W rezultacie słuchawkę podniósł Bieżan...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da siÄ™ wypeÅ‚nić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
— SÅ‚uchaj no, synu, wiesz doskonale, że nie mam czasu martwić siÄ™ o jedzenie dla czarnuchów — powiedziaÅ‚ Tay Tay...
»
Wszystkich tych burżuazyjnych bredni sÅ‚uchaÅ‚ rektor Kasatkin zupeÅ‚nie spokojnie, z uÅ›miechem ironicznym, aczkolwiek Å‚a­godnym...
»
- Słuchajcie, przyjaciele - powiedziałem - widocznie wszedłem za wcześnie albo za późno, bo powtarzam wam, że nie widziałem niczego, o czym warto by mówić...
»
z ucha słuchawkę, wepchnął ją razem z przewodem pod koszulę i odwrócił się do zlewu, udając, że się myje...
»
Gdy teraz słuchałam Kasariana, przeraziła mnie ta opowieść o powtarzających się intrygach i morderstwach...
»
- Nic nie wiesz? - zabrzmiał w słuchawce przesycony południowym akcentem głos Sammy’ego...
»
- Słucham! - żywo podchwycił Rex, przysuwając krzesło do ojca...
»
Usta Elryka zaciskały się mocno, gdy słuchał tych wieści...
»
Ustalone w badaniu zale¿noœci miêdzy poziomem wykszta³cenia a u¿ywanymi okreœleniami pozwalaj¹ stwierdziæ, ¿e przy wy¿szym przeciêtnie wykszta³ceniu podnios³aby siê...
»
Ogród państwa Barry był to istny gąszcz kwiatów, które w każdej innej, nie tak decydującej i podniosłej chwili wprawiłyby w zachwyt wrażliwą Anię...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Z drugiej strony był Wojciechowski.
- Otóż dowiedziałem się... - rzekł żywo. - Zaraz, moment, z kim mówię...? A, to pan! Doskonale. Do pana też bym dzwonił. Andrzej Pawlakowski, coś podobnego, dopiero teraz się dowiaduję! Mieszkał i pracował w Bostonie, okazuje się, że znali go znajomi Wandzi, ale nie mieli pojęcia 0 jakichkolwiek powiązaniach. Przez nich poznał Wandzię 1 razem byli na takiej wycieczce, stąd zdjęcia!
- I pani Parker o nim nie pamiętała...?
- Może nawet wcale nie zwróciła uwagi na nazwisko. W przeciwieństwie do niej, nie rzucał się w oczy. Ci znajomi mówią, że pod koniec pobytu poznał dziewczynę, która świeżo przyjechała z Polski, i zakochali się w sobie, rozumie pan, to takie plotki towarzyskie. Razem wrócili do kraju.
Bieżan w przesłuchaniach miał dużą wprawę.
- A ta dziewczyna jak się nazywała?
- Nie mam pojęcia. Oni też nie wiedzą. Tyle że na imię miała podobno Weronika, nazwiska nikt nie pamięta. Podobno Wandzia też ją znała i nawet lubiła, ale znajomość trwała dość krótko, bo potem właśnie wyjechali. Na tych znajomych trafiłem przypadkiem, dziś rano, oczywiście zdjęcia pomogły, odświeżyły pamięć. Powtórzy pan to wszystko paniom Wójcickim?
- Powtórzę, oczywiście. Nie orientuje się pan przypadkiem, czy tam, wśród tych wszystkich znajomych, nie było mowy, że pani Parker wraca?
- Ależ była! To ostatnie lata, mąż Wandzi już nie żył. Zaraz po jego śmierci Wandzia zaczęła napomykać o powrocie do starego kraju. Na pewno o tym rozmawiali. Znał pan Wandzię, ona wszystko mówiła...
Bieżan co prawda nie znał Wandzi za życia, ale doskonale mógł ją sobie wyobrazić. Imię "Weronika" zapłonęło w nim sygnałem alarmowym. Jakaś Weronika plątała mu się tu po sprawie...
- Gdyby zdołał pan ustalić ściśle daty, byłbym panu bardzo wdzięczny...
