™cej pomógÅ‚ Klementynie charakter niż wino i zimna woda, resztÄ™ terapii po wstrzÄ…sie zaÅ‚atwiÅ‚a Balbina, jej osobista szafarka, przez samÄ… paniÄ… wy­uczona, jak używać ziół, którÄ… to wiedzÄ™ Klemen­tyna posiadaÅ‚a od dzieciÅ„stwa. Nim przystÄ…piÅ‚a do rzeczy, zdążyÅ‚a pomyÅ›leć perspektywicznie, że ta bez­cenna wiedza zejdzie ze Å›wiata razem z niÄ…...
— SÅ‚uchaj, dziecko — rzekÅ‚a z troskÄ… — może czasy sÄ… inne, ale przyroda siÄ™ nie zmienia. PrzysiÄ™g­nij mi zaraz, że wszystko, co spisaÅ‚am o kurowaniu, ocalisz i zachowasz. Może i kÅ‚opot ci sprawiam, bo tylko część tego u mnie w sekretarzyku leży, a dużo jest tu, w książkach, ale trudno. Nikt inny dość ro­zumu nie posiada, wiÄ™c musisz ty.
Przerażona caÅ‚Ä… scenÄ… Justyna gotowa byÅ‚a przy­siÄ…c babce wszystko i, co ważniejsze, przysiÄ™gi do­trzymać. W kwestii ziół Klementyna doznaÅ‚a uko­jenia.
— A teraz rób sobie, co chcesz, ale tÄ™ książkÄ™ musisz odzyskać — powiedziaÅ‚a stanowczo. — Gdy­bym byÅ‚a mÅ‚odsza, zrobiÅ‚abym to sama. BojÄ™ siÄ™, że nie dam rady. Ten bÄ™cwaÅ‚ okropny, markiz de Rousillon, nie ma nic i już go chyba licytujÄ…, trzeba jechać i odebrać mu naszÄ… książkÄ™. Twój wuj musiaÅ‚ dostać pomieszania zmysłów, skoro mu to pożyczyÅ‚. Jest to zabytek, niezmiernie wartoÅ›ciowy z różnych powo­dów, przedstawia sobÄ… majÄ…tek. Jedź natychmiast, im prÄ™dzej, tym lepiej. MÅ‚oda jesteÅ›, ale nie gÅ‚upia, ten niedowarzony markiz już nas kosztuje co najmniej dwieÅ›cie tysiÄ™cy, a możliwe, że znacznie wiÄ™cej...
Justyna wyjechaÅ‚a do Paryża natychmiast, nie wia­domo po co zabierajÄ…c ze sobÄ… pokojówkÄ™. UczyniÅ‚a to pod wpÅ‚ywem babki, w Klementynie tkwiÅ‚ od­ruch, mÅ‚oda panienka z przyzwoitej sfery nie powin­na podróżować samotnie, równie dobrze mogÅ‚aby udać siÄ™ na dworzec kolejowy boso albo w nocnej koszuli. Pokojówka stanowiÅ‚a absolutne minimum, poniżej którego nie dawaÅ‚o rady zejść.
PociÄ…g z Orleanu do Paryża odchodziÅ‚ za dwie godziny, konie, przy odrobinie uporu, pokonywaÅ‚y trasÄ™ z zameczku do Orleanu w czterdzieÅ›ci minut, należaÅ‚o siÄ™ nieco poÅ›pieszyć. Zaskoczona nagÅ‚ym wyjazdem pokojówka, która w planach miaÅ‚a wyso­ce interesujÄ…cÄ… randkÄ™, odjechaÅ‚a z jaÅ›nie panienkÄ… nieziemsko wÅ›ciekÅ‚a...
 
***
Markiza oczywiście zlicytowano.
Pożyczonego z Noirmont dzieÅ‚a o sokoÅ‚ach nie zdążyÅ‚ nawet otworzyć. W chwili przybycia komorni­ka leżaÅ‚o sobie na Å›rodku stoÅ‚u jadalni, gdzie nie miaÅ‚ już kto nakrywać do posiÅ‚ków, bo caÅ‚a sÅ‚użba opuÅ›ciÅ‚a niesolidnego chlebodawcÄ™. Sam markiz, porzuciwszy stan posiadania na pastwÄ™ fiskusa, przeprowadziÅ‚ siÄ™ do starej niaÅ„ki, której byÅ‚o wszystko jedno, a kata­strofa materialna ukochanego panicza w ogóle do niej docieraÅ‚a. Sama niezrozumiaÅ‚a, ale zachwycajÄ…ca, obecność panicza napeÅ‚niaÅ‚a jÄ… szczęściem, może ostatnim w życiu, korzystaÅ‚a z niej zatem, serwujÄ…c Å›niadanka i nie pytajÄ…c o nic.

Powered by MyScript