Usiad³em twarz¹ do s¹siedniego pokoju i siêgn¹³em po cygaro z chryzolitowego pude³ka...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
Prawdziwą winą Druidów było oczywiście to, że podburzali ludność, by nie akceptowała rzymskiego prawa i rzymskiego pokoju...
»
– Nie chcę o tym myśleć! – wrzasnęła Jessie do pustego pokoju...
»
I wtedy, przy wtórze dziwnej melodii, do pokoju na płynęły z głębin wszelkie sny i wspomnienia Wielkich, którzy zeszli na dno oceanów...
»
Annie zrobiło się przykro już w momencie, gdy zobaczyła owego pana wchodzącego do pokoju, a wprost ścierpła, kiedy podszedł do niej i zaczął rozmowę...
»
Oczywiście drzwi mojego pokoju tylko na ten moment czekały, żeby się otworzyć...
»
Wstał, ukłonił nam się grzecznie i zniknął w drzwiach, prowadzących do sąsiedniego pokoju...
»
Michael Berne siedział w sąsiednim pokoju z Weissem...
»
ś zadań U Rozwiązywanie C sytuacji I kryzysowych E Operacje wsparcia pokoju S...
»
Zawezwawszy go więc na rozmowę rzekł mu ze zmartwioną wielce twarzą: – Trudno! każdy sam najlepiej rozumie, co mu czynić przystoi, nie będę ja cię...
»
Zapalił cygaro, widocznie zapominając, że ma całe dłonie poplamione rozpuszczalnikiem...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


Wtem wzrok mój pad³ na æwiartkê papieru miêdzy trzonami trabucco . Pozna³em jej pismo; by³o przeznaczone dla mnie.
„Drogi! Wybacz opóŸnienie. Wrócê z miasta za pó³ godziny. Do mi³ego widzenia!”
Uca³owa³em liœcik i ukrywszy go na piersi, wychyli³em wonny odwar. Po pierwszym kielisz-ku likieru uczu³em niby sennoœæ. Zapali³em œwie¿e cygaro, wlepiaj¹c machinalnie oczy w b³yszcz¹c¹ naprzeciw na œcianie greck¹ pawê¿ z wizerunkiem Meduzy poœrodku. Lœni¹ca pierœ tarczy mia³a w sobie coœ dziwnie przyci¹gaj¹cego, przykuwa³a wzrok, wiêzi³a wolê.
Wkrótce ca³y skupi³em siê w jednym œwietlanym punkcie, w miotaj¹cym pioruny blasków oku wê¿ow³osej Gorgony . Nie mog³em oderwaæ siê od hipnotyzuj¹cego œrodka. Powoli za-79
pada³em w jakiœ szczególny stan. Otoczenie jakby usunê³o siê na plan dalszy, w nieskoñczenie odleg³¹ perspektywê, a na jego miejsce wst¹pi³ pyszny bogactwem barw, egzotyczny œwiat baœni, podzwrotnikowa fatamorgana...
Nagle uczu³em na szyi parê ciep³ych, miêkkich ramion, a na ustach s³odki, przeci¹g³y poca-
³unek. Otrz¹sn¹³em siê z zapamiêtania i spojrza³em przytomnie. Przy mnie sta³a Jadwiga i uœmiecha³a siê kusz¹co. Obj¹³em j¹ wpó³ i przycisn¹³em do piersi.
- Wybacz - t³umaczy³em siê - nie zauwa¿y³em, kiedy wesz³aœ. Ta tarcza tak dziwnie pêta uwagê.
Odpowiedzia³a milcz¹cym uœmiechem pob³a¿ania.
By³a dziœ jeszcze piêkniejsza. Pos¹gowa jej uroda, ujêta w ramê greckich szat, tchnê³a niepojêtym czarem. Spod cudnych brwi patrzy³y czarne dumne jej oczy, z tlej¹cym w g³êbi ¿arem pragnienia. O, co za rozkosz rozko³ysaæ te marmurowe piersi fal¹ namiêtnoœci, wydr¹¿yæ z ch³odnego spokoju tê twarz hardej Junony!