- Nie wiem, czy mi się uda. Niektóre rzeczy wiadomo dokładnie, ta wycieczka na przykład, odbyła się czwartego maja w osiemdziesiątym szóstym roku. Ci znajomi mają zwyczaj na wszystkich zdjęciach pisać daty, kiedy były robione. Pawlakowski, tak twierdzą, wyjechał w dziewięćdziesiątym pierwszym, ale co do innych wydarzeń, to już tylko w przybliżeniu. To była, rozumie pan, taka dość luźna znajomość...
Wspornik pod umywalkę został wreszcie osadzony i zacementowany. Robert usłyszał, jak Marcinek z Jackiem szepczą do siebie, rozważając sposoby powiadomienia Felicji o konieczności wezwania hudraulika, bo umywalkę wprawdzie jutro się zawiesi, ale instalacja wysiadła. Gwint przy syfonie nadkruszył się ze starości, kranów nie da się dokręcić i nowe uszczelki nie pomogą. Trzeba wymienić armaturę.
- Ona będzie zła - powiedział Marcinek, zmartwiony.
- Nic ci na to nie poradzę. Powinna wiedzieć, że to wszystko się sypie. Poza tym, w czym dzieło, szmalu jej chyba nie zabraknie?
Sylwia zaczęła nakrywać do stołu, wciąż z Dorotką przy boku, prawie nie odrywając rozanielonego wzroku od naszyjnika.
- Skoro pogrzeb w piątek rano, to po południu można by odczytać ten testament - powiedziała do kłócących się sióstr. - Na stypie. Zaprosimy notariusza.
- Nie ja mówiłam o pułapkach na szczury, tylko ty! -wytykała Felicja Melanii. - Akurat on nie ma co robić, tylko latać na stypy po swoich klientach!
- Twoja skleroza przerasta już wszystko! - syczała Melania. - Nie pułapki na szczury, tylko wnyki na zające, to primo, a secundo właśnie ty! I powiem ci nawet, co wtedy robiłaś! Próbowałaś widelcem wydłubać dziesięć centów ze szpary za parapetem!
- Oszalałaś, skąd miałam dziesięć centów?!
- Nie wiem, skąd miałaś, po mamie zostało, może było przedwojenne!
- W takim razie numizmat...
- Idiotka! A zające to ja miałam gdzieś, nie mnie brukselka chodziła po głowie, tylko tobie...!
- O czym one mówią? - spytał szeptem Bieżan przysłuchującego się. Roberta.
- Nie mam pojęcia - odszepnął Robert. - Zdaje się, że snują wspomnienia...
- Mówią do was - powiedziała Sylwia. - Zaprośmy go. Możemy do niego jutro zadzwonić. A może właśnie przyjdzie i nareszcie się dowiemy...
Jacek z Marcinkiem wymiatali już gruz z korytarzyka, wsypując go do wielkich foliowych toreb. Do Melanii słowa Sylwii nagle dotarły, poparła jej pomysł natychmiast, ponieważ Felicja była innego zdania. Bieżan postanowił się wtrącić.
- O ile wiem, testament ma być odczytany w obecności wszystkich zainteresowanych...
- Bardzo przepraszam - zwrócił się do Felicji wchodzący właśnie do jadalni Jacek. - Mam przykrą wiadomość. Armatura przy tej umywalce do niczego się nie nadaje i będą panie musiały kupić nową. Gwint przy syfonie diabli wzięli. Obawiam się, że musi przyjść hydraulik, ja nie mam narzędzi...
- Dawno mówiłam, że to wszystko trzeba wymienić -odparła na to Felicja z zupełną obojętnością.
- O Boże...! -jęknęła Melania i walnęła głową w stół. -Pazurami i zębami broniłaś tych strupli!
- Ja...?! To chyba ty! Masz zaćmienia umysłowe!
- Nie, ja nie mogÄ™... Nie wytrzymam z tÄ… starÄ… kretynkÄ…...!!!
- Tylko nie starą - obraziła się Felicja. - W porównaniu z Wandzią jestem młodą kretynką...

Powered by MyScript