Gdy teraz słuchałam Kasariana, przeraziła mnie ta opowieść o powtarzających się intrygach i morderstwach...

Linki


» Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.
»
— Pewnie zechce pan zobaczyć zwłoki?— Ależ nie! Zwłoki mnie nie interesują...
»
- Niestety, Wasza Wysokość - powiedział Kun­ze - moim skromnym zdaniem fakty w tej sprawie zdecydowanie upoważniają mnie do formalnego oskar­żenia...
»
Wtedy z nagła ozwał się z niebios cudowny głos, wychwalający mój czyn miłosierny:— Niech mnie wszyscy diabli, synu! To ci będzie policzone!— A niech...
»
Dzwoniono na Angelus, kiedy zjawił się obok mnie wieśniak włoski na ośle swoim i obadwa zdjęliśmy kapelusze, po krótkiej modlitwie wraz przez toż uczestnictwo w...
»
Dwukrotnie otwierał jeszcze usta, żeby się do mnie odezwać, zanim się oddaliłem, i nawet zrobił krok za mną, lecz zatrzymał się i uderzając biczem po nogach...
»
Chłopiec przez cały czas obserwował mnie uważnie i chyba odgadł moje myśli, gdyż powiedział: - Ten człowiek był prawdziwym czarownikiem, prawda? O mało...
»
88 — E! — powiada on do mnie ze słodkawą miną...
»
W drodze do Dachau Po aresztowaniu, gdy mnie ciupasem transportowana do obozu koncentracyjnego w Dachau, podróż przedstawiała się w ten sposób, że w...
»
— Posłano mnie tutaj, żebym dowiedział się, czego potrzebujecie — zwrócił się do najstarszej kobiety...
»
— Nie wiem, o co mnie oskarżasz — powiedziała i właściwie nie do końca było to kłamstwem...

Dzieci to nie książeczki do kolorowania. Nie da się wypełnić ich naszymi ulubionymi kolorami.

Jego słowa mroziły mi krew w żyłach również dlatego, że mówił w taki sposób, jakby było to całkiem normalne. Pomyślałam wtedy, że to straszne, iż życie jego i innych alizońskich wielmożów wywodzi się z tak krwawej tradycji.
Kiedy młody baron wspomniał o Gormie, odżyły we mnie bolesne wspomnienia. My, mieszkańcy Krainy Dolin, utrzymywaliśmy kiedyś ożywione kontakty handlowe z tą wyspiarską twierdzą położoną w pobliżu Estcarpu. Na początku mojej kupieckiej kariery nawiązałam obopólnie korzystne więzi z licznymi kupcami, których faktorie znajdowały się w zatłoczonych portach Gormu. Zakotwiczony jak wielki skalny okręt na wodach estcarpiańskiej zatoki, Gorm był osłonięty przed wszystkimi atakami wodnego żywiołu (z wyjątkiem rzadkich, nadciągających z północy sztormów) przez półwysep ukoronowany zamkiem Sulkar, ojczystym portem floty panów morza. Przed laty, podczas mojej pierwszej zamorskiej podróży z wujem Parandem, nasz statek zarzucił na jakiś czas kotwicę w Sipparze, stolicy Gormu, mieście, które służyło również jako główny port Estcarpu.
Trzydzieści lat temu skończyła się zasobna egzystencja wyspiarskiej twierdzy. Kiedy Hilder, Pan i Obrońca Gormu, leżał na łożu śmierci, jego druga żona, pragnąc zostać regentką w imieniu ich nieletniego syna, potajemnie wezwała na pomoc Kolderczyków. Tej samej nocy, gdy Hilder zakończył żywot, Kolderczycy wtargnęli z morza, ale nie jako sojusznicy, tylko bezlitośni najeźdźcy. Większość mieszkańców Gormu czekał straszliwy los: musieli walczyć jako pozbawieni duszy niewolnicy za sprawę Kolderu, aż zginęli z rąk swych zrozpaczonych dawnych sprzymierzeńców, Estcarpian i Sulkarczyków. Po zagładzie Sulkaru, zniszczonego przez obrońców, by nie zdobyły go siły Kolderu, estcarpiańskie Czarownice przy pomocy słynnego Simona Tregartha użyły swojej magii do zwycięskiego ataku na Gorm, wybijając do nogi przebywających tam Kolderczyków. Od tej pory wyspa pozostała bezludna, opłakiwana przez wszystkich, którzy pamiętali jej piękną przeszłość.
A teraz dowiedziałam się od Kasariana, że Gratch, pierwszy poplecznik Gurboriana, należał do tych nielicznych, którzy zdołali opuścić Gorm, zanim zawładnęli nim Kolderczycy. W przeciwieństwie do znanych mi mieszkańców Gormu (a szanowałam ich i darzyłam respektem), Gratch był najwyraźniej chytrym intrygantem, którego uwagę przyciągnął Alizon, gdzie jego szczególne talenty zostały docenione. Gratch nienawidził Kolderu z powodu zdradzieckiej napaści na Gorm i dlatego sprzymierzył się z Gurborianem, który pogardzał obcymi przybyszami za to, że popchnęli Alizon do zakończonej klęską wojny z Krainą Dolin. Zaskoczyło mnie wyznanie Kasariana, że Wielki Baron Mal—landor podejrzewał, iż Gurborian spiskuje przeciw niemu. Dotychczas wiedziałam tylko, że Mallandor przy poparciu Gurboriana obalił poprzedniego władcę Alizonu, Facelliana. Kasarian wyznał jednak śmiało, że w Lormcie nie powiedział mi całej prawdy o okolicznościach, w jakich Gurboriana nagrodzono klejnotem Elsenara. Przewrotny wielmoża otrzymał ten sam drogocenny kamień od dwóch różnych Wielkich Baronów!
Oszołomiła mnie szczegółowa opowieść młodego Alizończyka o zdradzieckich intrygach i zdradach, tak powszechnych na dworze władcy jego kraju. Miałam nadzieję, iż nie zauważył drżenia mojej dłoni, kiedy pisałam pytanie dotyczące potwornej podwójnej egzekucji obalonego władcy i jego sługi, którzy dosłownie zostali rzuceni psom na pożarcie. Dobrze się stało, że jestem niema, nie wiem bowiem, jakie obraźliwe słowa wyrwałyby mi się z ust, lecz czy zdołałyby one wyrazić całą głębię targającego mną oburzenia i niedowierzania? Wzdrygnęłam się w duchu na myśl, że niezliczone pokolenia Alizończyków traktowały się wzajemnie w tak okrutny sposób. Nie mogłam zrozumieć, jak Alizon przetrwał, skoro morderstwa były powszechnie stosowaną i zalecaną metodą awansu wśród jego wielmożów.
Najwyraźniej Gurborian był ucieleśnieniem najgorszych alizońskich cech. Skorzystał z każdej zdrady, do której przyłożył rękę, ale nie wszystkie jego intrygi się powiodły. Po egzekucji Esguira, Pana Psów Wielkiego Barona Mallandora, to ważne państwowe stanowisko opustoszało. Gurborian próbował przekupstwem i groźbami wywrzeć wpływ na jego obsadę, ale nowy Wielki Baron, Norandor, zignorował knowania zdradzieckiego magnata i mianował Panem Psów swego zaufanego sługę.

Powered by MyScript