Przechyliwszy j¹ sobie przez ramiê, wpi³em w ni¹ g³odne spojrzenie, syc¹c d³ug¹, d³ug¹ chwilê spragnione oczy bezmiarem jej piêkna.
- O jak¿eœ piêkna, przyjació³ko moja, o jak¿eœ piêkna! Gdzie warkocze twoje, jak fio³ki wonne warkocze twoje? - pyta³em namiêtnie, usi³uj¹c odgarn¹æ z jej czo³a miêkk¹, przeczyœcie bia³¹ zas³onê, okrywaj¹c¹ dziœ szczelnie jej g³owê.
- Chcê je popieœciæ, jak za pierwszym razem - pamiêtasz? Rozrzuciæ ambrozyjskim p³asz-czem na twych ramionach i ca³owaæ, ca³owaæ bez koñca. Wszak¿eœ mi nie broni³a pierwszego wieczora? Usuñ tê chustê.
Wstrzyma³a m¹ rêkê ³agodnie, lecz stanowczo. Na ustach jej wykwit! tajemniczy uœmiech, i przecz¹co poruszy³a g³ow¹.
- Nie mo¿na dziœ? Dlaczego?
Znów milczenie i ten sam wzbraniaj¹cy ruch g³owy.
- Dlaczego milczysz? Czy wiesz, ¿e dot¹d nie zamieni³aœ ze mn¹ ani s³owa? Przemów do mnie choæ s³ów parê! Chcê g³os twój us³yszeæ - musi byæ s³odki i metaliczny jak dŸwiêk szla-chetnego kruszcu.
Jadwiga milcza³a. Jakiœ bezgraniczny smutek rozla³ siê nagle po ca³ej jej twarzy i zmrozi³
chwilê upojenia. Czy¿by oniemia³a?
Wiêc przesta³em nalegaæ i w milczeniu ju¿ pi³em rozkosz boskiego jej da³a. By³a dziœ na-miêtniejsza ni¿ podczas ostatniej schadzki. Co pewien czas chwyta³ j¹ spazm lubie¿y, oczy zachodzi³y mg³¹ omdlenia i blad³a œmiertelnie; delikatn¹, jedwabist¹ skórê przebiega³y krótkie dreszcze, zêby o po³ysku pere³ œcina³y siê bolesnym kurczem. Wtedy przera¿ony wypuszcza³em j¹ z objêæ i chcia³em cuciæ. Lecz by³a to tylko chwila: paroksyzm mija³ szybko, i no-wa fala ¿¹dzy m³odej, ¿ywio³owej, nie skrêpowanej] niczym gr¹¿y³a nas w odmêcie sza³u...
Rozstaliœmy siê póŸno w noc ko³o gadziny pierwszej. Na po¿egnanie przypiê³a mi do piersi bukiecik fio³ków. Podnios³em do ust jej rêkê:
- Wiêc znowu a¿ za tydzieñ?
Skinê³a w milczeniu g³ow¹.
- Niech i tak bêdzie. ¯egnaj mi, carissima!
Wyszed³em.
W przedpokoju podczas wk³adania palta nagle przypomnia³em sobie papieroœnicê, pozostawion¹ na konsoli. Nie zdejmuj¹c tedy okrycia, wróci³em do pokoju po zapomniany przedmiot.
80
- Przepraszam ciê - zacz¹³em, zwracaj¹c siê w tê stronê, gdzie pozostawi³em przed chwil¹
Jadwigê. Lecz rozpoczêty frazes zamar³ mi na ustach. Jadwigi w sypialni ju¿ nie by³o. Czy¿-
by ju¿ odesz³a do przyleg³ego pokoju? Nie s³ysza³em przecie¿ odg³osu otwieranych wewn¹trz drzwi...
- Hm... szczególne - mrukn¹³em, chowaj¹c papieroœnicê - szczególne...
I powoli, w zamyœleniu zeszed³em po schodach na ulicê.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Stosunek mój z Jadwig¹ Kalergis trwa ju¿ od paru miesiêcy, wci¹¿ okryty zupe³n¹ tajemnic¹
przed œwiatem. Nikt nie przypuszcza, ¿e jestem kochankiem najpiêkniejszej kobiety stolicy.

Powered by MyScript