Doktor William Abrahams z Instytutu Badań Motywacji Ludzkich w Seattle wyraził w telewizji przekonanie, że Ame­rykanie osiągnęli “nieodwołalnie ten stan,...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Mimo tych problemów oraz mimo braku zgodności między własno­ściami cząstek przewidywanych w teoriach supergrawitacji a własnościami cząstek...
»
zanosi³o siê na to, ¿e wp³yw jego stanie siê powszech­nym; ale Bóg wypuœci³ ze swego oœrodka b³yskawicê mocy, b³yskawicê gniewu potê¿niejsz¹ od...
»
Wyjątek z tajnych instrukcji Wysokiej Wenty17„Papież, jaki by nie był, nie zbliży się nigdy do tajnych stowa­rzyszeń; to tajne stowarzyszenia powinny...
»
Durnik spojrzał na postrzępione kontury kilu o powierz­chni dwóch stóp kwadratowych, które tarły ściany, gdy rufa okrętu kołysała się leniwie na...
»
Z drugiej strony - albo raczej właśnie z powodu te­go kompletnego braku uczuć - madame Gaillard miała bezlitosny zmysł porządku i sprawiedliwości...
»
Jeszcze raz powracam do zanalizowania tej paskalowskiej konkluzji: Prawdziwa wiara znajdzie się dokładnie w poło­wie drogi między przesądem a libertynizmem...
»
Jednak zanim jeszcze komisja kontrolna (kierowa­na przez Paula Volckera) zdołała się zebrać, „przedsiębiorstwo holokaust" zaczęło nalegać na zawarcie...
»
Mackiewicz Stanisław (Cat), Myśl w obcęgach7 czerwca 1954 roku zostaje powołany na premiera polskie­go rządu emigracyjnego (pozostaje nim, a także...
»
- Jeśli to są Drogi, Rand - wolno powiedział Loial - to czy każdy błędnie postawiony krok również tutaj mo­że nas zabić? Czy są tu rzeczy, jak dotąd...
»
Rand przeraził się na widok ogira, który wyłonił się jak­by spod ziemi, z jednego z porośniętych trawą i kwiatami kopców, stojących między drzewami...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Amerykanie zawsze widzieli siebie jako naród ludzi wszechmożnych, posiadają­cych niebiańskie przyzwolenie na zabieranie dla siebie wszyst­kiego, czego chcą, nie bacząc na prawo, zasady etyki czy wreszcie reguły współżycia społecznego. Ostatniej nocy tę wizję wcielili w życie i niech Bóg ma nas w swojej opiece, jeśli to ma potrwać dłużej”.
O godzinie pierwszej po południu prezydent na krótko jeszcze raz pokazał się w telewizji i zaapelował o “spokój, rozwagę, konstruktywne myślenie i modlitwy”. Niespodzie­wanie ogłosił czterdziestoośmiogodzinną amnestię dla gra­bieżców “w silnym przekonaniu, że większość z was żałuje swojego uczynku”. Ogłosił również, że całą skradzioną żyw­ność należy oddawać w specjalnie do tego celu tworzonych punktach w całych Stanach.
Do godziny jedenastej wieczorem czasu centralnego na stadion Busch w St Louis w stanie Missouri, który ogłoszono “centrum amnestii”, zgłosiło się tylko pięciu obywateli. Zwró­cili oni dwie skrzynie peklowanej wołowiny, skórzany fotel na biegunach, pęknięty telewizor przenośny, sześćdziesiąt pu­szek solonych orzeszków i skrzynkę nadpleśniałej soi.
Do siódmej wieczorem czasu Pacyfiku w Hollywood Bowl znalazło się dwieście pięćdziesiąt paczek mrożonych frytek, kilka worków pokruszonych ciasteczek i ciężarówka załado­wana gumowymi wężami do podlewania ogrodów.
Prezydent przyznał później, że popełnił omyłkę, przypusz­czając, iż ludzie będą zwracać to, co zagrabili. Większość z nich sądziła, że policjanci przyjmą takie postawy jak prze­ciętni ludzie z ulicy. Większość była przekonana, że po stra­tach poniesionych w ciągu nocy supermarkety szybko ponow­nie zapełnią swoje półki. Poza tym sposób sprzedaży stosowany w supermarketach, gdzie wszystkie towary należało odbierać z półek samodzielnie, sprawił, że Amerykanie przez lata na­brali przekonania, iż wszystko, co się tam znajduje, należy do nich.
W specjalnym raporcie filmowym NBC, nadanym późnym popołudniem, przedstawiono mały wiejski sklepik w Forty Four w stanie Arkansas. Grabieżcy splądrowali go nad ra­nem i ścięli głowę właścicielowi. Uczynili to tą samą siekierą, którą próbował ich wszystkich odpędzić od swojego sklepu. Całe wnętrze zbryzgane było krwią, nawet żyrandole zwisa­jące z sufitu. W zaimprowizowanym wywiadzie doradca pre­zydenta do spraw bezpieczeństwa narodowego stwierdził, że Stany Zjednoczone nie mają już prawa potępiać barbarzyń­skich praktyk popełnianych w innych krajach, ponieważ w kra­ju dokonano czynów, które trudno uznać już za barbarzyń­skie; neandertalskie - byłoby właściwszym słowem.
Dziwne, ale w miarę jak słońce chyliło się ku zachodowi i naród szykował się do następnej nocy, pierwszy szok i pani­ka minęły. Prawie natychmiast zastępowało je znudzenie i irytacja z powodu bezustannego przypominania przez mass media o minionej nocy. Ludzie zaczęli telefonować do głów­nych sieci telewizyjnych, narzekając, że przedłużające się wiadomości i dzienniki burzą ramówki i że programy nie zga­dzają się z tym, co wcześniej ogłaszano w prasie. Wielu tele­widzów czekało na zapowiedzianą przez NBC na poniedział­kowy wieczór powtórkę Żądła.
O ósmej wieczorem większość stacji powróciła więc do sta­łych ramówek. Wyjątek stanowiła PBS, która uparcie prze­prowadzała wywiady, konstruowała analizy na temat grabie­ży niedzielnej nocy. Był już jednak najwyższy czas, żeby umysły Amerykanów zająć czymś świeższym. Tym bardziej, że do ósmej każdy komentator polityczny zdążył już wtrącić swoje trzy grosze na temat ostatnich zajść. Powrócono więc do codziennej sieczki.

Powered by MyScript