- W porządku, rozumiem to - powiedział Jim, wciąż niezdecydowany...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
go, zmusi swych wodzów iść i walczyć, wojsko powiedzie wodzów, nie wodzowie wojsko...
»
— O nie! — powiedziałam stanowczo...
»
- Nic się nie stało! Nic się nie stało! - powiedział Bonifacy...
»
— Słuchaj no, synu, wiesz doskonale, że nie mam czasu martwić się o jedzenie dla czarnuchów — powiedział Tay Tay...
»
— Wiesz co — powiedziała Chia — jestem śpiąca...
»
3|51|Zaprawde, Bóg jest moim i waszym Panem! Przeto czcijcie Go! To jest droga prosta!"3|52|A kiedy Jezus poczul w nich niewiare, powiedzial: "Kto jest moim...
»
- Niestety, Wasza Wysokość - powiedział Kun­ze - moim skromnym zdaniem fakty w tej sprawie zdecydowanie upoważniają mnie do formalnego oskar­żenia...
»
 — A moglibyście komuś o tym powiedzieć? 512 ERNEST HEMINGWAY — Dobrze — odrzekł kapral...
»
— Zatrzymam cię tutaj — powiedziała...
»
– Otwarte – powiedział, nie patrząc...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.


- Ale on nie pozostanie przy swojej maczudze, kiedy cię zobaczy - ciągnął Brian, jakby Jim się w ogóle nie odzywał. - On także zmieni broń na dwuręczny miecz.
- Aha. - Jim zaczął dostrzegać w tym wszystkim cień szansy.
- Końcowym efektem - powiedział rycerz - będzie to, że przejdzie z terenu własnej siły na twój teren.
- Aha - powiedział znów Jim.
- Czy jest on równie dobrze wyszkolony w dwuręcznym mieczu, nie możemy stwierdzić - ciągnął Brian. - W każ­dym razie twoim zadaniem jest trzymanie się z dala od niego i atakowanie swoim mieczem jego ramienia od miecza i nogi. Dwuręczny nie jest taki jak zwykły miecz, który można przerzucić do drugiej ręki, jeśli człowiek zostanie ranny w ramię. Będziesz bez tarczy. Pamiętaj więc, polegaj na swojej szybkości i zwinności, Jamesie, a będziesz miał przynajmniej szansę!
Jim zaczął podnosić się na duchu. Na początku był tylko opętany wściekłością. Potem, gdy Brian zaczął mówić, wkradło się w jego duszę zwątpienie. Teraz wątpliwości te go opuściły. Istotnie wierzył w możliwości swoich nóg, bardziej nawet, niż to wiedział Brian.
- Teraz odziejemy cię w zbroję, Jamesie, uzbroimy i przygotujemy - powiedział rycerz.
Dwadzieścia minut później wyszli z namiotu i dowiedzieli się, że Theoluf i jeden z ciężkozbrojnych zostali obwołani strażnikami szranków. Trzymali obaj nieduże kije ze świeżo ściętego drzewa jako buławy. Spoglądali na siebie spode łba z przeciwległych stron turniejowego pola odgrodzonego sznurami od ciżby.
W normalnych okolicznościach wzniesiono by trybunę z siedzeniami dla dostojników i notabli przyglądających się walce. Skoro jednak nic podobnego nie było do dyspozycji w Malencontri, w centrum pola, przy boku bliższym zamkowi, wkoło Carolinusa tłoczyło się kilku ludzi. Czaro­dziej pojawił się wraz ze swoją różdżką równie wysoką jak on sam, a w wolnej ręce trzymał trzecią buławę.
Jim i Brian podeszli do niego. Był już tam sir Hugh. Mag zjawił się i po prostu wziął na siebie sędziowanie nie proszony przez nikogo. Gdy zbliżyli się, Malvinne wciąż protestował przeciw temu.
- Nie ufasz koledze-Magowi, Malvinnie? - spytał Carolinus.
Czarnoksiężnik zabełkotał coś.
- Wiesz, o co mi chodzi! - mówił. - Jesteś tak samo stronniczy w tej sprawie jak ja!
- Nie rozumiem, czemu miałbym być stronniczy, Śmier­dzielu - powiedział całkiem spokojnie Carolinus. - To prawda, że jeden z zawodników jest moim uczniem, ale dobre imię Maga mojej klasy z pewnością pozwala to zlekceważyć. Poza tym skąd weźmiesz kogoś innego do pełnienia tej roli? Ktoś pod wpływem Ciemnych Mocy byłby nie do przyjęcia w takiej próbie przed Bogiem, a żadna zacna osoba nie pełniłaby tej funkcji dla ciebie, tym bardziej że w Wydziale Kontroli są przeciw tobie oskarżenia.
- Proszę bardzo! - powiedział niechętnie Malvinne. - Ale kiedy odpowiem na stawiane mi zarzuty, nie omieszkam donieść o każdym twoim stronniczym za­graniu.
- Donoś sobie, Śmierdzielu - skwitował czarodziej - a tymczasem mógłbyś się odsunąć, żebym widział pole i zawodnika, który się zbliża ze swoim towarzyszem.
W rezultacie jego ostatnich słów uwaga wszystkich skierowała się na podchodzących Jima i Briana. . Nadeszła pora na zwyczajowe pytania i odpowiedzi. Jim odpowiadał poprawnie.
- Będę niósł tylko dwuręczny miecz - oznajmił.
- Proszę bardzo - powiedział Carolinus. - Akcep­tujemy to. Twój przeciwnik zażyczył sobie, aby nie było żadnej walki konnej. Zgadzasz się na to?
Jim przystał na to z wielką gotowością i wiedział, że stojący obok Brian czuje dokładnie to samo. Najsłabszą stroną Jima były potyczki konne. Wiedział też, czemu Malvinne to zaproponował. Pieszo sir Hugh miał możliwość ogłuszyć go uderzeniem albo zmusić do poddania się. Z kopią jednak i konno nie było sposobu, w jaki sir Hugh mógłby wybrać między takim użyciem broni, które by zabiło, a takim, które by tylko obezwładniło. A jak Brian przypomniał Jimowi, czarnoksiężnik chciał mieć go jako więźnia.
- Zgadzam się - rzekł Jim. Carolinus zwrócił się do sir Hugha.
- Jak rozumiem, będziesz nosił maczugę ł tarczę? - spytał poprzedniego pana na Malencontri.
- Nie - powiedział sir Hugh, uśmiechając się ponuro do Jima. - Żeby się nie zdawało, że mam jakąkolwiek przewagę, odrzucę moją tarczę i będę nosił jak on tylko dwuręczny miecz.
- Wspaniale. - Mag mówił tym samym chłodnym, urzędowym tonem. - Możecie teraz udać się do przeciw­ległych krańców szranków. Strażnicy zostaną poinfor­mowani, by unieśli swe buławy. Kiedy pozwolą ramionom trzymającym je opaść, możecie zacząć zbliżać się do siebie. Potem, niech Bóg chroni sprawiedliwego!

Powered by MyScript